Pustynia Śmierci
-
Skinął głową i udał się do swojego pokoju. Miał na tyle szczęścia, że nie zdążył się tutaj zadomowić, a tym bardziej obkupić. Miało niewiele manatków. Wszystko spakował tak, jak tu przybył.
-
Rzeczywiście, nie zajęło ci to wiele czasu, masz więc jeszcze możliwość czymś się zająć lub zwyczajnie odpocząć.
//Jeśli nie masz ochoty nic robić, to po prostu napisz, że odpoczywał, i przeskoczymy trochę z akcją.// -
Odpoczywał.
// Jedziemy prosto do Kac Vegas, kotku. //
-
To, czym miałeś się udać do Vegas przypominało solidny wojskowy konwój, który stanowiły cztery Humvee, z czego jeden miał granatnik automatyczny, drugi wyrzutnię przeciwpancernych pocisków kierowanych, a dwa kolejne wielkokalibrowe karabiny maszynowe, a także dwa cywilne pojazdy, jednak wyposażone w karabiny maszynowe i dodatkowe opancerzenie, każdy przewożący osiemnastu najemników. Ty zaś podróżowałeś innym opancerzonym samochodem, choć bez żadnego uzbrojenia, który jechał w środku kolumny. Tak opancerzony pojazd byłby pewnie spartańsko urządzony, ale okazało się, że wnętrze jest czyste i wygodne, fotele wyposażone w ogrzewanie, klimatyzację i funkcję masażu, był też niewielki telewizor, choć odtwarzał tylko kilkanaście nagranych na płyty filmów, lodówka z przekąskami, winem i szampanem, popielniczka wraz z kompletem cygar i papierosów i inne luksusy, z których mogłeś korzystać, zasiadając wraz z Włochem na tylnej kanapie. Z przodu siedział najemnik, a za kółkiem szofer, z którego też był kawał draba. Nie minęło wiele czasu, aż konwój opuścił Gniazdo Tułacza, udając się do Las Vegas przez Pustynię Śmierci.
//Nie planuję absolutnie nic po drodze, więc zmiana tematu. Zacznę, gdy będziesz na miejscu.// -
@Kubeł1001 napisał w Pustynia Śmierci:
Zohan:
Wzruszył ramionami, jemu było pewnie wszystko jedno, ale życzył ci zdawkowego “powodzenia”. Barman poprowadził cię jak po sznurku, bez trudu odnalazłeś odpowiednie miejsce, a dokładniej metalowe drzwi pilnowane przez dwóch rosłych skurwieli. Jeden był niższy o głowę od swojego kompana, ale szerszy w barach, uzbrojony w strzelbę stojącą przy nodze, długi nóż za pasem, kastety i pistolet w kaburze przy pasie. Drugi dysponował parą rewolwerów i parą pistoletów oraz opartym o bark obrzynem i toporkiem przy pasie.- Do szefowej? - zapytał ten pierwszy. - Jeśli tak, broń zostawiasz tu. Całą.
— Ehe, do szefowej. — odparł i zza paska spodni wyjął glocka, nóż i chwilę temu zakupionego tomahawka. — Jeżeli coś z tego zginie, ktoś coś zajebie, to się wkurwię.
-
Tamten parsknął śmiechem, zdając sobie sprawę z tego, że zabiłby cię choćby i bez użycia broni i nawet by się przy tym nie spocił, a tak się mu przynajmniej wydawało. Tak czy siak, po zdaniu broni i dodatkowym przeszukaniu, gdybyś jednak chciał wnieść coś niepostrzeżenie, wszedłeś do środka. Tak jak mówił barman, było to biuro, choć nie tylko: poza szafkami na dokumenty i biurkiem z zeszytami, ołówkami, długopisami i maszyną do pisania stało tu też sporych rozmiarów łóżko, a dalej były kolejne drzwi, prowadzące zapewne do kuchni czy innej łazienki. Pokój był dobrze oświetlony i ozdobiony łbami czy skórami zwierząt i Mutantów, z czego niektóre widziałeś w życiu po raz pierwszy tu, wiszące na ścianie. Czerwona Jenny siedziała na łóżku i wstała, gdy tylko wszedłeś do środka. Jak wskazuje jej przydomek, miała długie do łopatek, intensywnie rude włosy. Nie wyglądała jak na kogoś, kto prowadzi tak brutalny biznes, spodziewałbyś się raczej kobiety, która bez trudu pokonałaby cię w siłowaniu się na rękę, ona zaś miała około metra siedemdziesiąt wzrostu, zgrabne ciało o talii osy, obfitym biuście, długich nogach i kształtnych pośladkach oraz nieumalowaną, choć niezwykle przyjemną dla oka, twarz z niebieskimi, sarnimi oczyma i pełnymi ustami. Wyglądała na jakieś dwadzieścia kilka lat, może trzydzieści. I śmiało mogłeś powiedzieć, że to najlepsza laska jaką w życiu spotkałeś, przynajmniej po apokalipsie, jakby wszystkie inne pierwsze padły ofiarą Zombie.
- Nie znam cię. - rzuciła na przywitanie, krzyżując ręce na piersi. - Jestem Czerwona Jenny, ale możesz mówić mi po prostu Jenny. Kim jesteś i czego tu szukasz? -
— Joshua, ale większość mówi na mnie po prostu Josh. — przedstawił się. — Szukam roboty i tutaj mnie odesłali, tutaj do ciebie.
-
- Arena potrzebuje krwi. Ja potrzebuję krwi. Widzowie potrzebują krwi. Więc potrzebujemy też ciebie. Nie mam zbyt szerokiej oferty pracy, właściwie tylko dwie: abyś walczył dla mnie na arenie lub zdobywał dla mnie bestie, które będą walczyć.
-
— Zdobywanie bestii wydaje się dla mnie łatwiejsze. Większość czasu przesiedziałem poza bezpiecznymi murami i co nieco się nagapiłem na draby i innych wielkich skurwieli.
-
- Jeśli twoje umiejętności są równe twojej pewności siebie to może staniesz się moim najlepszym łowcą… Wciąż na takiego czekam, ale w pewnym momencie każdy rezygnuje lub ginie próbując. Na początek może być coś łatwego i nawet pozwolę ci wybrać bestie, które mi dostarczysz, byle aby były żywe, a najlepiej, żeby były młode lub niewyklute, wtedy uda nam się je wytresować bez większych problemów.
//Planuję od jutra aktualizować Bestiariusz, więc zaczekaj na to, co się pojawi, bo póki co nie masz wielu opcji.// -
— Czyli można już powiedzieć, że dla ciebie robię i wkrótce zabiorę się za jakąś robotę?
-
- Zapłatę otrzymasz, gdy ja dostanę jaja lub młode bestii. Im szybciej się tym zajmiesz, tym lepiej. Jeśli masz jakieś pytania to śmiało.
-
— Do kogo mam się teraz zgłosić, jeżeli już wziąłem tę robotę?
-
- To ze mną możesz omówić wszystkie szczegóły i zadać pytania, ja nadzoruję ten interes. Później skieruję cię do odpowiedniej osoby. Zapewni ci wsparcie, transport a nawet lepszą broń, choć za to wszystko będziemy musieli potrącić ci z wypłaty.
-
— Będę miał się sam zająć tym polowaniem na zmutowane pokurwieńce czy to zawsze w jakieś grupie ludzi się odbywa?
-
- Jeśli działasz sam, to nagroda, po ewentualnym odliczeniu kosztów za pomoc, jest cała twoja, ale zwykle trudniej upolować co bardziej wymagające bestie w pojedynkę. Nic nie stoi też na przeszkodzie, abyś połączył siły z innymi łowcami lub wynajął moich ludzi do pomocy, ale w tym wypadku musisz podzielić się z nimi później wypłatą.
-
— Na sam początek będzie najlepiej połączyć siły z jakimś innym łowcą. Więcej pytań nie mam.
-
- Wróć do głównej sali i poczekaj przy barze, przyślę ci kogoś i z nim omówisz resztę.
-
— Git.
Zrobił to, co mu powiedziała, czyli wrócił do głównej sali i poczekał przed barem, ale przedtem odebrał swoją broń od ochroniarzy. -
Oddali ci ją bez zbędnych ceregieli, nic też przy niej nie grzebali, krótko mówiąc wróciła do ciebie w takim samym stanie, w jakim ją oddałeś. Sam lokal nie zmienił się wiele od twojego ostatniego pobytu sprzed kilkunastu minut.
- I jak? - zagadnął cię barman, który akurat mógł pozwolić sobie na pogawędki, nie mając żadnych klientów, którym musiałby dać drinka.