Fort na Przeklętych Bagnach
- 
- Więc to ty jesteś Duża Szef Goblinów, ni? Twoje przydupasy kazały mi z tobom pogadać. - odrzekł do goblińskiego watażki. 
- 
Zmierzył cię krzywym i pogardliwym spojrzeniem, jakby w ciągu kilku sekund dowiadując się o tobie wszystkiego i wyrabiając sobie o tobie pełną opinię. 
 - Ta. Nie widać? - zapytał i podszedł bliżej. - Zabiłżem wiencyj brodaczy niż ktokolwiek inny, ja żem szedł pierwszy do wyjścia, ścinał łby, a potem żem siem ostatni wycofał, jak już inni wyleźli. Także no ta, ja jestem Duża Szef. A ty kto?
- 
- Mormog Głowociach. Ja i moja banda gobasów przybylim, aby wesprzeć wasz bunt przeciwko brodatym kurwom. 
- 
- Przybylim, to widzem, że żeś przybył. A ile chopa masz ze sobom, hę? I jak już żeś przylazł, to co byś żeś chciał w zamian? 
- 
- Trzydziestu siedmiu chłopa, w tym szaman. Na ten moment wystarczy mi wpierdol krasnalom, a jeśli bede chciał coś więcej, to omówim te kwestie. 
- 
Świdrował cię wzrokiem dobrą chwilę, a wyraz jego twarzy w ogóle nie zmienił się przez ten czas. 
 - Wracaj no, jak siem namyślem, to powiem, co z wami bendzie. - powiedział w końcu.
- 
- Yhym. - odpowiedział, kiwając do tego głową, a następnie wyszedł z pomieszczenia i powrócił do swoich towarzyszy. 
- 
Gobliny, z którymi wcześniej rozmawiałeś, patrzyły na ciebie jeszcze bardziej nieufne, o ile to w ogóle możliwe. Niemniej, w końcu herszt tej bandy wyszedł ze swojej komnaty i dołączył do zgromadzonych tam. Nie musiał nic robić, aby zyskać uwagę, spojrzenia wszystkich skierowały się na niego, a toczone szeptem dyskusje ucichły. 
 - To, że jest chujnia, to wi każdy. - zaczął na wstępie, z czym inne Gobliny niechętnie się zgodziły. - Ale może być lypiej. Tym tu nie ufam za chuja, ale trza wzionć ich pomoc, bo siem zesramy bez tego. Także oni teraz i ich banda żyjo razem z nami, jedzo razem z nami i walczo razem z nami. A jak któryś coś odjebie, a ja mu wcześniej nie kazałem, to jemu utne łba, jasne?
- 
Wiedział o tym, że rebelianci na początek będą w cholerę nieufni wobec bandy najemników, natomiast udało się skontaktować z rebeliantami, tak jak kazali mu przedstawiciele Cesarstwa Kar’koo. Na pewno będzie potrzebował sporo czasu, aby zdobyć zaufanie rebeliantów, jednak w najbliższym czasie jest możliwość, aby wysłać posłańca do Cesarskich. 
 - Jasne. Macie teraz coś dla nas do roboty czy mamy odejść stond? - zapytał przywódców rebeliantów.
- 
- Weź no swoich do środka, znajdziem wam kwatery. Za godzine gdzieś no tu przyjdź, to pogadamy. - odparł i odszedł do swojej komnaty, dyskusję uznając za zakończoną. 
- 
Zgarnął więc swoich towarzyszy, z którymi udał się na negocjacje, a następnie wyruszył na poszukiwanie pozostałych członków bandy najemników. 
- 
Znalazłeś ich już w forcie, wieści rozchodziły się tu szybko i twoich kompanów wpuszczono, gdy tylko gobliński herszt przyjął twoją propozycję. 
- 
Skoro udało mu się znaleźć pozostałą część bandy, skrzyknął swoich najemników, a następnie ruszył w poszukiwaniu koszar w forcie. 
 // Jeśli na ten moment nic ważniejszego nie jest planowane, to możemy przewinąć, nie? //
- 
//Jeśli nie masz nic do powiedzenia swoich chłopakom to jak najbardziej.// 
 Koszary to o wiele za dużo powiedziane, było to kilka przylegających do muru chat, skromnie umeblowanych, brudnych, śmierdzących i wilgotnych, czyli dokładnie takich, jak wszystko wokół. Grunt, że tu żadna przerośnięta żaba nie zeżre was, gdy będziecie spać, a i dla wilków znalazło się miejsce. Po godzinie jakiś przydupas lokalnego herszta wszedł do tej chaty, którą zajmowałeś razem z częścią swoich ludzi, przypominając, że masz spotkanie z ich hersztem do odbycia. Ten czekał ponoć na ciebie przed bramą.
- 
Udał się więc pod bramę, aby spotkać się z hersztem. 
- 
Rzeczywiście go tam zastałeś, jak opierał się o otwartą bramę plecami, patrząc na ciągnące się po horyzont bagna. 
 - Co ty byś nam pomógł niby, hę? - zagadnął, gdy tylko stanąłeś obok.
- 
- Ja i moi chłopcy trudnim się mordobiciem. Jak komuś trzeba wpierdolić, to możem to załatwić. Moglibyśmy też spróbować zdobyć jakieś surowce, chociaż na takim zadupiu, jakimi som bagna, będzie ciężko. - odpowiedział hersztowi. 
- 
- A co mi po twoich wilczkach na bagnie, hę? - podjął i splunął. - Nie przydacie mnie siem tu. Z rańca poślem was z powrotem z moimi chopami, tam zaczniecie robote. Trza nam nam broni, narzędzi, jedzenia i informacji, co siem tam dalej dzieje, kto siem z kim nakurwia i w ogóle. Dacie to chyba rade zrobić, ni? 
- 
Zmarszczył brwi ze złości. Nie uważał, że jego banda wilczych jeźdźców to elita wśród elit, ale był w miarę dumny ze swoich wojaków. 
 - Yhym. Damy rade. - odparł i zdecydował się wrócić do swoich koszar, jeśli herszt nie miał niczego innego jeszcze do powiedzenia.
- 
Najwidoczniej nie miał, bo nie odezwał się już, a gdy odszedłeś, również nie wypowiedział słowa. Wiedząc, że masz za sobą rozmowę z hersztem lokalnych Goblinów, do twojej chaty wlazła spora część bandy, reszta czekała na zewnątrz, wszyscy jednakowo ciekawi, co tamten ci powiedział. 
 

