Warszawa [Polska]
-
-- Ćpunie? Haha! – zaśmiał się wampir. Niespecjalnie przejął się uderzeniem w brzuch, przecież i tak jest już martwy, więc co mu po jednym siniaku? Niewiele czekając naprężył prawą nogę na maksa. Dla zmylenia przeciwnika próbował bić się rękoma. Gdy chłop został zmylony już dostatecznie, Wiktor zgiął nogę i kopnął nią w splot słoneczny jegomościa.
-
Zabolało, to na pewno, a on zatoczył cię o kilka kroków do tyłu i padł z powrotem na miejsce, wciąż przytomny, ale mocno zamroczony. Tymczasem pojazd zatrzymał się, a nastolatka pospiesznie opuściła wagon, do którego nikt nowy nie wszedł.
- Wychodzi na to, że zostaliśmy… sami. - powiedział mężczyzna, odkasłując. -
-- No i elegancko – powiedział wampir, po czym przyjął bokserską postawę obronną - chronił swoimi rękoma głównie dolną szczękę oraz okolice splotu słonecznego. Tętnicy szyjnej nie potrzebuje bronić, bo po co?
-
On zaś wstał i rozciągnął się, strzelając też przy tym zdrętwiałym karkiem. Sięgnął do kieszeni prochowca, skąd wyciągną kastet, który chwycił w prawą dłoń. Drugą ręką zachęcił cię, abyś podszedł bliżej i zaczął walkę.
-
-- I tera najlepsze ziomuś, pa – powiedział i obnażył kły, aby wystraszyć przeciwnika. No bo chyba powinien zesrać się na widok wampirzych kłów, co nie?
-
Nie zareagował tak, jak się spodziewałeś. Na pewno się wystraszył, ale nie aż tak, jak na to liczyłeś. Cofnął się o kilka kroków, ale później znowu przyjął gotową do walki postawę, uderzając pięścią z kastetem w otwartą dłoń.
- Wyrwę ci te szpanerskie kły prosto ze szczęki, a potem zrobię z nich naszyjnik. -
// It’s morbin time//
-
// I’m going to morb! //
-
-- Naszyjnik kutasiarzu? – zapytał gościa. – No, teraz to se przejebałeś. – powiedział i przystąpił do ataku. Myk, lewy sierpowy w głowę.
-
Mężczyzna zdołał się zastawić nieuzbrojoną ręką, jednocześnie odpowiadając ciosem w twoją twarz. Nie był szczególnie silny, bardziej miał chyba za zadanie wybadać twoją obronę i to, jak dobrze znosisz ciosy. Normalnie nie przejąłbyś się tym wcale, ale tym razem rzeczywiście poczułeś ból. Ból, który mogło spowodować tylko kilka rzeczy na tym świecie, a wśród nich srebro albo święcona woda…
-
-- CO JEST KURWA – krzyknął wampir po oberwaniu. Skąd ten gościu ma srebro lub wodę święconą?! Skąd wiedział, że dziś będzie walczył z wampirem?!
Wiktor przyjął pozycję defensywną i szykował się na odpieranie kolejnych ataków mężczyzny. -
A ten nie miał zamiaru oddać ci inicjatywy, choć uśmiechnął się na twoje słowa i reakcję, jaką wywołał. Znowu wziął zamach, prawy sierpowy kierując w twój lewy policzek.
-
Wiktor szybko spróbował wykonać unik, a jeśli mu się to udało, to przystąpił do wykonania solidnego kopnięcia w lewe kolano przeciwnika, aby zwalić go na ziemię.
-
Tym razem udało ci się wykonać unik, ale za to twój atak nie zrobił większego wrażenia na przeciwniku. Wątpiłeś, żeby był aż tak wytrzymały, prędzej mógł nosić jakieś ochraniacze. Walka mogłaby toczyć się dalej, ale nie tłukliście się w jakimś zaułku, a w wagonie metra, które to dojechało na kolejną stację. Drzwi się otworzyły, a twój przeciwnik sięgnął dłonią pod prochowiec, jakby chcąc coś stamtąd wyciągnąć.
-
No jasna cholera. Zachciało mi się zjeść kolację z takiego chłopa pomyślał wąpierz. Trzeba było jednak zająć się tamtymi nastolatkami. Byłoby chyba znaczenie łatwiej.
-- No, wyciągaj co tam masz, kochanieńki – powiedział wampir i spróbował kolejny raz z pełnym impetem kopnąć przeciwnika w splot słoneczny. -
Mężczyzna uchylił się i wyszarpnął spod płaszcza dziwne urządzenie. Nie było duże, twoim pierwszym skojarzeniem był pistolet, było nawet do niego podobne, a fakt, że mierzył z niego prosto w ciebie nie nastrajał zbytnim optymizmem.
-
-- Panie, co to kurde jest?! – powiedział i szykował się do wykonania uników. Jakby to był faktycznie zwykły pistolet to pół biedy, ale skoro już wcześniej mężczyzna uderzył go srebrem (albo wodą święconą), to pewnie i ten dziwny pistolecik będzie wyposażony w jakiś anty-wampirzy sprzęt.
-
Nie odpowiedział, zamiast tego wystrzelił. Szczęśliwie uniknąłeś pocisku, który wbił się w ścianę metra obok ciebie, dzięki czemu mogłeś ocenić, że wygląda jak spory gwóźdź i pokryty jest srebrem. Mężczyzna zaklął pod nosem, gdy spudłował, ale ponownie wycelował w twoją stronę, dając ci dosłownie chwilę na wykonanie twojego ruchu, nim naciśnie spust.
-
-- Kurwa, skąd ty masz to srebro?! – krzyknął wampir. Wiedział już, że walka nie ma sensu. Nie ma do czynienia z żadnym byle chłopem, tylko ma przed sobą kogoś, kto pewnie już spotykał wampiry…
Wiktor wykorzystał jedyną chwilę, aby uciec przez otwarte drzwi wagonu. No musiał uciekać. Nie może walczyć w stanie głodu z owym jegomościem. Nie ma szans! -
@kubeł1001 napisał w Warszawa [Polska]:
Tym razem udało ci się wykonać unik, ale za to twój atak nie zrobił większego wrażenia na przeciwniku. Wątpiłeś, żeby był aż tak wytrzymały, prędzej mógł nosić jakieś ochraniacze. Walka mogłaby toczyć się dalej, ale nie tłukliście się w jakimś zaułku, a w wagonie metra, które to dojechało na kolejną stację. Drzwi się otworzyły, a twój przeciwnik sięgnął dłonią pod prochowiec, jakby chcąc coś stamtąd wyciągnąć.
//Ekhem.//