Porte Isla
-
Smok pokręcił głową i zrzucił Dokję ze swoich pleców. I leciał sobie w dół.
-
Zlozyl ręce jak do nurkowania
-
Obudził się na podłodze. Bolała go głowa, ale chyba tylko od nabitego guza.
-
- Ja pierdolę. - Spojrzał na swoje rany. Miały się lepiej?
-
Pozostały dość wyraźne ślady, ale nie bolały zbyt mocno.
-
W takim razie wstał i ubrał się w coś co miał pod ręką.
-
Udało mu się ubrać. Wtedy do pokoju weszła pani kapitan.
— To jak, gotowy do drogi? -
- Ajaj kapitan
-
Kapitan zdjęła na moment kapelusz i wyjęła z niego kartę. Uśmiechnęła się, po czym kazała mu spadać.
-
Przyjął ją. - Przyniosę ci głowę syreny. Każdej. -
-
Popukała się w czoło i zamknęła za nim drzwi.
-
Gdzie wyszedł?
-
Był na głównym pokładzie statku. Statek stał w nieco innym miejscu niż wcześniej, ale raczej Dokja się nie zgubi. Mógł zejść trapem na ląd i ruszyć dalej.