Hrabstwo Nagren
-
– Dobra, dobra. Co mam teraz, kurwa, robić? Pilnować jej czy upiec jakiegoś wieśniaka?
-
- Kurwa, jełopie, Ty to tylko jedno byś we łbie miał! Daj ją tamtym dwóm debilom i niech sobie radzom, a Ty siedź na dupsku na górze, póki mamy Maga, to im trudnij będzie się do nas dostać, ta?
-
Coś tam burknął, coś tam mruknął, coś tam warknął, ale zrobił tak, jak mu kazał. Nie chce mu się teraz z nim kłócić, bo jeszcze zaczną się napierdalać. Odniósł to rude kurwiszcze, a potem wlazł na mur i usiadł sobie na jakimś krzesełku czy też stołku.
-
Stołka nie było, ale w sumie jakiś trup pechowego wieśniaka spełniał swoje zadanie. Widziałeś ze swojego miejsca jak tamci puszczają konie na popas, przygotowują obozowisko i tak dalej. Nie byli też głupi, zaczęli ścinać drzewa i kopać doły oraz wycinać darń, najpewniej spodziewali się długiego oblężenia i nie chcieli, żeby skończyło się po Waszym jednym nocnym wypadzie.
-
No to, kurwa, za ciekawie to nie wygląda. Jak będą tak siedzieć na dupie w tej wiosce, to będą musieli w końcu coś zrobić. Albo zaatakować, albo żywić się wieśniakami i czekać, aż te ludki przybędą i zabiorą tych wieśniaków. Agrag nie jest taki głupi i pewnie coś wymyśli. W końcu oni wszyscy siedzą w tym samym bagnie pewnego zielonego Ogra.
-
Sam też mógłbyś ruszyć mózgownicą, poza Agragiem Wybebeszaczem jesteś tu jedynym kompetentnym Orkiem, który da radę popchnąć ten burdel na kółkach do przodu, gdyby było trzeba.
-
No może i jest konomonopentnenym… no kurwa, może i ma coś pod czachą, ale Agrag pewnie będzie miał w chuju jego ewentualny plan, nawet jeżeli z perspektywy Narhbuba będzie on zajebisty. No ale wbije chuja w powidła i pomyśli, co można by zrobić. Można by zaatakować, ale teraz, od razu zanim te kurwy się na dobre rozstawią, ale chuj wie czy Agrag na to pójdzie. Zostawienie tych wieśniaków tutaj i spierdolenie z tej wiochy pod osłoną nocy też pewnie nie wchodzi w grę. Ludki nie są na tyle głupie, by trzymać Orków głodem, a tym bardziej, że mają przy sobie wieśniaków i tę rudą szmatę. Nawet tych ludków będzie kosztować takie długie siedzenie na dupie. A chuj, jak się prześpi trochę, to może mu coś wpadnie do tego łba.
-
Ano, może i wpadnie: Pomysł albo i jaka strzała, jakby tamci zaatakowali, gdy śpisz… Ale nim zdążyłeś się nad tym dobrze zastanowić, to już zasnąłeś, a budząc się wieczorem, nie zauważyłeś, aby coś się zmieniło, poza tym, że tamci już pobieżnie ufortyfikowali obóz i rozpalili ogniska, z których niósł się smak smażonego mięsa… Zaczął się koszmar oblężonego.
-
No to mu się drzemło, kurwa. Rzucił okiem na wiochę, w której przesiaduje. Czy Orkowie robią jakieś fortyfikacje albo przygotowują się w jakiś sposób czy coś?
-
Orkom raczej obce było pojęcie obrony, a oblężenia znali, choć od tej drugiej strony murów, więc nie, absolutnie nie robili nic, może poza czyszczeniem i sprawdzaniem broni, poza tym spędzali czas na spaniu, gwałceniu chłopek, męczeniu wieśniaków, okładaniu się po mordach dla rozrywki, jedzeniu, chlaniu, rzucaniu ostrymi przedmiotami do celu (zwykle unieruchomionego wieśniaka) i tym podobnymi.
-
Dobrze, że on wcześniej wyczyścił i naostrzył swój topór. Napierdalanka tępym toporem jest gorsza niż z takim o, zajebiście naostrzonym. Skoro już się obudził, to przydałoby się zejść na dół, zjeść coś i może powiedzieć Agragowi o jego przemyśleniach. Przed zejściem rozkazał jakiemuś tam Orkowi, aby pilnował z góry i w razie czego darł ryja.
-
Wyrobiłeś sobie już w tej grupce pewną reputację, a fakt, że znałeś Magię tylko dodawał Ci autorytetu, więc zagadany Zielonoskóry pokiwał głową i ruszył zająć Twoje miejsce. Na dole wypatrzyłeś tak zapasy świeżego lub wędzonego czy suszonego prowiantu wieśniaków, jak i piekące się na rożnie zwierzęta. Agrag również był, na uboczu, chodząc w jedną i drugą stronę, widocznie ostro wkurwiony, mrucząc coś pod nosem od czasu do czasu.
-
Pewnie myśli. Taaa, pewnie myśli. Podszedł do Agraga i zagadał:
– No, kurwa, wykminiłeś coś, druhu? -
- Że jest chujnia i cwelisko, kurwa. - warknął, widocznie wkurwiony, ale nie tyle na Ciebie i Twoje pytanie, co na całą tę sytuację w jakiej się znaleźliście.
-
– Mam ci powiedzieć, co ja myślę o tym wszystkim?
-
- A myślisz? Chujnia i tyle. Ale ta, dawaj.
-
– No to ja widzę dwa wyjścia, kurwa. Zaatakować ich pod osłoną nocy, podpalić kurwy, wyrżnąć każdego w pizdu, zabrać całe żarcie i wrócić tutaj. Albo po prostu, kurwa, przeczekać. Wiedzą, że mamy rudą szmatę i wieśniaków i w końcu zaczniemy ich zjadać, bo nie będziemy mieli co opierdolić. Oni wieczność czekać nie będą, więc albo pierwsi nas zaatakują, jak będziemy chude pizdy, albo nas zagłodzą. Ich też to będzie, kurwa, kosztować to wszystko, więc całą wieczność nie będą siedzieć na dupie. – zaprzestał tego paplania na chwilę i pozbierał myśli. – Albo zapierdolmy tę rudą szmatę, utnijmy jej łeb i wyślijmy im jakiegoś wieśniaka z tym rudym łbem. Nie wiem, kurwa, ludziki powinny coś wymyśleć, a nie sobie spierdoliły stateczkiem.
-
- Pierdolce. - skomentował, mając na myśli Waszych pracodawców. - Oni wiedzo, że my spróbujem wyjść, dlatego nie możem wyjść… Chyba żeby tak jakoś siem przekraść tyłem czy co i wtedy ich obejść i jak nie przypierdolić… Noo, to to jest plan. A oni to se mogą czekać, inne chopy to siem zatrzymały daleko stąd, jak poszli se na własną rękę napadać, to nam ze pomoco nie przyjdo. A ja zdechnąć z głodu to nie chcem. A jak zbijem kurwę to oni nas też rozpierdolo, ona musi mieć jakomś… no… wartość dla nich.
-
— Albo się przekradamy, albo wyrżniem tych wszystkich kurwiów w nocy. Ja tak to widze i innego wyjścia no nie ma.
-
- A ja Ci mówiem, że to chuj i siem nie uda. Że to gupie i oni tylko na nas czekajo. Także chuj, idziem.