Pustynia Śmierci
-
— Pewnie tak, ale co zrobił z tą wiedzą? Nigdy się nie dowiemy, bracie. — Odpowiedział, zmieniając utwór. Jego ręka spowolniła swoją wędrówkę po gryfie, by znów miarowo przyspieszać i coraz silniej uderzać w struny.
-
//Możesz już chyba ruszyć z akcją, Kubeł.//
Przytaknął mu i (chyba) dokończył zupę, którą miał.
-
Zohan:
Hugh położył przed Tobą pojedynczy kluczyk, a Ty ze zdziwieniem zdałeś sobie sprawę, że reszta gdzieś zniknęła.
- Masz tu kluczyk do pokoju. Piętro, drugie drzwi na lewo. Twoi kumple naprawdę muszą Cię lubić, skoro opłacili Ci go z góry.
Radio:
- Grajek, chodź no tu! - krzyknął do Ciebie stary barman, gdy rozmówił się już ze swoim klientem. -
Jemu natomiast wydaje się to dziwne i podejrzane, a szczególnie, że dalej pamięta tamtą noc, kiedy Rick rozmawiał z “niemową”. Już wtedy powinien być czujny, ale teraz naprawdę musi wytężyć swoje murzyńskie instynkty. Skinął głową i udał się z kluczykiem do pokoju.
-
Przewiesił gitarę przez ramię i podszedł do kontuary.
— Co jest, szefie? — -
Zohan:
Nic wielkiego: Małe, ale zakratowane, okno, w środku tylko mały stolik, taboret, szafka nocna i łóżko z pościelą, która może i do nowych nie należy, ale na pewno jest czysta. To przyjemna odmiana, zwłaszcza, że ostatnio spałeś jedynie w śpiworze czy nawet na gołej ziemi.
Radio:
- Masz ochotę na dodatkową fuchę? Dopóki burza nie minie, nikt nie wyściubi nosa ze swojego samochodu czy innego budynku, żeby wpaść na kolejkę. -
— Czemu nie? Co to za “fucha”? —
-
- Widziałeś kiedyś pustynnego szczura?
-
Rozebrał się do bielizny i położył się na łóżku. Pistolet położył obok głowy na wszelki wypadek, aby potem go nie szukać w stercie ubrań. No i spróbował się zdrzemnąć chociaż na chwilę.
-
Widział? Spróbował przywołać sobie obraz takiej piaskowej myszy z pamięci i wszystkie informacje o niej.
-
Zohan:
//Zwykle upływ czasu nie jest czymś ważnym w moich PBF’ach, ale teraz jesteście w jednym temacie, także odpiszę Ci później, gdy przewinę czas dla Radia, który skończy pracę.//
Radio:
Widział, ale rzadko, choć w sumie to dobrze. Pustynne szczury, gryzonie wielkości kotów, a niekiedy i psów, oportuniści i padlinożercy, poruszający się zwykle w stadach. Zwykle nie atakowały ludzi, chyba że były głodne, zdesperowane czy przestraszone. Wtedy były łatwym przeciwnikiem, chyba że było ich zbyt wiele, a o sile ich szczęk krążyły legendy. Podobno po pustyni jeździły pojazdy, które mają na różnych elementach zewnętrznych wysuszone czaszki tych stworzeń, których ugryzienie nie traciło na sile nawet po śmierci. -
//
//
-
— Wiedziałem. — Kiwnął mu głową. — Co z nimi? —
-
- Zalęgło mi się cholerstwo w piwnicy i wyżera zapasy. Weźmiesz trutki i pułapki, a potem się nimi zajmij. No i może jakiś kij czy co, żeby Cię żaden nie upierdolił. A jakby co to chroń ręce, bez nóg możesz grać.
-
Dice zmieszał się na chwilę. Musi zapisać sobie na przyszłość: Najpierw zgadzać się, potem dopytywać o szczegóły. Nie, czekaj na odwrót.
– Eee… Dobra. – Zgodził się niepewnie. – A skąd mam wziąć te trutki i pułapki? -
- No przecież, że nie masz ich sobie zmajstrować, jełopie. Dam Ci je, tak jak broń. Chyba że jakąś masz?
-
— Maczetę, choć bez atestu na ubijanie szczurów. —
-
- Dam Ci jeszcze jaki kij czy co… Maczeta dobra rzecz, ale te potworki lepiej trzymać na dystans. No, jak masz coś tam jeszcze przydatnego to idź, ja pójdę po sprzęt. - odparł i zostawił kontuar, nie było przecież klientów, a nim burza nie minie, żaden się nie pojawi, udając się na zaplecze.
-
Dice kiwnął głową i udał się do swojego pokoju. Tam zostawił instrument, a wziął maczetę i rozejrzał się za jeszcze czymś mogącym służyć do obijania szczurów po ich ryjkach.
-
Teoretycznie prawie wszystko mógłbyś wykorzystać w tym charakterze, ale maczeta chyba będzie najlepsza. No i kij obiecany przez barmana, którym może żadnego nie zabijesz, ale już utrzymasz na dystans. No i gryząc kij, szczur nie ugryzie Ciebie, co jest sporym pocieszeniem, jeśli jeszcze raz przypomnisz sobie, jak silne szczęki i ostre zęby mają te stwory.