Wielkie Równiny
-
- Dobra, bierzemy cały ten dyliżans i jedziemy do kryjówki. Może faktycznie z tych listów uda się wyciągnąć coś bardziej wartościowego, niż zwykła podpałkę… - Końcówkę wymamrotała bardziej do siebie, szykując się do przechwycenia dyliżansu.
-
//Nie ma co rozpisywać się nad szczegółami, więc uznaję, że obrobiliście jeszcze trupy i uciekliście do kryjówki. Zmiana tematu. Zacznę.//
-
Radio:
Dotarłaś pod ruinę domu nieco spóźniona, ale przynajmniej obyło się bez jakichkolwiek niebezpiecznych przygód po drodze. Tak jak się spodziewałaś, Star już na Ciebie czekał, oparty o jedną z pozostałych ścian ruiny. Nieco dalej dostrzegłaś też Davida oraz wóz zaprzęgnięty w dwa konie, a na nim okazały kufer, przez który miałaś dziwne skojarzenia z trumną, oraz jeden koń stojący luzem, należący do jednego z rewolwerowców, podczas gdy drugi powoził. David wymienił kilka uwag ze Starem, a ten skinął mu głową, więc odszedł. Natomiast Jimmy ruszył w Twoim kierunku.
- Miałem już pewne obawy, że nie przyjedziesz… Ostrzegłem Davida, jeśli czegoś spróbujesz, to Cię kropnie i nawet trup pomoże nam wejść do środka, a nawet jakbyś i jego zabiła, to Hugh zdejmie Cię, nim obaj zdążymy paść trupem na ziemię. - powiedział, uprzedzając Cię o ewentualnych próbach oporu. - Szczegóły planu przedstawię Ci u mnie. Jeśli chodzi o transport, to przyda się tamten kufer, bo nie chcemy, żebyś wzbudziła jakieś podejrzenia, gdybyśmy kogoś spotkali. David to zmyślny cieśla, jak się okazało, kufer ma dwa dna, jedno dla Ciebie, drugie na broń, którą tam złożysz, a tam, gdzie sama będziesz, jest sprytnie ukryta skrytka na nóż, żebyś mogła się uwolnić. Pytania czy możemy zaczynać? -
— Tylko jedna rzecz. — Podeszła, patrząc prosto w jego twarz. Ręce trzymała w kieszeniach. — Jeżeli jeszcze raz spróbujesz zamknąć mnie w pierdlu albo w inny sposób wrobić w coś, to daję słowo, powieszę Cię na szafocie za jaja. — I mówiąc to, była zupełnie poważna.
-
- Też tęskniłem. - odparł, jak zwykle cyniczny i niezbyt poważny. Mogłaś się nawet zastanawiać czy jakiekolwiek Twoje słowa naprawdę do niego trafiają? - Skoro to mamy za sobą, to zostaw tu całą broń, amunicję i resztę sprzętu. Będą bezpieczne, nie mam zamiaru Cię okraść, jeśli przy tej akcji każda spluwa będzie się liczyć. A potem chodź do środka. - powiedział i sam wszedł do środka zrujnowanego domu.
-
— Czemu nie mogę zabrać ich ze sobą? — Zapytała z wyrzutem, wchodząc za nim.
-
- Bo Ty nie ufasz mi, a ja Tobie. - odparł z prostotą, rozkładając ręce. - Broń będzie cały czas z Tobą, tylko że w drugiej części kufra, żebyś mogła ją bez trudu wyciągnąć, gdy się uwolnisz… Im szybciej zaczniemy, tym szybciej będziemy mogli wyruszać w drogę, obgadać na miejscu plan, przygotować się… No a Ty spotkasz się ze swoją przyjaciółeczką. Oddawaj sprzęt, potem Cię przeszukam, a później… - powiedział i nie dokończył, choć było to zbędne, widziałaś już zwoje liny oraz szmatki leżące na kilku fragmentach zrujnowanej ściany, która spadła na podłogę.
-
Drgnęła.
— Aha. — Mruknęła, po czym zaczęła ściągać z siebie broń. Odłożyła dubeltówkę, Pokerzystę, Marksmana, Smithsona, nóż bojowy, toporek, udowy bandolier, dynamit, de facto większość tego, co miała, po czym kiwnęła głową Starowi na znak, że możemy przechodzić dalej. Byle by nie pchał swoich rąk tam, gdzie nie ich miejsce. -
Nie przeszukiwał Cię, a przynajmniej nie od razu. Miałaś nadzieję, że sobie odpuści, ale były to nadzieje płonne, bo chciał jedynie mieć pewność, że nie będziesz stawiać przy tym zbyt dużego oporu. Dlatego najpierw skrępował Ci ręce za plecami, w ramionach, przedramionach i nadgarstkach, nie zważając na to, że były dość ciasne, a Ty spędzisz sporo czasu w podróży, nie tylko tak związana, ale i niewielkiej przestrzeni kufra przypominającego trumnę. Nie chciał pewnie też, żebyś jakoś przywołała Davida, więc od razu wepchnął Ci do ust sporą szmatę, wypełniając je prawie w zupełności, a następnie obwiązał je kolejną. Dopiero wtedy zabrał się za przeszukiwanie Cię,ale scyzoryka w rękawie na szczęście nie znalazł. Potem, przez kilka minut, ku Twojemu rozdrażnieniu, choć nie miałaś pewności, czy dla własnej przyjemności, dokładnie też obmacał Twoje piersi, doskonale pamiętając, że kiedyś ukryłaś tam mały, acz wciąż śmiertelnie niebezpieczny, rewolwer. Dopiero gdy miał pewność, że nic tam nie ma, obrócił Cię w kierunku wyjścia z chaty i klepnął w pośladek, biorąc do ręki ostatnie trzy zwoje lin oraz jeszcze jedną szmatkę.
-
// Nóż bojowy odłożyła już wcześniej, o czym pisałem, a także chcialem jeszcze przed pętaniem po prostu przełożyć opaskę na lewe oko. //
-
//"Odłożyła dubeltówkę, Pokerzystę, Marksmana, Smithsona, nóż bojowy, toporek, udowy bandolier, dynamit, de facto większość tego, co miała, "//
-
//Niewiele zmieniło to moją odpowiedź, praktycznie nic, ale proszę, poprawione.//
-
Za to klepnięcie wyrżnęła nogą do tyłu, z nadzieją na zadanie Starowi “koleżeńskiego” kuksańca. Chce jej zaufania, mógłby przynajmniej darować sobie upokarzanie jej.
Wyszła z chaty. -
Syknął z bólu, więc pewnie trafiłaś, sądząc po tym, jak utykał, wychodząc z domu, to najwidoczniej w prawe kolano. Jednak dość szybko zamaskował grymas bólu swoim zwyczajowym uśmieszkiem i wyrazem pewności siebie. Już na zewnątrz zawiązał Ci szmatą oczy, a właściwie oko, a także związał nogi w kostkach, udach i łydkach. W tym czasie słyszałaś, jak David zanosi Twoją broń do kufra, którą wrzucił, zakrył jedną podłogą, a później pomógł Starowi wrzucić Cię do środka.
- Będziesz miała tu wystarczająco powietrza, żeby się nie udusić, a najbliższy postój odbędzie się za kilka godzin. Miłej podróży. - powiedział jeszcze Jimmy i parsknął śmiechem, zamykając wieko kufra. -
//Od dzisiaj nie wątpię w ich siłę. //
“Trochę tu posiedzę, co?” pomyślała, czekając aż ruszą. Po tym przylgnęła do ścian kufra, chcąc ocenić, jak wytrzymałe są i czy mogłaby je rozsadzić w razie takiej potrzeby. W końcu nie ufała Starowi całkowicie, choć fakt, że rzeczywiście zostawił broń tak blisko niej przydawał mu wiarygodności.
-
//Nie napisałem, że zrobili to szybko, sprawnie i bez trudu.//
Na to się zapowiada, bo nie miałaś pojęcia, gdzie znajdował się dokładnie dom Jimmy’ego Stara, ale pewnie dość daleko, skoro planowali choć jeden postój. Kufer zaś był solidny, nie było szans na to, że zdołasz go jakoś uszkodzić czy zniszczyć. Jednak podczas tych prób odkryłaś wspomnianą wcześniej skrytkę, którą mogłaś otworzyć nawet skrępowanymi z tyłu rękoma, tak jak i zamknąć. Skrytki były po obu stronach kufra, bo wiercenie się w środku jest raczej niewygodne i niezbyt możliwe, więc nieważne, jak zostaniesz ułożona, to i tak zdołasz do niej dosięgnąć. Póki co obie były puste, ale pewnie gdy wyruszycie do wiezienia, to będzie tam ukryty jakiś nóż czy inny ostry przedmiot, abyś mogła z jego pomocą rozciąć krępujące Cię więzy. Były to niezbędne, żeby wydostać się z kufra i wyciągnąć ukrytą pod spodem broń.
Ciężko było Ci ocenić, jak długo podróżowaliście. To głównie przez nudę, nie mogłaś przecież nic nic robić, będąc związaną i zakneblowaną, a i nawet mimo specjalnej opaski, widziałaś jedynie ściany kufra. Było też niewygodnie i duszno, knebel był uciążliwy, a więzy jeszcze bardziej. Jednak w końcu wóz zatrzymał się, a ktoś otworzył górne wieko kufra, słyszałaś też krzątaninę typową dla przygotowywania postoju, rozpalania ogniska czy przygotowywania posiłku. -
// Bruh. //
Hmm, to chyba ten postój o którym mówił Jimmy. Czas wychodzić w takim razie. Stuknęła dwukrotnie o wieko, mając nadzieję na przypomnienie Starowi o sobie. Nie, żeby mógł o niej zapomnieć.
-
Wieko było już otwarte, ale fakt, nie dałabyś rady sama opuścić kufra, więc pomógł Ci z tym Jimmy, odwiązując pęta na rękach, choć wszystko inne pozostawił na miejscu. Najwidoczniej nie miał zamiaru spędzać czasu na rozwiązywaniu Cię, co mogłaś zrobić sama. No i najwidoczniej powinnaś się rozwiązać, a nie rozciąć więzy, które pewnie zostaną później użyte, aby ponownie skrępować Cię na czas dalszej podróży.
-
// I znikam. //
Oczywiście, Jannet o wiele bardziej wolałaby porozcinać więzy. Szybciej i mniej żmudnego pierdzielenia się, ale rozumiała, że teraz warunki są inne. Zaczęła rozwiązywać się, poczynając od stóp. Po tym podniosła się i wylazła z kufra, zabierając liny i swoją broń. Rozejrzała się po tym, co już rozstawili Jimmy i David.
-
Pozostawiłaś wciąż opaskę na oczach, choć i tak przez nią widziałaś, oraz knebel w ustach, których również wypada się pozbyć. Tamci dwaj zdołali za to już puścić konie na popas, przygotować drwa, zapewne zabranego ze sobą, na opał, a rozpalaniem ogniska zajmował się Jimmy. Tymczasem David przygotowywał Wam jakiś posiłek ze skromnych zapasów, które tamci zabrali na drogę.