Miasto Hammer
-
Coś zapewne osiągnąłeś, ale nie wiesz co dokładnie. Tymczasem najemnik, z którym rozmawiałeś, był już prawie martwy. Przynajmniej Twój krzyk i atak Magią obudził resztę, którzy chwycili za broń.
- Wywabcie ich i osłońcie mnie dopóki nie skończę inkantacji. - powiedział Magnus na tyle głośno, abyście go słyszeli, ale nie krzyczał, aby pozostali nie mieli okazji zrozumieć, jaki ma plan. Po tym wbił kostur w ziemię i zaczął mruczeć zaklęcie, wykonując przy tym odpowiednie ruchy rękoma. -
Ukląkłszy nad powalonym najemnikiem i przystąpił do leczenia.
Byli w środku walki i musiał poradzić sobie z nim tak szybko, jak to możliwe.
Spróbował tylko ustabilizować jego stan i zostawić resztę na potem - wolałby nie ratować za chwilę Magnusa…
- Nie ruszaj się. Nie mam czasu by cię leczyć, ale przeżyjesz. Leż! -
Szło sprawnie i może rzeczywiście byś go uratował, gdyby nie to, że leczenie kogoś w ferworze walki to kiepski pomysł. Uświadomił Cię w tym jeden z wrogów, wojownik w masce, pancerzu i pelerynie, z zakrzywionym mieczem długim w dłoniach, który nagle wyłonił się z mroku i wzniósł go, aby ściąć Ci głowę. W tej sytuacji musisz podjąć decyzję: Ratować siebie i zostawić najemnika na śmierć czy spróbować do ostatniej chwili ocalić jego, ale zginąć?
-
Pff… to szermierz się odsłonił stając nad magiem z mieczem.
Uderzył szybko, tak jak było najprościej - od dołu i pachnąc do tyłu, tak aby wyrzucić go w powietrze i odepchnąć na przynajmniej 4-5 metrów.
Aiden nie miał zamiaru ani umierać, ani otwierać im drogi do Magnusa swą ucieczką.//mam nadzieję że nie umrę ;-;
-
Udało się, ale przez to jednocześnie przerwałeś leczenie najemnika, którego stan wciąż się pogarszał.
- Do mnie! - krzyknął Magnus, a Ty odwracając się zauważyłeś, że tylko on i Nag trzymają się jeszcze na nogach. Lub ogonie. Pozostali najemnicy byli już martwi, jeden został przed chwilą nawet dobity poprzez ścięcie głowy przez wojownika, który wyglądał identycznie jak ten, którego odepchnąłeś. Po Hobbicie nie było za to śladu, a z tego, co już wiesz o jego rasie, to albo zginął, albo gdzieś uciekł i teraz ukrywa się, oczekując na koniec walki. -
Chyba możemy się zgodzić że to ta chwila w której należy odłożyć urażoną dumę na drugi plan i spróbować przeżyć.
Porzucając bez słowa konającego i ignorując przeciwnika, który dobijał rannych ruszył czym prędzej do Eerciego i Magnusa.
Lepiej żeby jego zaklęcie zadziłało…
W przypadku ataku na swoją wielmożną osobę kontrował magią,… i kurczowo trzymaną laską. -
Zewsząd otaczali Was tajemniczy wojownicy, wszyscy odziani w te same stroje, uzbrojeni w te same miecze, z identycznymi maskami na twarzach, co do których nie miałeś wątpliwości, że będą Ci się teraz śnić po nocach.
- Kufer. - powiedział krótko jeden z nich, wskazując mieczem na wóz, przy którym stałeś Ty i pozostali najemnicy.
- Za dobrze mi za niego płacą. - odparł zdecydowanie Magnus i dokończył inkantację, stukając kosturem w ziemię. Początkowo nic się nie działo, co zdziwiło tak Ciebie, jak i Waszych wrogów, którzy nawet ośmieleni tym ruszyli naprzód o kilka kroków, ale zdążyli zrobić tylko tak małe postępy, gdy nagle Was i wóz z cenną zawartością otoczył ognisty okrąg, a po nim kolejny, jeszcze jeden… Łącznie było ich sześć, aż Magnus nagle rozsunął szeroko ramiona, przechodząc płynnie z obrony w atak, gdy ściany ognia poleciały w kierunku zdziwionych wrogów. Niektórzy odbiegli, inni uskoczyli, ale większość została zapalona. Gdy Magnus wypuścił ostatni ognisty krąg, żaden z wrogów nie pozostał żywy na polu bitwy, a ledwie kilku uciekło. -
- WOW! - jednak członkowie Rady to zupełnie inny poziom.
A może skorzystać z okazji i nauczyć się magii ognia?
- Ktoś ranny? - zapytał spoglądając po pozostającej przy życiu dwójce towarzyszy. Jeśli nie wymagali pomocy medycznej, a w zasięgu wzroku nie było przeciwników do ścigania, pochwycenia i torturowania z okrucieństwem do którego zdolni są tylko wysoko urodzeni ruszył do wozu po swoją torbę (i owsiankę uwu). -
Wszyscy trzymali się dobrze, a żaden przeciwnik nie ostał się w zasięgu wzroku żywy. Eerci i Magnus nie mieli żadnego zbędnego balastu, więc ten pierwszy zabrał kufer i zaczął pełznąć w gościńcem w kierunku miasta.
- Konie uciekły lub je zabili. - wyjaśnił Magnus i również ruszył w drogę, nie było najwidoczniej sensu czekać tu na kolejnych wrogów. -
- Tak bez śniadania?! - podążył za nimi jedząc swoją owsiankę… miał jeszcze trochę suchego prowiantu jeśli im nic nie zostało…
Szczerze mówiąc, nie chciał się z nimi rozstawać po ukończeniu misji. Razem było o wiele milej… i bezpieczniej
-
//Nic już po drodze nie planuję, także zmiana tematu. Zacznę Ci w Kasuss, gdy będziesz na miejscu.//
-
Ten post został usunięty!
-
Jonathan Waasi
Pokazał dodatkowe kilka złotych monet.
- Pieniądze mam - odpowiedział. - Umiejętności w walce też są, tatuś chciał zrobić ze mnie kiedyś rycerza.
Była to pozornie bezużyteczna informacja, ale zaznaczył tym samym, że nie da się tak łatwo, jeżeli ktoś spróbuje go zabić i okraść. Niech dwa razy pomyślą, zanim zadziałają, szumowiny uliczne. -
- Więc dlaczego skończyłeś rozmawiając z żebrakiem w jakiejś uliczce w Hammer?
-
Jonathan Waasi
- NIe konkuruje się z Paladynami, o czym wówczas jeszcze nie wiedziałem, przyjacielu.
Powoli denerwował go ten bezdomny, lecz informacje informacjami, potrzebował ich. -
- To wie każdy. - odparł, wzruszając ramionami. - To mnie przekonuje. Mów, co chcesz wiedzieć.
-
Jonathan Waasi
- Głównie informacje na temat ich siedziby w Hammer. -
- Pamiętasz tych Paladynów przed bramą? Tamci jeszcze uprzedzają, że będą badać cię Magią Światła. Wartownicy pod siedzibą robią to na każdym przechodniu w zasięgu wzroku i to tak, że nikt z nich nic nawet nie czuje. Wiem, że jest na pewno główne wejście, silnie strzeżone, nie do prześlizgnięcia się, ale pewnie są też jakieś inne, dla giermków, służby i innych takich. Radzę zacząć od tego. Ale nieważne jak wejdziesz, ważny jest powód. To musi być coś dobrego, żeby wpuścili cię do środka, bo chyba na tym ci zależy, nie? W większości przypadków wartownicy odprawiają z kwitkiem, jeśli to pierdoła, w innych ktoś od nich przychodzi do ciebie przed bramę, nie wiem co musiałbyś im wcisnąć, żeby zaprosili cię do środka.
-
Jonathan Waasi
- Łapię. - Rzucił mu monetę. - A powiedz, chciałbyś zarobić? -
- A wyglądam jakbym nie chciał? Uprzedzam tylko, że cenię swoje życie, nieważne jakby marne było, bardziej niż kilka monet.