Dekapolis
-
Stwory dość szybko i sprawnie przeszukały obóz, ale gdy nic nie znalazły, zaczęły również przetrząsać okolicę, choć wciąż daleko od twojej rzeczywistej kryjówki. W tym tempie nie odnajdą cię szybko i najpewniej całe polowanie Nordów niedługo zawróci.
-
Gdyby zawrócili byłoby to bardzo dogodne. Russel mógłby wtedy podążyć śladami szkieletów do tego kto je kontrolował a potem poderżnąć mu gardło. Albo kompletnie to zignorować i ruszyć we własną stronę. Oczywistym był pierwszy wybór.
Cierpliwie odczekał aż szkielety zakończą poszukiwania i gdy tak się stało przywołał odpowiednim machnięciem ręki swego kruka. Znakiem dłoni nakazał mu by śledził potwory a sam spakował swe strzały do kołczanu i powoli udał się w ślad za nimi, rzecz jasna w miarę okrężną drogą bo miał względnie uzasadnione przeczucie że prawdziwi łowcy mogli obserwować jego obozowisko. -
Ptak zniknął pośród drzew i tyle go widziałeś. Wrócił o wiele szybciej, niż się spodziewałeś, co mogło oznaczać tylko to, że zgubił ślad. To, jak szybko te stwory zniknęły, pozostawało dla ciebie tajemnicą, a na dodatek nigdzie nie wypatrzył też zapewne żadnych Nordów.
//W karcie nie opisałeś tego dokładnie, ale poza rozumieniem ludzkiej mowy ten kruk też nią włada czy jak?// -
// Nie, po ludzku nie umie gadać, zamiast tego potrafi dawać dość skomplikowane (jak na ptaka) znaki jak kiwanie głową i tak dalej. Poza tym reaguje na znaki dłonią w stylu “do mnie” albo “leć za nimi.” Sorry że nie opisałem tego dokładniej w kp//
Russel wystawił rękę przed siebie by ptak mógł na niej wylądować
- Zgubiłeś ich? - zapytał lekko zdziwiony. Arco rzadko kiedy gubił cokolwiek, co oznacza ze to jakaś sztuczka ze strony przeciwników albo niefortunny pech. Może nawet magia. Kto wie? -
Kruk pokiwał głową, widocznie zawiedziony. Widziałeś po nim, że cała ta sytuacja go dziwiła i niepokoiła jednocześnie.
-
Lekko pogłaskał kruka gładząc mu piórka
- To nic. Następnym razem się uda - uspokoił swego kompana - Ale musisz się skupić. Czy widziałeś coś dziwnego? -
Popatrzył przez ciebie na chwilę i w końcu wzbił się w niebo, lądując na śniegu obok. Przeszedł kilka kroków i nagle podskoczył, zapadając się lekko w miękki puch. Po chwili wyskoczył i spojrzał się na ciebie, chcąc ci coś w ten sposób przekazać, ale nie byłeś do końca pewien co.
-
- Schowały się w śniegu? - zapytał po chwili zastanowienia Russel - No tak. Im pewnie czołganie się w zaspach całymi godzinami nie przeszkadza.
-
Słyszałeś o takiej taktyce, której używali Nordowie przeciwko wojskom Dekapolis, Krasnoludom i Krzyżowcom Argentu. Była bardzo skuteczna, pozwalając na atak z zasadzki, który niespodziewanie wycinał w pień strzelców, Magów, dowództwo lub odcinał drogę odwrotu. Najczęściej wykorzystywano w tym celu Lodowe Golemy czy Szkielety, podobnie pewnie było i w tym przypadku. Gdyby nie ptak, miałbyś spore szanse na to, aby w ową pułapkę wpaść i mógłby być to koniec twojej wendetty.
-
Ta wojna coraz bardziej przypominała podchody. Kiedyś polowanie na nordów było dziecinnie łatwe ale powoli lud tundry ukazuje swoje drugie, przebiegłe oblicze.
- Idę złożyć obozowisko. Wypatruj zagrożenia - poinformował kruka i jak powiedział tak zrobił. Zwinął namiot, spakował manatki na konie i przysypał dogasające ognisko śniegiem. -
Jeśli Nordowie lub ich potworki byli wciąż w pobliżu, co dość prawdopodobne, to nie przeszkodzili ci w niczym i jesteś gotów do drogi.
-
Więc bezzwłocznie wyruszył. Kierował się w okolicę miasta Bryn‐Shander. Rzecz jasna szerokim łukiem ominął okolicę w której Arco zgubił szkielety.
-
Przedarcie się tam może być dość trudne, Nordowie rozlali się wszędzie po okolicy i łatwo wpaść w ich mniej lub bardziej przemyślane zasadzki bądź pułapki, zwłaszcza, że niedługo zapadnie zmrok, jak zwykle szybko w tych rejonach. Najbliżej masz do miasta Targos, do którego raczej zdążysz przed zmrokiem i będziesz mógł przeczekać noc przed dalszą drogą.
-
W sumie to Targos też nie było najgorszą opcją. Do Targos więc!
-
Przebiłeś się do bram miasta bez żadnych trudności, jak na złość żaden Nord na ciebie nie napadł, a także na szczęście żaden z miejskich strażników nie miał wątpliwości kim jesteś, w Targos byłeś znany i poważany, więc od razu wpuszczono cię do środka przez główną bramę.
-
Taka rozpoznawalność bywa czasem bardzo pomocna, zwłaszcza jeśli nawet straż miasta ma do ciebie respekt a i ludzie częściej schodzą ci z drogi.
Russel bez namysłu udał się do jakiegoś dowódcy wojskowego, kapitana straży czy kogoś takiego kto miałby możliwość udzielenia mu ważnych informacji i wskazania nordyjskich dowódców których w najbliższym czasie trzeba ukrócić o głowy. Jeśli, co wątpliwe, nie wiedział gdzie się udać to popytał strażników lub żołnierzy których bez wątpienia w mieście nie brakowało. -
Targos chyba od zawsze było najbardziej zmilitaryzowanym i najbezpieczniejszym miastem w Dekapolis, walcząc przez całą swoją burzliwą historię z rozmaitymi bestiami, Nordami, Orkami, Goblinami, Krasnoludami i innymi miastami. Straż miejska nie była tutaj biedna i źle wyposażona, istniały co prawda formacje typowo porządkowe, ale nawet oni mieli na sobie solidne gambesony, kapaliny i kolczugi, a wyposażeni byli w sztylety, włócznie i miecze. Jednak ich rzadko kiedy wypuszczano poza miasto, prawdziwą strażą Targos byli odziani w kolczugi, solidne hełmy z przyłbicami, napierśniki i elementy zbroi płytowej na rękach i nogach wojownicy, wyposażeni w halabardy, długie miecze i sztylety, niektórzy zamiast tego pierwszego oręża mieli dwuręczne kusze i kołczany pełne bełtów. Stanowili naprawdę groźną jednostkę, na którą składało się nieco ponad stu najlepszych wojowników z całego miasta, oddanych jego sprawie i burmistrzowi, który szkolił ich osobiście. Poznałeś go kiedyś, choć była to krótka rozmowa, to jednak nawet na tobie Kemp z Targos wywarł wrażenie wielkiego wojownika. Jednak, co oczywiste, niezbyt mogłeś z nim porozmawiać, więc pozostawał ktoś niższy rangą. Koszary straży znalazłeś bez trudu, a w nich Berghera, krasnoludzkiego najemnika z Verden, na żołdzie straży miejskiej, który odpowiadał za kontakty z podobnymi sobie, czyli innymi najemnikami, jacy licznie zasilali armie wszystkich miast Dekapolis, choć Targos zatrudniało bardziej nielicznych specjalistów i elitarnych wojowników, z racji swojej własnej armii niepotrzebni im byli pospolici wojownicy.
- No, no, postrach tundry, witamy. - powiedział, przerywając dłubanie w zębach wykałaczką, Krasnolud. - Jakiemu wodzowi ujebałeś łeb przy samej szyi tym razem? - dodał, śmiejąc się pod nosem. -
- Niestety ostatnio nie mam szczęścia. Skurwysyny robią się ostrożne i ostatnio trafiały mi się same płotki - stwierdził i lekko zachichotał - Działo się coś ostatnio? Dowództwo chce żebym wykończył kogoś konkretnego? A tak poza tym to miło znów widzieć jakąś przyjazną gębę.
-
- A tam, działo, nie działo, co za różnica? Nawet jak się co dzieje, to i tak nuda, bo chuj wie, co oni teraz planują. Albo wymyślili jakiś genialny plan wygrania z nami, albo siedzą na dupach i próbują nas zmiękczyć. A z dowództwem to sam pogadaj, ja tu tylko sprzątam, nie?
-
- Świetnie. Znajdę tu gdzieś w pobliżu kogoś wyższego rangą kto może mi zlecić coś konkretnego, czy wszyscy jak zwykle siedzą na dupach i “planują działania wojenne” w jakiejś ciepłej sali obrad?