Nizina Devon
-
- Cóż… chyba tyle to dam radę. - powiedział niepewnie
-
Evan stanął na koźle i zaczął się rozglądać. Przemówił do konia, tak iż ten zaczął zwalniać. W końcu usiadł i przejął wodze, po czym zjechali w lewo.
-
- Coś znalazłeś?
-
— Ano. Kilka domów. Ale nie mam pojęcia kto tam mieszka.
I rzeczywiście, polną drogą dotarli na podwórze, gdzie było kilka domów. Jak na razie na spotkanie wyszedł im kot. -
- Widzisz może jakąś karczmę, czy coś w ten design? - zapytał samemu rozglądając się po wsi.
-
— Mówi się deseń. I nie, nie wydaje mi się. A co? Zgłodniałeś?
-
- Wejście do karczmy byłoby łatwiejsze niż nachodzenie ludzi po domach. - zszedł z wozu i jeszcze raz rzucił okiem po wiosce. Czy któryś z budynków miał może szyld, lub coś w ten deseń?
-
— Słusznie.
Ukucnął i pogłaskał kota. Odnalazł w końcu szyld zielarki-lekarki. Nada się? -
- Lepszy rydz niż nic. - pomyślał sobie, po czym delikatnie otworzył drzwi do sklepu zielarskiego i rozejrzał się po jego wnętrzu.
-
Gdy wszedł, zadzwonił dzwoneczek. Wewnątrz pachniało cynamonem i miętą. Dziwna, ale wcale nie tak zła kombinacja. Evan po paru minutach dołączył do niego z naręczem książek. Mieli przez sobą regał pełen przegródek, najwyraźniej zastawiony woreczkami ziół. Zza regału wysunęła się niewysoka, blondwłosa kobieta. Na pierwszy rzut oka mogła mieć ze czterdzieści lat.
— W czym mogę pomóc? -
Podszedł lady, zakładając że taka była oczywiście, i z serdecznym uśmiechem zagadnął kobietę.
- Dzień dobry. Czy wie pani czy gdzieś w okolicy nie znajdę kogoś kto ma Kartę? -
Zastanowiła się.
— Byłby mój mąż, ale w tej chwili nie ma go w domu. -
Oczy szerzej mu się otworzyły. Nie liczył że faktycznie odnajdzie tu kogoś z Kartą.
- A gdzie go w takim razie możemy znaleźć? -
— Tego nie wiem. On często dużo podróżuje i niełatwo go znaleźć. Ale niedługo powinien wrócić. Może zostaniecie na herbatę?
-
- Ja z chęcią, bardzo dziękuję. - spojrzał się pytająco na Evana. Teoretycznie mógłby znaleźć inny środek transportu, albo w ostateczności iść z buta, ale wolał tego nie robić.
-
Evan kiwnął głową i zaproponował kobiecie książki, które przytachtał. Położył je na ladzie.
— Zaraz je przejrzę. Rozgośćcie się.
Wskazała krzesła, na których kogli usiąść. -
Usiadł na jednym z nich.
- Bardzo ładny sklep. Przyjemnie swojski. - skomplementował. Pytania typu “jak wam się powodzi” chyba nie mają tutaj sensu, zważywszy na fakt że nie ma tutaj waluty. -
//skacowany come back
-Też z Farii?- Eva uniosła brew, opierając policzek o dłoń, jednak pusto wpatrując się w przestrzeń przed nią. Skoro mężczyzna był ojcem dziewczynki, to logiczne byłoby że pochodzą z tego samego miasta.
Chyba. -
gula
Kobieta wstawiła wodę na herbatę. Ostatecznie wypożyczyła wszystkie książki, a następnie rozsiadła się na wolnym krześle.
— Właściwie się sobie nie przedstawiliśmy. Jestem Patrycja.vapen
Pokręcił głową.
— Bo tata jest ze Świata!
Mężczyzna zaśmiał się i poczochrał włosy dziewczynki. -
- L. J. Bardzo miło poznać. -