Miasto Kasuss
-
- My? Więc jaka jest twoja historia? - zapytał, dolewając znowu wina.
-
— Cóż. Mój towarzysz twierdzi, że bywam za dobra jak na mieszkankę tego przeklętego zadupia. Kilka dzieci niegdyś uratowało mnie przed śmiercią. W zamian dałam im jedzenie, ale jak to z dziećmi bywa, szybko znów były głodne. Może nie zostałam ich królową i raczej się na to nie zanosi, ale i tak jestem już z nimi kojarzona. Zrozumiałam to po pojawieniu się Katii.
-
- Z tego co słyszałem to zadajesz się nie tylko z sierotami, włóczęgami i ulicznikami.
-
Popatrzyła na niego z lekkim zirytowaniem, czekając aż ten przejdzie, o co mu chodzi i przestanie jej przerywać.
-
- Ten wielki mięśniak, Bolg czy jak mu tam, mnie nie interesuje. Mam na myśli mężczyznę w srebrnej masce. Nie wiem jak ci się przedstawił, ale ja znam go jako Pozbawionego Twarzy.
-
— Chyba wiem, o kogo ci chodzi. Chyba. Co z nim?
-
- Powiedzmy, że ja i on mamy wspólną historię. Chciałbym wiedzieć jak wiele o nim wiesz.
-
— Wiem tyle, że ma “wspólną historię” z Dethanem.
-
- Sądzisz, że miałby coś przeciwko gdybym sprowadził go tutaj i omówił te wspólne historie? Chyba że sama mogłabyś mi coś więcej powiedzieć. Ja odwdzięczyłbym się z kolei informacjami, o których ty i Dethan możecie nie mieć pojęcia.
-
— Pewnie by miał. Bo znając życie nie wyszedłby już stąd.
-
- Mówiłem, że nie mam interesu w zabijaniu kogokolwiek z was, już nie teraz. Zresztą… Znacznie bardziej cenię sobie ciebie żywą. - powiedział, sięgając dłonią do twoich włosów. - I twoje towarzystwo.
-
Postarała się nie wzdrygnąć. Upiła nieco wina. Przypomniała sobie jednak swoje słowa, o tym jakby to się z nim kochała za darmo, które pomimo tego, że raczej były kłamstwem, mogły nieco namieszać w ich “relacji”. Pod wpływem tych myśli zarumieniła się lekko. Odkaszlnęła.
-
Szczęśliwie nie miał zamiaru zrobić nic więcej i zabrał rękę, choć wciąż się tobie przyglądał.
- Jeśli nie chcesz jeszcze o czymś ze mną porozmawiać, to możesz już odejść. Moi słudzy wskażą ci drogę do komnaty. -
Odłożyła kielich i wstała. Miała ochotę iść spać.
-
Uśmiechnął się pod nosem, jakby licząc na inną decyzję. Niemniej, machnął ręką, a obok ciebie zjawił się jeden z jego sługusów, mając cię zaprowadzić do komnaty.
- Gwarantuję ci, że nie uciekniesz, ale możesz spróbować. Jeśli jednak to zrobisz, to gwarantuję, że spędzisz tu więcej czasu i to w mniej komfortowych warunkach niż do tej pory. - uprzedził cię jeszcze Zmiennokształtny. -
Wzruszyła ramionami.
— Ja nie uciekam jak szczur, kochanie.
Wiedziała, że za te słowa i tak jej dokopie, ale już miała to gdzieś. A nie potrafiła przestać się z nim droczyć. -
Uśmiechnął się lekko pod nosem, chyba nawet szczerze.
- Spanikowałem i to było pierwsze, co przyszło mi do głowy. -
— Coś lubisz gwarantować różne rzeczy, co?
Zaśmiała się. -
- Co dokładnie masz na myśli?
-
— Może po prostu lubisz to słowo. Nieważne. — Przeciągnęła się i westchnęła, po czym spojrzała na tego sługę. — Chyba odechciało mi się spać.