Diabelski Kanion
-
Radiotelegrafista
Faktycznie, miała towarzystwo, i to dosyć niemiłe, nieprzystające damie towarzystwo. Jednak czy nawet wobec takiej sytuacji dżentelmen powinien spasować? Wątpliwe. Najwyżej przyniesie zleceniodawcom potwierdzenie śmierci. Kontynuował drogę, mając nadzieję na znalezienie kolejnych poszlak. Tym razem jednak dłoń miał już bezpośrednio na rewolwerze, wiedząc, że zapuszcza się w niebezpieczne tereny. Z rękawa mógł wyciągnąć jeszcze jednego asa, zrzucić z siebie ludzką zasłonę i wrócić do wizerunku mivvota. Czy warto jednak? Jeżeli są tu Amaksjanie, zrzucenie iluzji byłoby dobrą ideą, w razi obecności Ubarigów już nie do końca.
-
Kuba1001
Problemem jest to, że obie te rasy zapuszczają się do Diabelskiego Kanionu, mając tu swoje święte miejsca prymitywnego kultu, więc szanse na spotkanie obu są równe. Niemniej, rozglądając się po resztkach obozowiska, usłyszałeś nagle strzał, a potem kolejny, kilkadziesiąt metrów stąd, na północ.
-
-
-
-
Kuba1001
Po chwili dostrzegłeś samotnego rewolwerowca w skórzanym płaszczu do ziemi i kowbojskim kapeluszu, który ostrzeliwał zaciekle ze swojej strzelby. Krył się pomiędzy skałami, za końskim trupem, zapewne jego własnego wierzchowca, naszpikowanego strzałami i oszczepami. Dalej dostrzegłeś kilku amaksjańskich wojowników, martwych, a pozostali kryli się za skałami, próbując zabić człowieka lub liczyć, że prędzej niż później skończy mu się amunicja.
-
-
Kuba1001
Zdziwieni tym, że pojawiło się nagle wsparcie, straciwszy dwóch rannych i jednego zabitego, zdali sobie sprawę, że tej bitwy nie wygrają, więc uciekli, ale pewnym jest, że wrócą jeszcze dziś, do tego lepiej uzbrojeni i z bandą koleżków. Jeśli zaś chodzi o mężczyznę, którego w końcu uratowałeś, to w dość specyficzny sposób okazał Ci wdzięczność, celując do Ciebie ze strzelby i zmieniając swoją pozycję tak, aby teraz końskie truchło chroniło go przed ostrzałem z Twojej strony.
‐ A Ty kto i co tu robisz? ‐ krzyknął, przeładowawszy broń, z której dalej do Ciebie mierzył. -
-
Kuba1001
‐ Miałem wszystko pod kontrolą, jasne? Ran Petrie wychodził cało z o wiele większych opałów i zgarniał po tym ładną sumkę!
Po chwili zdałeś sobie sprawę, z kim Ty właściwie rozmawiasz: Petrie był jednym ze słynniejszych łowców nagród w całym Oskad, a na pewno najbezwzględniejszym z nich wszystkich. -
Radiotelegrafista
O żesz ty… No to trafiłem. Z jednej strony można było cieszyć się tym, że na takiego człowieka natrafiło się w takim miejscu, ale równie dobrze mógł być to najgorszy z trafów losu. Czas pokaże.
— Dobra, dobra, czaję! — Odkrzyknął: — Proponuję przestać się wydzierać, zważywszy na miejsce, w którym się znajdujemy! — -
-
-
-
-
-
-
-
-