Fort na Przeklętych Bagnach
-
- Nooo, kurwa, podróżowało sie tu i tam, to żem słyszeli o buncie. - odpowiedział wymijająco, choć prędzej czy później hersztowie zmuszą go do wyjawienia dokładnego źródła, skąd pochodzą informacje o buncie.
-
- A od kogo słyszelim? - zaskrzeczał inny Goblin podejrzliwie, dość szybko zmieniając twoje przewidywania w rzeczywistość.
-
- Eh, widze, że nie obedzie sie bez wyjawienia, skond mam te informacje. Cesarzyki z Kar’koo gadali o całym tym buncie, to wyruszylim na bagna, aby pomóc krewniakom.
-
Szeptem naradzali się przez dobry kwadrans, momentami dość burzliwie, wymachując rękoma, przeklinając czy okładając się niekiedy pięściami. W końcu jednak podjęli decyzję.
- Idź no pogadać z Dużym Szefo. - powiedział jeden z Goblinów, wskazując palcami na boczne drzwi, których nie zauważyłeś wcześniej. - Sam. -
- Zostańta tutaj, chłopcy. I póki oni nie zacznom mordobicia, nie atakujta. - szepnął do swoich towarzyszy, a następnie udał się do pomieszczenia, w którym miał znajdować się Duży Szefo.
-
Twoje rady były raczej mało przydatne, bo gdyby miało dojść do konfrontacji, to niewiele mogliby zdziałać, niemniej pewnie spróbują trzymać nerwy na wodzy. Co do ciebie, to znalazłeś się w pomieszczeniu, które nie pasowało zupełnie do wystroju wielkiej sali, w której znajdowałeś się chwilę wcześniej: pomieszczenie było małe, przytulne, z klepiskiem, były tam nawet prymitywne łóżko zasłane skórami i słomą, solidne palenisko i nieco skleconych na szybko mebli. I był też on, gobliński watażka, Duża Szef Goblinów. Większy i na oko lepiej zbudowany od reszty, od stóp do głów ubrany w krasnoludzką zbroję, z dwoma toporami i sztyletem. Gębę miał paskudną, poznaczoną bliznami i ogniem. Najwięcej uwagi przykuwały jednak brody i skalpy zdobiące jego pancerz oraz czaszki, również należące do Krasnoludów.
-
- Więc to ty jesteś Duża Szef Goblinów, ni? Twoje przydupasy kazały mi z tobom pogadać. - odrzekł do goblińskiego watażki.
-
Zmierzył cię krzywym i pogardliwym spojrzeniem, jakby w ciągu kilku sekund dowiadując się o tobie wszystkiego i wyrabiając sobie o tobie pełną opinię.
- Ta. Nie widać? - zapytał i podszedł bliżej. - Zabiłżem wiencyj brodaczy niż ktokolwiek inny, ja żem szedł pierwszy do wyjścia, ścinał łby, a potem żem siem ostatni wycofał, jak już inni wyleźli. Także no ta, ja jestem Duża Szef. A ty kto? -
- Mormog Głowociach. Ja i moja banda gobasów przybylim, aby wesprzeć wasz bunt przeciwko brodatym kurwom.
-
- Przybylim, to widzem, że żeś przybył. A ile chopa masz ze sobom, hę? I jak już żeś przylazł, to co byś żeś chciał w zamian?
-
- Trzydziestu siedmiu chłopa, w tym szaman. Na ten moment wystarczy mi wpierdol krasnalom, a jeśli bede chciał coś więcej, to omówim te kwestie.
-
Świdrował cię wzrokiem dobrą chwilę, a wyraz jego twarzy w ogóle nie zmienił się przez ten czas.
- Wracaj no, jak siem namyślem, to powiem, co z wami bendzie. - powiedział w końcu. -
- Yhym. - odpowiedział, kiwając do tego głową, a następnie wyszedł z pomieszczenia i powrócił do swoich towarzyszy.
-
Gobliny, z którymi wcześniej rozmawiałeś, patrzyły na ciebie jeszcze bardziej nieufne, o ile to w ogóle możliwe. Niemniej, w końcu herszt tej bandy wyszedł ze swojej komnaty i dołączył do zgromadzonych tam. Nie musiał nic robić, aby zyskać uwagę, spojrzenia wszystkich skierowały się na niego, a toczone szeptem dyskusje ucichły.
- To, że jest chujnia, to wi każdy. - zaczął na wstępie, z czym inne Gobliny niechętnie się zgodziły. - Ale może być lypiej. Tym tu nie ufam za chuja, ale trza wzionć ich pomoc, bo siem zesramy bez tego. Także oni teraz i ich banda żyjo razem z nami, jedzo razem z nami i walczo razem z nami. A jak któryś coś odjebie, a ja mu wcześniej nie kazałem, to jemu utne łba, jasne? -
Wiedział o tym, że rebelianci na początek będą w cholerę nieufni wobec bandy najemników, natomiast udało się skontaktować z rebeliantami, tak jak kazali mu przedstawiciele Cesarstwa Kar’koo. Na pewno będzie potrzebował sporo czasu, aby zdobyć zaufanie rebeliantów, jednak w najbliższym czasie jest możliwość, aby wysłać posłańca do Cesarskich.
- Jasne. Macie teraz coś dla nas do roboty czy mamy odejść stond? - zapytał przywódców rebeliantów. -
- Weź no swoich do środka, znajdziem wam kwatery. Za godzine gdzieś no tu przyjdź, to pogadamy. - odparł i odszedł do swojej komnaty, dyskusję uznając za zakończoną.
-
Zgarnął więc swoich towarzyszy, z którymi udał się na negocjacje, a następnie wyruszył na poszukiwanie pozostałych członków bandy najemników.
-
Znalazłeś ich już w forcie, wieści rozchodziły się tu szybko i twoich kompanów wpuszczono, gdy tylko gobliński herszt przyjął twoją propozycję.
-
Skoro udało mu się znaleźć pozostałą część bandy, skrzyknął swoich najemników, a następnie ruszył w poszukiwaniu koszar w forcie.
// Jeśli na ten moment nic ważniejszego nie jest planowane, to możemy przewinąć, nie? // -
//Jeśli nie masz nic do powiedzenia swoich chłopakom to jak najbardziej.//
Koszary to o wiele za dużo powiedziane, było to kilka przylegających do muru chat, skromnie umeblowanych, brudnych, śmierdzących i wilgotnych, czyli dokładnie takich, jak wszystko wokół. Grunt, że tu żadna przerośnięta żaba nie zeżre was, gdy będziecie spać, a i dla wilków znalazło się miejsce. Po godzinie jakiś przydupas lokalnego herszta wszedł do tej chaty, którą zajmowałeś razem z częścią swoich ludzi, przypominając, że masz spotkanie z ich hersztem do odbycia. Ten czekał ponoć na ciebie przed bramą.