Wschodni most
-
Klaus & Jurko
Ślady doprowadziły obu wojaków wgłąb lasu, jednak trop w pewnym momencie przerwały wyrzucone skrzynie. Wyglądało to tak jakby ktoś zrzucił je z wozu, aby ratować skórę. Pytanie tylko czemu nie ma tu żadnych tropów. Za wozem nie ciągną się żadne ślady, co snuje pewne teorie. Szczególnie jedna się właśnie potwierdza, gdy Klaus i Jurko ujrzeli strzałę wbitą w ziemię, a także kilka piór leżących obok skrzyni. Czyżby potwór potrafił latać i był na tyle rozumny, żeby strzelić z łuku?
-
Klaus Il Spazzio
Strzała i pióra…
Gdy tylko Klaus połączył w myślach te przedmioty z faktem, iż poza śladami wozu nie mógł dostrzec żadnych innych tropów, od razu zastrzygł wzrokiem w górę i wycelował pistolety w korony drzew.
Ich cel był drzewolubym tchórzem lub wcale nie potrzebował gruntu pod nogami…
-
Jurko
Jurko, podobnie jak towarzysz, wycelował z łuku w korony drzew. Nie miał pojęcia, co się mogło dziać, więc wolał zdać się w tym momencie na swojego towarzysza. Nie mógł przewidzieć, czy zaatakuje ich troll, na którego polują, czy buntownicy, o których mówił kapitan straży miejskiej. Może nawet zmierzyliby się z najgorszym plugastwem lasów, czyli Elfami.
-
Po dłuższej podróży za śladami wozu dwójka najemników dotarła do niewielkiej polany. Na środku której toczyła się wielka bitwa między trójką mężczyzn, a bandą aż dziesięciu harpii. Jeden z wojowników, najgrubszy i najsłabiej uzbrojony wisiał chwycony za wraki kilka metrów nad ziemią.
- Ratuj, mości panie MICHALE. RATUNKU!!! RATUJTA MNIE!!! - krzyczał gruby mężczyzna natomiast jego towarzysze z trudem odganiali harpie od siebie, te obrzydliwe istoty mające posturę kobiety i szpony zamiast rąk oraz nóg skutecznie zasiekły pozostałą część karawany, na co wskazują trupy leżące na ziemi lub wiszące na drzewach, jakby zrzucone z wysokości. Oprócz grubego mężczyzny, który ubiór wskazywał na szlachcica, był także jeden z cygarem w ustach i dwulufową strzelbą czarnoprochową, a oprócz tego dysponował też pistoletami skałkowymi, a także małą kuszą. Ostatni z wojów zakuty był w pełny pancerz płytowy z krasnoludzkimi runami, natomiast w dłoniach dzierżył zaklętą włócznię, z której ciskał błyskawicami, a także drewnianą tarczę. -
Jurko
Gdy zauważył bitwę między wojownikami a harpiami, Jurko wymierzył z łuku w harpie, ale jeszcze nie wystrzelił strzały. Wszystko zależało od tego, jak zadecyduje jego towarzysz.
-- Pomożemy im? Może odwdzięczą się jakoś, chociażby pomagając nam zabić tego trolla. - powiedział do swojego towarzysza, nie odstępując wzroku od harpi.
-
Klaus Il Spazzio
Brodaty książę nie odpowiedział towarzyszowi. Przynajmniej nie słowami. Preferował wyrazić swoje zdanie czynami.
Wzrokiem jedynego oka wymierzył pistolet w harpię usiłującą porwać mężczyznę przy kości i od razu wystrzelił. Ułamek sekundy po tym rozległ się drugi strzał, wycelowany w kolejną harpię. Po tym, Klaus nie marnował czasu. Złapał za kolby zakończonych czekanami pistoletów i rzucił się biegiem ku walce, skacząc z uniesionymi w górę ostrzami na najbliższą z harpii, pragnąc zatopić je w jej miękkich tkankach.
Gdy biegł, czuł… Czuł z tył głowy to narastające uczucie. Tamten pojedynek, tamta krew…
Książę zza morza, banita i dziedzic Spazzety, rzucił się w wir walki.
-
Jurko
Ten jedynie kiwnął głową, widząc że Klaus ruszył do walki, a następnie wystrzelił z łuku w jedną z harpi. Na ten moment wolał trzymać dystans, lecz jeśli sytuacja stanie się ciężka dla wojowników, Jurko również wyruszy do walki wręcz.
-
Klaus
Obie harpie padły od strzałów z broni palnej, a ich ciała opadły bezwładnie na ziemię razem z grubym szlachcicem. Otyły mężczyzna od razu wstał i prędkim krokiem schował się pod karawanę.
Trzecia harpia zdołała zablokować cięcie pistoletami z użyciem swoich szponów, jednak na tym nie poprzestała i wymierzyła atak pazurami na głowę banity. Wkroczenie mężczyzn do walki nie pozostało niezauważone.Jurko
Młody mężczyzna ustrzelił jedną z harpii posyłając jej strzale między oczy. Pozostali towarzysze broni wybili harpie, tak że pozostały na polu walki tylko cztery, zaś jedna z nich stanęła na wysokiej gałęzi i chwyciła za róg sygnalizacyjny gotowa w niego zadąć.
- Nie dajmy jej wezwać posiłków! - krzyknął zakuty w zbroję runiczną mężczyzna i cisnął kule ognia z włóczni, która niestety nie dosięgnęła celu. -
Jurko
Wyciągając kolejną strzałę z kołczanu, najszybciej jak było to dla niego możliwe, Jurko skupił swój wzrok na harpii trzymającej róg sygnalizacyjny. Zamykając jedno ze swoich oczu, młodzieniec uważnie wymierzył z łuku w głowę harpii, po czym cisnął strzałą w jej kierunku.
-
Klaus Il Spazzio
Sparował atak pazurów harpii, zasłaniając się skrzyżowanymi pistoletami-toporkami. Jeżeli mu się to udało, wykorzystał zatrzymanie kreatury i kopnięciem posłał ją ku gruntowi lub przynajmniej odepchnął ją na tyle, by kupić sobie czas na dobycie swego miecza.
-
Jurko
Strzała zraniła harpię wbijając się w jej rękę, co sprawiło, że opuściła róg sygnalizacyjny. Ranna postanowiła podjąć próbę ucieczki, ale wtedy usłyszałeś dźwięk strzelby czarnoprochowej, a ciało harpii spadło martwe z drzewa.Klaus
Sparowanie ataku powiodło się, dzięki czemu uchroniłeś swoje ciało, a także mogłeś wyprowadzić atak. Kopnięcie posłało harpie na ziemię i było tak mocne, że straciła przytomność uderzywszy głową w ostre kamienie, których było za nią pełno.Jurko & Klaus
Pozostałe harpie zabili mężczyźni, kiedy tylko okazało się, że jest bezpiecznie - gruby szlachcic wyszedł spod wozu i wbił szable w jedną z martwych harpii.
-To żeśmy te harpie zasiekli panowie. - powiedział z dumnym wyrazem twarzy. -
Klaus Il Spazzio
Koniec walki przyszedł… W odpowiednim momencie. Usta Klausa opuścił długi, głęboki wydech, który jednak nie miał wiele wspólnego z zmęczeniem czy strachem… Te oddechy pomagały mu opanować się, jednak nie zawsze działały.
— Iluście ludzi stracili? — Zapytał, rzucając pytanie do grupy, którą wraz z swoim towarzyszem przed chwilą uratowali.
Nie czekając na odpowiedź, zbliżył się do harpii, która straciła przytomność. Chciał sprawdzić czy wciąż żyła.
-
Jurko
My? pomyślał, rozbawiony słowami grubego szlachcica. Właściwie trudno mówić tu o jego wkładzie, bowiem gdy Jurko i Klaus napotkali na grupę mężczyzn, gruby szlachcic był tym, który wołał o ratunek. Młodzieniec zawiesił łuk na jednym ze swoich ramion i podszedł bliżej grupy wojowników.
-- Wygląda na to, że przybyliśmy w samą porę. Kim jesteście, jeśli można wiedzieć? - zapytał.
-
Klaus
Harpia żyła, na co wskazywała podnosząca się i opadająca klatka piersiowa.
- Może ją dobić? - zaproponował gruby szlachcic spoglądając na Klausa porywczym wzrokiem, po czym odezwał się mężczyzna zakuty w zbroję runiczną.
- Dwudziestu iluś, lecz część mogła uciec w chaosie do lasu. - poinformował o liczbie zabitych.Jurko
- Jesteśmy najemnikami. Mieliśmy chronić transport wysoko reaktywnych substancji i składników alchemicznych przed bandytami, ale coś na dopadło. Coś… to nie były harpie. Zanim zjawiły się te latające dziwki… - opowiadał mężczyzna z dwulufową strzelbą aż przerwał, aby zabrać oddechu, zaś następnie kontynuował. - To coś cisnęło jednym wozem jadącym przez most prosto do wody…
- Jestem Michał rodu Błękitnej Róży zwany Olbrzymobójcą. - przedstawił się zakuty w zbroję runiczną mężczyzna, po czym wskazał na towarzyszy podróży. - Jegomość z szablą to Pan Baldwin Kiełbasa, a mężczyzna ze strzelbą zwany jest Granitem Żelazomiotem.
- Przybyliście w samą porę. - powiedział Granit Żelazomiot. - Dzięki za wsparcie. - oznajmił serdecznie i zaczął przeładowywać broń, zaś Michał wtrącił.
- A wy? Kim jesteście? - zapytał. -
Jurko
Uważnie wsłuchiwał się w to, czego się dowiedział od najemników. Widocznie nie tylko młodzik i jego kompan polowali na tajemnicze monstrum, jeśli jest ono tym samym, które napotkali przed atakiem harpi. A to oznaczałoby, że mogą sobie pomóc - w końcu najemnicy powinni się odwdzięczyć za ratunek ze strony Jurko i Klausa.
-- Jurko Sawicz ze wsi Sine Wody. Przynajmniej kiedy jeszcze istniała. Mój towarzysz to Klaus. - odpowiedział, nie ujawniając nazwiska swojego kompana. Nie wiedział, jak najemnicy mogą zareagować na wieść o tym, że podróżuje razem z wygnanym dziedzicem Księstwa Spazzety. - Przybyliśmy z racji zlecenia na grasującego w okolicy potwora. Moglibyście opisać to coś, które spotkaliście?
-
Klaus Il Spazzio
— Zwę się… Klaus. — Książę odparł zdawkowo, wolał unikać wymieniania swego nazwiska po zniewadze jaką niedawno otrzymał w karczmie. — I nie - nie dobijajmy jej. Jeszcze nie. — Wstrzymał porywczego szlachcica ruchem uniesionej dłoni w górę, nie zważając na to, że wciąż trzymał w niej pistolet.
— Ona może nam powiedzieć więcej na temat tego, co cisnęło waszym wozem. Bynajmniej więcej, niż sami wiemy. — To mówiąc, uklęknął i wyciągnął z swojej torby sznur, którym następnie spętał harpię. Czyniąc to, dokładnie jej się przyjrzał.
-
Klaus & Jurko
Skoro powitania i przedstawienia macie za sobą to gruby szlachcic zniecierpliwiony spoglądał jak Klaus krępuje harpię, która z twarzy wyglądała młodo, a także miała włosy i skrzydła u piór koloru rudego, reszta jak u większości harpii - szpony zamiast dłoni i nóg.
- Rzecz w tym, że nic nie widzieliśmy, jakby bestyja niewidzialna dla naszych oczu była. Po prostu coś cisnęło wozem znikąd! Swoją drogą musimy wrócić do mostu, w zrzuconym wozie są najważniejsze składniki alchemiczne. - powiedział Michał zwany Olbrzymobójcą, a znikąd głos zabrał gruby szlachcic.
- Dobra, nie ma czasu! - krzyknął Baldwin Kiełbasa i zaczął kopać harpię po głowie.
- Budź się kurwo!!! - jak można się domyślić, to harpia nie chciała się obudzić, może te kopnięcia pogarszały jej stan. -
Klaus Il Spazzio
Gdy tylko Baldwin kopnął harpię, nie minęła sekunda, a w jego tłusty tors wbił się barkiem Klaus, nie bawiąc się przy tym w żadnego rodzaju delikatność. Choć banita nie chciał skrzywdzić (jeszcze) szlachcica, to chciał, by zrozumiał przekaz, jasno i wyraźnie.
— To mój jeniec i radzę się od niej odsunąć, jeżeli nie chcecie leżeć obok niej, Panie Baldwinie. — Odparł szorstko, zdecydowanie stając pomiędzy otyłym szlachcicem i skrępowaną harpią. — I nie powtórzę tego ostrzeżenia po raz drugi.
-
Jurko
Młodzik spoglądał na spór między jego towarzyszem i Baldwinem, patrząc na dosyć niekorzystne podejście Baldwina do sprawy spętanej harpii. Jeśli ona zginie teraz z powodu działań grubego szlachetki, to być może nie dowiedzą się niczego przydatnego. Właściwie czy większość “dobrze urodzonych” musi być albo aroganckimi butami, albo idiotami w bogatych strojach? Na to pytanie musiałby znaleźć odpowiedź kiedy indziej - teraz skupił się na ważniejszej sprawie.
Odwrócił nieco głowę w kierunku Olbrzymobójcy i nerwowo spojrzał na niego.-- Cóż… Mógłbym pomóc w odzyskaniu tych składników alchemicznych. - zaczął, niemrawo drapiąc się po głowie. - Jeśli skrzynie z wozu są w wodzie, mógłbym spróbować podpłynąć do nich i je przeszukać. Dosyć dobrze pływam, nie powinno być to dla mnie bardzo problematyczne.
-
Baldwin oburzył się na słowa Klausa. Gruby szlachcic zrobił się wręcz czerwony że złości.
- Ty psie niewychowany. Żaden byle chłop rolny w zbroi i mieczykiem nie będzie mnie pouczał jak postępować z nieludźmi! - oznajmił szlachcic i uspokoił się nieco, na tyle aby przysłuchać się słowom Jurka. Olbrzymobójca i Granit mieli się odezwać nim głosu nie zabrała harpia, która odzyskała przytomność.
- [Niezrozumiale] - powiedziała związana harpia w dziwnym języku, pewność macie co do jednego, to nie jest po wspólnemu.
- Zabić kurwę. - zaproponował Baldwin.