Dallas
-
Kurwa, niech go chuj strzeli, jeżeli to te same pojeby co wczoraj. Zerwał się i też zaczął jak najszybciej się ubierać. Upewnił się, że ma przy sobie broń, ale zanim w ogóle wybiegł z baraku, to zobaczył jak to wszystko wygląda na zewnątrz. Czy może teraz wybiec i zająć się tym, co do niego należy, czy jest na tyle bezpiecznie, że musi się teraz powstrzymać przed wybiegnięciem z baraku?
-
Ciężko powiedzieć, bo nie widziałeś, skąd dobiegały strzały, kto w ogóle wrzeszczał, a kto strzelał. Niemniej pod barakiem nie czai się żaden bandzior z gnatem, więc możesz go opuścić, gdy tylko nabierzesz na to ochoty.
-
Czyli raczej nie powinien oberwać ołowiem w brzuch, gdy wyjdzie z baraku. Raz kozie śmierć. Wybiegł z baraku, ale właściwie to nie wie, gdzie ma pobiec najpierw. Chyba najlepiej będzie pobiec w kierunku, z którego dochodzą strzały.
-
Problem jest taki, że zdawały się dochodzić zewsząd, jakby obrońcy i atakujący razili się ołowiem, bo ci drudzy otoczyli rancho i przypuścili szturm, gdzie tylko się dało.
-
Najpierw się zbliżył na tyle, aby mógł zobaczyć, kto atakuje. Jak wyglądają atakujący? Są tu zupełni inne typy od tych, z którymi miał wczoraj potyczkę, czy zupełnie kto inny? Na miarę swoich możliwości postarał się odpierać szturm obrzynem, ale przedtem się za czymś schował.
-
//Wolałbym, żebyś jednak najpierw ruszył w jakimkolwiek kierunku i rzeczywiście zobaczył atakujących, bo z tego miejsca, gdzie stoi twoja postać, nikogo nie widać, on słyszy tylko krzyki i strzały.//
-
//Zmieniłem poprzedni post, chyba gut jest.//
-
Trup ścielił się gęsto w pobliżu bramy, z tego, co widziałeś, to żaden ze strażników, którzy normalnie pełnili tam wartę, nie przeżył. Wśród atakujących zaś przeważały Bestie, jednak ci tutaj byli lepiej uzbrojeni, mieli już jakąś broń palną, co prawda głównie pistolety maszynowe, które sami wytworzyli lub od kogoś kupili, pistolety, rewolwery i stare karabiny czterotaktowe lub dwutaktowe, ale nie brakowało wśród nich wojowników z łukami, kuszami i rozmaitą bronią białą, było też wielu spośród nich, którzy zamiast broni trzymali solidne tarcze w kształcie prostokąta, z drewna obitego grubo metalem, którzy osłaniali swoich kompanów. Biorąc pod uwagę to, jak łatwo strażnicy odpierali normalnie ataki Zombie, zagadką było dla ciebie, jakim cudem teraz tym udało się tak łatwo sforsować bramę.
-
Raczej nie będzie to zagadką… Psia mać, przecież za to wszystko może odpowiadać osoba, która próbowała coś zmajstrować przy ogrodzeniu tamtej nocy. Nie będzie teraz rozmyślać o tym, kto za to odpowiada i jak Bestię się tutaj dostały, teraz musi odeprzeć ich atak. Na razie jest “spokojnie”, ale gdy zrobi się już naprawdę źle, będzie musiał spierdalać. Obrzyn w łapę i celował oraz strzelał w przeciwników, które były najbliżej niego.
-
Byli zbyt daleko, abyś mógł osiągnąć przy strzale coś więcej niż zmarnowanie amunicji. Musieli podejść bliżej lub to ty powinieneś się do nich zbliżyć, co jednak w obecnej sytuacji, przy ich liczebnej przewadze i braku osłony, nie było najlepszym pomysłem.
-
Więc musi czekać, jeżeli chce teraz tutaj siedzieć i odpierać atak. Na pewno nie wyjdzie i nie będzie teraz ryzykować oberwaniem ołowiem w brzuch, więc poczeka, aż któryś się zbliży.
-
- Spadamy? - rzucił ci Jax, stukając cię w ramię, gdy w końcu cię dogonił. - Czy masz jakiś genialny plan jak to wszystko ocalić?
-
Rozejrzał się jeszcze, aby sprawdzić, czy nikt nie potrzebuje pomocy i czy w ogóle są podejmowane jakiekolwiek działania, które mają na celu zatrzymania tych debili.
-
No cóż, strzelali do nich, ale nie było ich wielu i ostrzał był raczej chaotyczny, naprawdę wzięli ich z zaskoczenia, przez co obrona jeszcze nie okrzepła. Najgorzej, że Bestie rozbiegły się po terenie rancha, choć najwięcej zostało ich przy bramie. Niegłupie, bo to jedyna pewna droga ucieczki, więc chcą ją utrzymać.
-
No to chuj strzelił. Jeżeli ta brama jest jedyną drogą ucieczki, to kiepsko to wygląda.
— A znasz jakąś inną drogę ucieczki? Bo jeżeli chcesz spierdalać przez tę bramę, to chuj mi w dupę i krzyż na plecy. Musimy się jakoś zorganizować albo schować się gdzieś i przeczekać to. Innej opcji nie widzę. -
- No to do domu, nie? - zapytał, wskazując na największy budynek na ranchu, w którym jedliście posiłki. Bliżej jest do waszych baraków, ale te przypominają bardziej pułapkę niż schronienie.
-
— Ty biegniesz pierwszy, ja cię osłaniam. Zgoda?
-
- Jak dobiegnę to będę cię kryć. - odparł i poczekał chwilę, po czym puścił się biegiem. Szczęśliwie dotarł do drzwi bez żadnego draśnięcia, więc od razu wycelował swoją broń w tłum Bestii, pokazując ci uniesiony w górę kciuk na znak, że możesz biec.
-
Więc wystartował i biegł tyle na tyle, ile miał sił w nogach.
-
Szczęśliwie tamci zorientowali się o twoim manewrze dopiero wtedy, kiedy byłeś już niemalże za osłoną, więc nie byli w stanie zrobić ci krzywdy, chociaż faktem jest, że próbowali.
- Dobra, to co teraz?