Atlas
-
//Dobra, niech będzie, przekonałeś mnie. I właśnie: Dobrze rozumiem, że skoro mam się spotkać w jakimś pokoju z moim zleceniodawcą to znaczy, że on ten pokój wynajął i już czeka, tak?//
-
//Tak//
-
Pokiwał głową na znak, że zrozumiał, ale też po to, aby dron się odczepił. Następnie poprowadził grupę do pokoju 120-C.
-
Dron przez chwilę za nimi podążał i próbował przekonać ich, że nie powinni wchodzić do kompleksu przed wynajęciem pokoju, ale po jakimś czasie się poddał i wrócił do pilnowania wejścia. Grupa mogła swobodnie przemierzać korytarze hotelu i, po dość długiej chwili ze wzgląd na rozmiar hotelu, znaleźć drzwi do odpowiedniego Stały one zamknięte, zrobione z czegoś co wyglądało jak drewno, ze złotą plakietką opisującą je jako wejście do pokoju 120-C.
-
Rzucił jeszcze raz okiem na zegarek, odetchnął głęboko i zapukał do drzwi.
-
Zegarek wskazywał 22:59, czyli koniec końców całkiem im się poszczęściło. Na pukanie przez chwilę nie było odpowiedzi, lecz po chwili dobiegł ich robotyczny, bezpłciowy głos kogoś w pokoju.
“Zidentyfikować się,” Padło żądanie. “Każdy swoim głosem.” -
- Możesz mówić mi Uśmiechnięty, przynajmniej na początek. - odpowiedział i odruchowo wyszczerzył zęby, choć wątpił, czy ktoś po drugiej stronie to zauważył.
-
“Thraug, jeśli musisz wiedzieć,” Burknął krasnal.
“Ja nie za bardzo mam obecnie imię,” Powiedział Młody.
Nastał kolejny moment ciszy, a raczej ciszy w korytarzu i ledwo słyszalnych szeptów w pokoju. W końcu drzwi zostały otworzone przez paskudnie wyglądającego, ale wyjątkowo spokojnego marudera, którego pobratymiec stał tuż przy nim. Pokój którego strzegli był całkiem duży i bogato umeblowany drewnianym stołem, kilkoma fotelami oraz kanapą na której ktoś obecnie siedział, odwrócony tyłem do drzwi.
“Możecie wejść,” Powiedziała ów postać.
-
Skinął mu głową i pierwszy przekroczył próg, zachowując czujność. Oczy i uszy miał szeroko otwarte, a dłonie na tyle blisko kabur, aby błyskawicznie sięgnąć po pistolety, które się w nich znajdowały, jednak nie tak blisko, aby ktoś zaraz zwrócił mu na to uwagę lub nabrał podejrzeń, że Zavir chce ich wszystkich wystrzelać jak tu stoją.
-
“Nie musicie się obawiać,” Postać na kanapie obróciła się twarzą w kierunku Zavira i idących tuż za nim towarzyszy. Wyglądała ona całkiem ludzko, z niemal perfekcyjnymi proporcjami twarzy, lecz jej blady kolor i nienaturalny wydźwięk głosu wyraźnie świadczyły o tym, że jej właściciel nie był czystym. Był to android, z naprawdę wysokiej półki i zdolny uchodzić za organika z większej odległości, lecz android niemniej. “Zachowujecie się nieodpowiednio do okazji. Nie jesteśmy gangsterami na Plutonie, gotowymi sięgnąć broni pod byle pretekstem. Proszę, usiądźcie wygodnie.”
-
Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale zaniechał tego i zajął jakieś najbliższe miejsce.
- My się już przedstawiliśmy, wy pewnie nie macie zamiaru, skoro nalegacie na anonimowość, więc mamy formalności już za sobą. Przejdziemy do konkretów? -
“A już chciałem zaoferować coś do picia,” Android powiedział ze sztucznym żalem, podczas gdy Młody i Thraug zajęli siedzenia. “Lecz jeśli nie lubicie uprzejmości, dostosuję się. Konkrety są takie, panie Uśmiechnięty, że potrzeba nam usług handlarzy spoza naszej firmy. Oraz, że tak powiem, spoza prawa.”
-
- Powiedzmy, że się nadamy i wcisnę to gdzieś w nasz napięty grafik. Co mam przewieźć, gdzie i za ile?
-
“Na pewno nie musicie się śpieszyć aż tak bardzo, żeby nie móc spokojnie porozmawiać.” Android przewrócił oczami. Ten gest akurat wyglądał zdecydowanie nienaturalnie, jakby w sztucznej twarzy brakowało mięśni aby poprawnie przekazać zażenowanie. “Byliście kiedyś na Oberonie? Lub w Diamentowym Cesarstwie w ogóle?”
-
- Zdarzyło się, ale to były raczej krótkie wycieczki.
-
“Grunt, że rozumiecie podstawy sytuacji astro-politycznej,” Android powiedział. “Cesarstwo nie ma najbardziej liberalnego stosunku do handlu z innymi mocarstwami, zwłaszcza z naszą Federacją z jakiegoś powodu. Na Oberonie jest jeszcze gorzej, konserwatyzm i zabobony uniemożliwiające legalny handel prawdziwie przydatną technologią. Oczywiście prowadzi to do wzrostu cel pewnych towarów na czarnym rynku, do tego stopnia że substancje i stymulatory kosztujące grosze tutaj mogą być sprzedane z wielkim zyskiem na Oberonie. Jak to na razie brzmi?”
-
- Na tyle dobrze, że jestem w stanie upchnąć to w grafiku szybciej, niż planowałem, ale też na tyle niekonkretnie, że jeszcze nie mam zamiaru się zgodzić. Kontynuuj.
-
“Upewniliśmy się, że wasze zadanie będzie proste i raczej nietrudne. Poprzez komunikatory dalekiego zasięgu znaleźliśmy konsumenta skorego zakupić zapas naszych najnowszych stymulatorów nerwowych. Jeśli tylko uda wam się je przetransportować je w wyznaczone miejsce i sfinalizować transakcję, otrzymacie wynagrodzenie równe dziesięciu procentom zapłaty. O ile nic się nie zmieni w międzyczasie, powinno ono wynosić około tysiąca dwustu Uniwersalnych Kredytów.”
-
- Brzmi to zachęcająco, ale może poza nagrodą wspomnisz o tych wszystkich zagrożeniach, przez które musimy przebrnąć nim dostawa znajdzie się na miejscu?
-
“Zagrożeniach?” Głos androida przejawiał zaskoczenie, ale brak brwi sprawił że nie wyglądało ono zbyt przekonywająco. Ależ proszę, nawet ci piraci skorzy do opuszczenia Przestrzeni Zewnętrznej nie mają jak zasadzić się na szlaku handlowym z potężnym Imperium na każdym krańcu. Jedynym przystankiem po drodze jest Chiron, lecz jego mieszkańcy raczej nie są zainteresowani łupieniem podróżnych. Waszym największym problemem będzie przejście przez kontrolę graniczną, ale jeśli jesteście w stanie pozorować za zwykłych kupców powinno się to udać."