Leśny Trakt
-
// Żebyś nie narzekał, że łebe łebe, Radio zaś nie odpisuję: właśnie myślę nad tym “konstruktywnym pomysłem”. Nie chcę wcielać w życie jakiegoś miernego planu, bo wiem, że wiele z moich obecnych działań zaważy na tym, jak potoczy się fabuła naszej szlachcianki. //
-
//Otóż i tak będę narzekać.//
-
— Informacje moglibyśmy wymieniać za pomocą wyznaczonych w tym celu, zaufanych wysłanników. — Odpowiedziała po dłuższej chwili namysłu. — Pod pretekstem polowań czy chociażby zbierania grzybów mogliby spotykać się w skrytym miejscu na skraju lasu i tam przekazywać wszystko, co niezbędne. Jednak musiałyby być to naprawdę odpowiednio dobrane osoby.
-
- No to ja wyślę Prześnogórkę. - odparł, wskazując na wielkiego chłopa z drewnianym młotem w dłoniach. - Ufam mu bardziej niż dla własnego syna. No, żadnego w zasadzie nie miałem, ale on bardziej godny zaufania niż wszyscy inni wieśniacy wzięci do kupy.
-
— Świetnie, a my wyślemy… — Tutaj spojrzała pytająco na Gelu, w końcu on znał swoich ludzi najlepiej i wiedział, kto nada się do takiej roboty.
-
Skinął głową i wyznaczył jednego z towarzyszących Wam Elfów, zdaje się, że tego, który związał Cię, zakneblował i zawiązał oczy przed wyjściem z obozu.
- Wszystkim moim podwładnym ufam tak samo. - odparł, co było aluzją do słów sołtysa, który zdawał się ufać wyłącznie temu jednemu chłopu. - Ale Ivor jest z nich wszystkich najszybszy, najzwinniejszy i najwięcej czasu spędził pośród ludzi. Doskonale się do tego nada. -
— Dobrze! — Złączyła dłonie. — W takim razie kwestię wymiany informacji mamy za sobą… A wątpię, czy jest jeszcze coś, co moglibyśmy obecnie załatwić. — Ponownie spojrzała pytająco to na Gelu, to na Bemiasza, nie wiedząc czy powinna już zakończyć rozmowę, a może pominęła jakiś kluczowy temat? — Jest? — Dodała już ciszej.
-
Chwilowo nie, czego wszyscy byli świadomi i Bemiasz znów Ci się ukłonił, skinął lekko głową Gelu i odszedł z powrotem do wioski ze swoim postawnym ochroniarzem.
-
A wtedy Densissma odetchnęła głęboko, jakby odjęto z jej barków wielki ciężar.
— Jak poszło? Dobrze? — Spytała niepewnie Gelu, nie wiedząc jak ocenia jej negocjacje z Bemiaszem. Bała się, że mogła bardziej zaszkodzić, aniżeli pomóc jej i ich sprawie. -
- Jeśli jego lojalność jest taka, jak nas zapewniałaś, to tak. Ale obstawę moimi zwiadowcami wioskę i prowadzącą do niej drogę, jeśli spróbuje nas wydać Gideonowi to dowiem się o tym o wiele szybciej, niż tamten zdąży przysłać tu swoich Orków na pomoc.
-
— Rozumiem. — Lekko kiwnęła głową. Wygląda na to, że Gelu ma wszystko pod kontrolą, to ją uspokoiło. Chociaż prędzej czy później Densissma będzie musiała stać się bardziej niezależna…
-
Skinął głową, wpatrując się w Ciebie wyczekująco, podczas gdy pozostałe Elfy uważnie obserwowały horyzont. Najwidoczniej czekał na jakieś inne kwestie do omówienia czy pytania lub decyzję na powrót do obozu. Nic dziwnego, tylko tam byliście, póki co, bezpieczni, im dłużej przebywacie z dala od umocnionego obozu Leśnej Straży, tym większe grozi Wam niebezpieczeństwo.
-
— …W takim razie chyba możemy wracać. — Powiedziała niepewnie. Wciąż nie czuła się osobą odpowiedzialną za decyzje, ale wszystko wskazywało na to, że będzie musiała pogodzić się z tą rolą.
-
Szybko i sprawnie związano Ci ręce w nadgarstkach, zakneblowano usta i zawiązano oczy, a gdy zostałaś kilka razy okręcona w miejscu, abyś nie mogła zapamiętać drogi, ruszyliście w drogę powrotną do obozu Leśnej Straży.
//Masz plan na własne działania w kwestii odbijania swoich ziem czy coś?// -
Dała się poprowadzić do obozu.
// Szczerze? Nie. Chociaż myślałem o odwiedzeniu Heśnika (kto wie, czy Gideon po prostu nie zełgał na jego temat) oraz odszukaniu niedobitków wojów ojca Densissmy. Jednkowoż myślałem, że to Gelu będzie odpowiadał za większość strategii, co nie oznacza, że nie mogę myśleć inaczej. //
-
Trafiliście tam dość szybko, Elfy pozbyły się na miejscu Twoich więzów, knebla i opaski na oczy, zostawiając to wszystko i odchodząc.
//Sam na to bym nie wpadł i jak na moje to ciekawe pomysły, które można poprowadzić, także śmiało.// -
Więc Densissma zaczęła kręcić się po obozie, szukając Argoksa. Musiała poprosić go o radę.
-
Poszukiwania były bezowocne, ale w końcu na niego trafiłaś, szczęśliwym trafem przechodząc akurat obok wejścia do ufortyfikowanego obozu, którym to wkraczał ludzki wojownik i kilka Elfów, powracając zapewne z jakiegoś patrolu.
-
“Dopiero wrócił.” Pomyślała. “Nie będę go teraz męczyła, pewnie jest zmęczony”
Tak postanowiwszy, na razie nie nachodziła jego namiotu, za to kręciła się gdzieś w okolicy, by odczekać około dwóch kwadransów i dopiero po tym czasie zajrzeć czy wojownik jest zajęty. -
Siedział na jakimś pieńku przed swoim namiotem, z wiaderkiem wody i szmatką, za której pomocą czyścił swoją tarczę i topór, ale nie miałaś pewności, czy była to dla niego forma odpoczynku, czy kolejny obowiązek, ani czy czyścił zwykły burd czy może orczą krew. Tak czy siak, nie miałaś już co się cofać, aby wracać później, bo sam Cię dostrzegł i skinął Ci głową.