Seyo
- 
Wikuś 
 Powoli przybijali. Skądś dochodziła muzyka taneczna. Latały lampiony, u brzegu ktoś łowił ryby. Kapitan wydał kilka rozkazów. Byli naprawdę blisko.
- 
Odeszła od poręczy i udała się wolnym krokiem do miejsca, w którym schodzi się ze statku. Miało ono pewnie jakąś nazwę, ale Natasha nie była tym na tyle zainteresowana, by męczyć jakiegoś marynarza pytaniami. Stanęła gdzieś w jego pobliżu czekając, aż statek zatrzyma się w porcie. 
- 
Potrwało to z jeden kwadrans czy dwa, ale w końcu opuszczono trap i Nat mogła sobie zejść. Kapitan odebrał popielniczkę i jeszcze raz ją pożegnał. 
- 
Pomachała na pożegnanie kapitanowi i zeszła na ląd. Ruszyła ulicą rozglądając się po drodze po okolicy, przy okazji czego podziwiała otaczające ją miasto oraz szukała przechodniów, których mogłaby pomęczyć pytaniem albo dwoma. 
- 
Przechodniów akurat mijała naprawdę dużo. Ludzie przekrzykiwali się, szli do knajp, sprzedawali kwiaty i mnóstwo szpargałów. Stragany były wszędzie. Natasha nad sobą widziała przejścia i ludzi obserwujących, co się dzieje na dole. 
- 
Zdecydowanie chciała przyjrzeć się straganom, ale postanowiła w pierwszej kolejności zdobyć informacje na temat osoby, od której miała nadzieję zdobyć w następnej kolejności kartę. Podeszła do pierwszego lepszego przechodnia. 
 -Hej, sorki, ale wiesz może, gdzie znajduje się koleś imieniem Shizuo?
- 
— Shizuo? Pewnie gdzieś w centrum. Nie lubi portu, odkąd pokłócił się z kilkoma kapitanami o uszkodzenia statków i szajs lądujący w morzu. 
- 
-A którą drogę dostanę się do centrum? 
- 
Kobieta objęła się ramionami. 
 — Chyba każdą, nie? Ja zawsze szłam przed siebie.
- 
-Okej, dzięki. 
 Natasha ruszyła więc przed siebie idąc przy tym dość wolnym tempem, gdyż przyglądała się po drodze wszystkim mijanym straganom oraz restauracjom.
- 
Widziała nakręcane zabawki, tańczące węże, cuda na kiju. Nagle jednak usłyszała huk. 
- 
Przerwała na chwilę oglądanie zabawek. Rozejrzała się za źródłem huku sprawdzając przy okazji, jak na dźwięk reagują inne osoby w tłumie. 
- 
Ludzie zaczęli schodzić z głównej drogi. Huk powtórzył się, tym razem bliżej. 
- 
Uznając, że miejscowi ludzie pewnie wiedzą, co robią, także zeszła z głównej drogi nadal rozglądając się, co spowodowało huk. 
- 
Były to najwyraźniej beczki, które rzucone dość mocno rozbijały się o chodnik. Natasha słusznie zeszła z drogi, bo jedna właśnie leciała w tamtą stronę. 
- 
Zerknęła w kierunku, z którego spadły beczki i szukała wzrokiem, co spowodowało ich upadek. 
- 
— Ty zawszona szujo! Pokaż no się, nie uciekaj jak ostatni kretyn! 
 Zobaczyła w oddali wysokiego blondyna, z bardzo podobną beczką w rękach. Niósł ją bez najmniejszego problemu.
- 
Yup, to brzmi i wygląda jak Shizuo. Natasha przez chwilkę zastanowiła się, czy powinna się do niego zbliżać, zważywszy na zagrożenie związane z byciem zmiażdżonym przez beczkę. Ostatecznie rzuciła się biegiem w kierunku mężczyzny. 
- 
Facet widząc ją rozejrzał się, a po namyśle odłożył beczkę na ziemię. Przybrał jedna postawę, jakby chciał się bronić. 
- 
-Yo, uspokój się, nic ci nie zrobię - podniosła ręce do góry jakby chciała pokazać, że nie ma przy sobie żadnej broni - Jestem Jokerem. Szukam kart i te sprawy. Czy nazywasz się może Shizuo? 
 

