Seyo
-
Zdecydowanie chciała przyjrzeć się straganom, ale postanowiła w pierwszej kolejności zdobyć informacje na temat osoby, od której miała nadzieję zdobyć w następnej kolejności kartę. Podeszła do pierwszego lepszego przechodnia.
-Hej, sorki, ale wiesz może, gdzie znajduje się koleś imieniem Shizuo? -
— Shizuo? Pewnie gdzieś w centrum. Nie lubi portu, odkąd pokłócił się z kilkoma kapitanami o uszkodzenia statków i szajs lądujący w morzu.
-
-A którą drogę dostanę się do centrum?
-
Kobieta objęła się ramionami.
— Chyba każdą, nie? Ja zawsze szłam przed siebie. -
-Okej, dzięki.
Natasha ruszyła więc przed siebie idąc przy tym dość wolnym tempem, gdyż przyglądała się po drodze wszystkim mijanym straganom oraz restauracjom. -
Widziała nakręcane zabawki, tańczące węże, cuda na kiju. Nagle jednak usłyszała huk.
-
Przerwała na chwilę oglądanie zabawek. Rozejrzała się za źródłem huku sprawdzając przy okazji, jak na dźwięk reagują inne osoby w tłumie.
-
Ludzie zaczęli schodzić z głównej drogi. Huk powtórzył się, tym razem bliżej.
-
Uznając, że miejscowi ludzie pewnie wiedzą, co robią, także zeszła z głównej drogi nadal rozglądając się, co spowodowało huk.
-
Były to najwyraźniej beczki, które rzucone dość mocno rozbijały się o chodnik. Natasha słusznie zeszła z drogi, bo jedna właśnie leciała w tamtą stronę.
-
Zerknęła w kierunku, z którego spadły beczki i szukała wzrokiem, co spowodowało ich upadek.
-
— Ty zawszona szujo! Pokaż no się, nie uciekaj jak ostatni kretyn!
Zobaczyła w oddali wysokiego blondyna, z bardzo podobną beczką w rękach. Niósł ją bez najmniejszego problemu. -
Yup, to brzmi i wygląda jak Shizuo. Natasha przez chwilkę zastanowiła się, czy powinna się do niego zbliżać, zważywszy na zagrożenie związane z byciem zmiażdżonym przez beczkę. Ostatecznie rzuciła się biegiem w kierunku mężczyzny.
-
Facet widząc ją rozejrzał się, a po namyśle odłożył beczkę na ziemię. Przybrał jedna postawę, jakby chciał się bronić.
-
-Yo, uspokój się, nic ci nie zrobię - podniosła ręce do góry jakby chciała pokazać, że nie ma przy sobie żadnej broni - Jestem Jokerem. Szukam kart i te sprawy. Czy nazywasz się może Shizuo?
-
— Sorry. Ostatnia drobna dziewczyna, która leciała na mnie z taką prędkością popieściła mnie prądem. Tak, to ja jestem Shizuo.
Przeciągnął się i ziewnął. -
-Niestety, nie mam niczego, co mogłoby popieścić cię prądem, jeśli tego oczekujesz - upuściła ręce i lekko się uśmiechnęła - Ale przejdźmy do tematu kart. Co musiałabym zrobić, by dostać od ciebie kartę?
-
— Późno jest trochę. Nie mam już żadnej przy sobie. Może po prostu odprowadzisz mnie do domu? Zgarnę stamtąd kartę i ci dam.
-
-Nie jestem przekonana. Mama mówiła mi zawsze, że nie mam chodzić do domu z nieznajomymi - ponownie lekko się uśmiechnęła. Słowa te brzmiały jak żart, ale pewna część Natashy faktycznie bała się trochę pójścia do domu z Shizuo. Jeszcze okaże się być wampirem lub jakimś całującym nieznajomych zmiennokształtnym - Mogę cię odprowadzić, ale zaczekam na zewnątrz, aż zgarniesz karty, jeśli nie masz z tym problemu.
-
— Pewnie. Zresztą, nie chcę być w jutrzejszej gazecie, więc raczej unikam zapraszania ludzi do domu. Strzeżonego Kizuka strzeże.
Uśmiechnął się i wskazał kierunek, w którym zaraz ruszył.