Czarna Gwiazda
-
“Tak,” Archer westchnął. “Każdy faszysta stara się skierować ambicje podwładnych przeciwko im nawzajem, a takie gry mają zazwyczaj sumę negatywną. Choć przyznaję, perspektywa zdobycia Haumeanskiego statku… może być warta udziału w tych zawodach. Ledwo.”
-
- Wracając do tego cudeńka: Bylibyśmy w stanie rozłożyć to na śrubki i skopiować? We własnym zakresie albo w stoczniach Czarnej Gwiazdy?
-
“Nie mam pojęcia. Nie wiemy z pewnością jakiej technologii używają, wiemy tylko że musi być wiele warta. Naprawdę wiele.” Archer zmarszczył brwi jeszcze mocniej niż dotychczas. “Być może więcej niż jakikolwiek statek, jeśli wiesz co mam na myśli.”
-
- Pamiętasz, jak kiedyś po naszej najlepszej akcji schlaliśmy się w drodze powrotnej na Czarną Gwiazdę na którymś z księżyców Marsa? Dzisiaj nawet nie pamiętam którym. Ale pamiętam, że nawaliłem się tak, że gadałem jakieś głupoty, że obłowię się tak, że będę mógł kupić sobie jakąś planetę i zostać władcą galaktyki. Wtedy gadałem od rzeczy, ale teraz ta pijana wizja znów chodzi mi po głowie. Nie żeby to było proste, ale rozumiem, co może dać nam ten łup. O ile w ogóle go zdobędziemy.
-
“Ambicja to konieczność w tym fachu,” Archer uśmiechnął się lekko. “Po prostu sugeruję, żebyśmy przy okazji zachowali ostrożność. Kalkulacja ryzyka i takie sprawy.”
-
- Żeby być kimś, trzeba przeżyć dostatecznie długo. - przyznał. - Jak nie teraz, to kiedy indziej.
//Myślę, że nie mam tu już wiele do zrobienia, także możemy przewinąć do momentu odlotu czy coś?// -
Po rozmowie Archer opuścił mostek, mówiąc że musi sprawdzić napędy przed odlotem. Najwyraźniej były one w porządku, gdyż pól godziny potem do Kyllana przyszła informacja o gotowości statku do rejsu. Chwilę potem, przyszło potwierdzenie, iż sto procent załogi znajduje się obecnie na okręcie i czeka tylko na rozkaz.
-
- Nadać komunikat do kontroli lotów, a później wylatujemy. - polecił sternikowi. - Kierunek na Sylvię, ale zaczaimy się na jakimś szlaku, nie przy samej planetoidzie.
-
Po krótkiej wymianie danych z kontrolą i nieco dłuższym procesie odłączania się od portu, statek wyleciał z bazy i odleciał w przestrzeń kosmiczną. Z początku przyśpieszenie było trudne do zniesienia, lecz zmalało ono gdy wymagana prędkość została osiągnięta. Pozostawało tylko zająć się czymś na czas wielogodzinnego rejsu.
-
Skoro sytuacja nie wymagała od niego pobytu na mostku, wstał i udał się do swojej kajuty. Tam zabrał się za studiowanie tras i szlaków handlowych, aby wybrać jak najlepsze miejsce na przyczajenie się na swoje ofiary.
-
Kosmo-ekonomika była dość skomplikowana, lecz Kyllar miał w niej trochę doświadczenia. W pierwszej godzinie rejsu miał już całkiem dobre miejsce, czy może raczej orbitę okołosłoneczną do zasadzenia się.
//Przeskakujemy na Sylvię jak tylko założę temat