Wielkie Równiny
-
Spojrzała na niego wrogo, dając znak temu, że cokolwiek powie, będzie miała to w głębokim poważaniu, przynajmniej tak teraz sądziła. Rzuciła scyzoryk pod jego nogi.
— Naprawdę myślałeś, że dam się zamknąć w tej skrzyni bez żadnego planu awaryjnego i zawieźć nie wiadomo gdzie, bo powiedziałeś, że tym razem nie zdradzisz mnie za kilka monet więcej? — Syknęła z wyrzutem, wciąż silnie pamiętając wydarzenia z Imperium. Wbiła wzrok w jego oczy. — Prawie mi Cię żal. Najwidoczniej nie jesteś tak dobry jak myślisz. -
Widać, że Twoje słowa go zaskoczyły, może i spodziewał się jakiejś formy zabezpieczenia z Twojej strony, ale już nie takiej reakcji. Jednak dość szybko się opanował, nawet nie wyglądał na wściekłego, ale może po prostu dobrze to ukrywał. Nic nie powiedział, rzucił Ci tylko wędzidło ze skórzanymi paskami.
- Pospiesz się, sępy już krążą, niedługo zlecą się dzikusy albo inni ludzie. - mruknął, krzyżując ramiona na piersi w geście wyczekiwania. -
Bez słowa chwyciła wędzidło i umocowała je w swoich ustach, nie zmieniając butnego wyrazu twarzy. Po tym na powrót położyła się do skrzyni.
-
Star od razu zacisnął paski z tyłu Twojej głowy, o wiele ciaśniej, niż było to konieczne, powodując lekki ból oraz zmuszając Cię, żebyś zacisnęła zęby na wędzidle. Później, z pomocą nowych sznurów, bo te przecięte wcześniej już do niczego się nie nadawały, ponownie skrępował Ci ręce w ramionach, przedramionach i nadgarstkach, dodatkowo łącząc kolejnym sznurem więzy w nadgarstkach z tymi w kostkach, przez co jeszcze bardziej ograniczył Ci możliwości poruszania się, które wcześniej i tak nie były zbyt szerokie. Na koniec zabrał scyzoryk, który schował do kieszeni, pozbawiając Cię możliwości uwolnienia się we własnym zakresie, gdyby zaszła taka potrzeba, a później zawiązał Ci oczy i zatrzasnął wieko kufra. Po kilku minutach wóz ruszył w dalszą podróż, a tak krótki czas pozwolił Ci boleśnie odczuć skutki zmiany więzów i knebla, to wszystko było o wiele bardziej niewygodne, wzbudzało większy ból, dyskomfort i drętwienie kończyn, a do tego w tak krótkim czasie, więc strach pomyśleć, co będzie dalej, jeśli nie będziecie organizować regularnych postojów lub pęta i nowy knebel, przy którym ten złożony z dwóch szmat nie wydawał się żadnym problemem, nie zostaną w żaden sposób poluźnione.
-
Chociaż więzy boleśnie wpijały się w jej ciało, to Jannet odczuwała pewną satysfakcję związaną z tą całą sytuacją; Star związał ją o wiele solidniej niż wcześniej, czyli musiała zaleźć mu za skórę, a to było wystarczające, by rudowłosa czuła się zwycięska.
Spróbowała ułożyć się tak, by ograniczyć ból na tyle, na ile było to możliwe, by jakoś zdzierżyć dalszą drogę. -
Niewiele to pomogło, a choć ciężko było Ci liczyć upływający czas, to na pewno minęło kilka godzin, nim wóz wreszcie się zatrzymał.
//Zmiana tematu. Zacznę Ci w nowym temacie. Nie jestem jeszcze pewien, jak go nazwę, ale nie planuję dodać więcej, niż jednego, więc znajdziesz go bez problemu.// -
// W porządku, będę go wypatrywał. //
-
Post startowy
Kyle co chwila poganiał swego konia, aby utrzymać się w pobliżu pozostałych jeźdźców. Cała ta podróż wykańczała go, od ciągłej jazdy w siodle cały tyłek mu stwardniał. Ale jeden z najemników którego wynajęli postawił sprawę jasno - mają utrzymywać takie temp na jakie pozwoli wytrzymałość koni. Sam dobrze zdawał sobie sprawę dlaczego. Aby dotrzeć do Czatów, musieli przebyć całe Wielkie Równiny, a jeśli zwolnią prawie pewne jest że w końcu dzikusy zastawią na nich zasadzkę. Od szybkości zależy ich przetrwanie. Dlatego nieliczne postoje jakie trzeba było zrobić, powodowały takie napięcie. Na szczęście ci najemnicy to zawodowcy, potrafią radzić sobie nawet z każdym zagrożeniem na tych ziemiach. Kyle zacisnął więc zęby i kontynuował jazdę.
-
Na szczęście pokonaliście już sporą część trasy, a żaden tubylec czy groźny zwierz się na Was nie czaił, a tak przynajmniej wydawało się Tobie, inni, bardziej doświadczeni ludzie mogli mieć inne zdanie na ten temat, ale jeśli już, to woleli nie mówić i nie siać zbędnej paniki. Ogółem niewiele mówili, ale to i tak lepiej, niż gdyby mieli wypytywać o cel podróży. Z nimi mógłbyś być nawet szczery, to zwykłe strzelby do wynajęcia, wątpliwe, żeby mieli coś przeciwko Twoim praktykom, ale mogliby przypadkiem, lub umyślnie, dzięki perspektywie nagrody, donieść coś o tym takim, którzy zdecydowanie mieliby coś przeciwko.
-
Kontynuował jazdę. Splunął i spojrzał na pozycję słońca. Potem ostrożnie sprawdził dokładną godzinę w swoim zegarku. Nie mógł się doczekać kiedy zatrzymają się na postój.
-
Niestety, patrzenie to na słońce, to tarczę zegara nijak mogło to przyspieszyć. Dopiero po kolejnych dwóch męczących kwadransach jazdy, przywódca rewolwerowców dał znak dłonią, aby się zatrzymać. Mógł równie dobrze ostrzegać Was przed zasadzką tubylców, ale gdy po chwili się uspokoił, to znaczyło, że rzeczywiście nadeszła pora na postój i odpoczynek.
-
Nareszcie - pomyślał. Nie schodził się jeszcze z konia, bo może będę musieli przejść jeszcze kawałek w bardziej ustronne miejsce. Zwrócił się za to do najemników:
- Cóż, to nie jest moja pierwsza podróż do Czatów, ale niezbyt orientuje się ile już przebyliśmy drogi. Myślicie, że kiedy dojedziemy do celu? -
- Około połowy drogi. - odparł jeden z rewolwerowców. - Na miejscu będziemy za dwa dni w najlepszym wypadku, przez pogodę, tubylców albo dzikie zwierzęta może się to przedłużyć.
Rzecz jasna zależało mu na wypłacie, więc nie wspomniał, że możecie też nigdy nie dotrzeć na miejsce, a przynajmniej niekoniecznie w komplecie. -
Napił się wody z manierki. Ta wiadomość nie pokrzepiła go za bardzo. Jeszcze całe dwa dnie drogi?
- Zatrzymujemy się tutaj na noc? - zapytał
//W sumie nie wiem, dlaczego zacząłem post tutaj, mogłem zacząć od razu w Czatach. Masz już w planach jakieś wydarzenia czy możemy przewinąć akcje?// -
- Tutaj, za dwa kilometry, dziesięć, czy kilka kilometrów temu… Co za różnica? Wszystko tu wygląda tak samo.
//Jakieś plany mam, ale i tak nie wprowadzę ich tak z marszu, daję Ci też szansę na pogadanie z NPC, jeśli masz na to rzecz jasna ochotę.// -
- Taaa w sumie racja. Dziwne, że w ogóle wiemy gdzie jechać bez żadnych znaków orientacyjnych. Hehe - zaśmiał się nerwowo. Zapytał Bernarna, bo to on tutaj dowodził - Może już zejdziemy z koni?
-
Pokiwał głową, a wszyscy po chwili znaleźli się na ziemi, zapalając fajki, pijąc wodę lub alkohol z manierek, zjadając trochę suszonego mięsa i tak dalej.
- Jesteś jeszcze tu nowy. - skomentował przywódca rewolwerowców, choć nie był to ton prześmiewczy, nie wywyższał się też, raczej z obojętnością stwierdzał fakt. - Gdy minie więcej czasu, nauczysz się rozróżniać jedną kępę trawy tutaj od drugiej, takiej samej. Zwłaszcza jak pokonujesz tę samą trasę kilka razy w ciągu miesiąca. -
Ściągnął co się da, żeby odciążyć konia, zostawił jednak siodło, nigdy nie wiadomo czy nie trzeba będzie szybko ruszać. Zdjął mu uzdę, żeby zwierzę mogło podjeść trawy. Pogładził go również po szyi. W czasie tych czynności odpowiedział:
- Nah, nie sądzę abym kiedykolwiek się tego nauczył. Jakoś nie mam w planach częstszych podróży tą trasą. Wy to co innego. Dam głowę, że w czasie waszej pracy zdarzyły się setki przygód wartych opowiedzenia. - spojrzał znacząco na rewolwerowca.
-
- Głównie walki z tubylcami i dzikimi zwierzętami, nigdy nie mieliśmy ze sobą nic, co przykułoby uwagę bandytów. - odparł, również wypuszczając swojego konia na krótki popas, jak i zrobili pozostali. - Ale fakt, trochę tego było.
-
Wyciągnął swoją porcję suszonego mięsa i zaczął jeść. Nie było najbardziej wykwintne pożywienie, ale grunt że mając cokolwiek w ustach, od razu poprawił mu się humor.
- A zechciałbyś opowiedzieć o którejś z nich?