Czarna Gwiazda
-
“Nie.” Sander pokręcił głową. “Gdyby wrócił to zapewne by go rozerwali i próbowali przejąć statek. O Haumeanach trochę wiadomo, ale ich statki…”
“Ich statki są dosłownie legendarne,” Wtrącił drugi oficer. “Są w stanie przemierzyć cały Układ w przeciągu tygodnia, mimo że logicznie nie mogą zawierać zbyt wiele paliwa. W branży inżynierskiej mamy wiele teorii na ten temat, łącznie z wątpieniem czy te wszystkie historie o Haumeanach włóczących się po Chmurze są prawdziwe. Ale skoro jeden z nich zawitał aż tutaj… To musi być najbardziej zaawansowany pojazd w całym Pasie.”
-
- Sądzicie, że jest sens się tam wybrać? Wiece, czy da to nam coś więcej poza usłyszeniem tej samej historii od miejscowych?
-
“Raczej nie,” Sander odpowiedział. “Ci z którymi badałem są bardziej zainteresowani przeszukaniem przestrzenie wokół Sylvii. Wprawdzie kuterek może być już daleko, ale teoretycznie można by się dowiedzieć gdzie metodą prób i błędów. Teoretycznie.” Pierwszy oficer oparł się mocniej o siedzenie. “Twoja decyzja, plag. Ja się nie kocham w technologii i nie wiem jak duży ma sens gonienie za czymś tak małym, ale faktycznie, profit może być ogromny.”
-
Oparł się wygodniej w fotelu, podkładając dłonie pod głowę, gdy rozważał wszelkie za i przeciw.
- Mamy te myśliwce dalekiego zasięgu… - mruknął, drapiąc się po brodzie. - A gdyby tak polecieć normalnie na szlak w pobliży Sylvii i polować jak dawniej, ale jednocześnie odesłać część z nich na poszukiwania tego statku? Wiem, że to wykonalne, bardziej ciekawi mnie, czy opłacalne. Nie wiem czy moglibyśmy złapać tam coś poza nudą czekając, aż nasi piloci znajdą ten statek. -
“Jest to duże siedlisko, więc prędzej czy później jakiś statek podleci.” Sander odpowiedział. “Będą się spodziewać ataku, w końcu żyją w naszej okolicy, ale skoro czujemy się odważnie to możemy i zaryzykować walkę. Takie są rozkazy?”
-
- Tak, póki co. - powiedział w końcu. - Jeśli nie będziemy mieć z tego żadnych zysków lub straty je przewyższą to odpuścimy sobie ten stateczek i pójdziemy grabić gdzieś indziej. Wszystko gotowe do odlotu?
-
“Trzeba będzie parę rzeczy przygotować,” Sander wstał z siedzenia i skierował się ku wyjściu. “Zabiorę się za to z miejsca. Za godzinkę będziemy mogli odbić.”
Pierwszy oficer moment potem zniknął za drzwiami, zostawiając pozostałą dwójkę mężczyzn na mostku.
-
- Wiem, że żeby dojść tu, gdzie jesteśmy teraz, musieliśmy zdradzić i zabić część dawnych naszych kamratów, ale naprawdę masz aż tak złe przeczucia co do tego wszystkiego? - zagadnął Archera, który pozostał z nim na mostku, odnosząc się do jego wcześniejszych wątpliwości.
-
“Tak,” Archer westchnął. “Każdy faszysta stara się skierować ambicje podwładnych przeciwko im nawzajem, a takie gry mają zazwyczaj sumę negatywną. Choć przyznaję, perspektywa zdobycia Haumeanskiego statku… może być warta udziału w tych zawodach. Ledwo.”
-
- Wracając do tego cudeńka: Bylibyśmy w stanie rozłożyć to na śrubki i skopiować? We własnym zakresie albo w stoczniach Czarnej Gwiazdy?
-
“Nie mam pojęcia. Nie wiemy z pewnością jakiej technologii używają, wiemy tylko że musi być wiele warta. Naprawdę wiele.” Archer zmarszczył brwi jeszcze mocniej niż dotychczas. “Być może więcej niż jakikolwiek statek, jeśli wiesz co mam na myśli.”
-
- Pamiętasz, jak kiedyś po naszej najlepszej akcji schlaliśmy się w drodze powrotnej na Czarną Gwiazdę na którymś z księżyców Marsa? Dzisiaj nawet nie pamiętam którym. Ale pamiętam, że nawaliłem się tak, że gadałem jakieś głupoty, że obłowię się tak, że będę mógł kupić sobie jakąś planetę i zostać władcą galaktyki. Wtedy gadałem od rzeczy, ale teraz ta pijana wizja znów chodzi mi po głowie. Nie żeby to było proste, ale rozumiem, co może dać nam ten łup. O ile w ogóle go zdobędziemy.
-
“Ambicja to konieczność w tym fachu,” Archer uśmiechnął się lekko. “Po prostu sugeruję, żebyśmy przy okazji zachowali ostrożność. Kalkulacja ryzyka i takie sprawy.”
-
- Żeby być kimś, trzeba przeżyć dostatecznie długo. - przyznał. - Jak nie teraz, to kiedy indziej.
//Myślę, że nie mam tu już wiele do zrobienia, także możemy przewinąć do momentu odlotu czy coś?// -
Po rozmowie Archer opuścił mostek, mówiąc że musi sprawdzić napędy przed odlotem. Najwyraźniej były one w porządku, gdyż pól godziny potem do Kyllana przyszła informacja o gotowości statku do rejsu. Chwilę potem, przyszło potwierdzenie, iż sto procent załogi znajduje się obecnie na okręcie i czeka tylko na rozkaz.
-
- Nadać komunikat do kontroli lotów, a później wylatujemy. - polecił sternikowi. - Kierunek na Sylvię, ale zaczaimy się na jakimś szlaku, nie przy samej planetoidzie.
-
Po krótkiej wymianie danych z kontrolą i nieco dłuższym procesie odłączania się od portu, statek wyleciał z bazy i odleciał w przestrzeń kosmiczną. Z początku przyśpieszenie było trudne do zniesienia, lecz zmalało ono gdy wymagana prędkość została osiągnięta. Pozostawało tylko zająć się czymś na czas wielogodzinnego rejsu.
-
Skoro sytuacja nie wymagała od niego pobytu na mostku, wstał i udał się do swojej kajuty. Tam zabrał się za studiowanie tras i szlaków handlowych, aby wybrać jak najlepsze miejsce na przyczajenie się na swoje ofiary.
-
Kosmo-ekonomika była dość skomplikowana, lecz Kyllar miał w niej trochę doświadczenia. W pierwszej godzinie rejsu miał już całkiem dobre miejsce, czy może raczej orbitę okołosłoneczną do zasadzenia się.
//Przeskakujemy na Sylvię jak tylko założę temat