Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Słoń dosłownie zniknął w ostatniej chwili.
Wyhamował siebie nićmi. -I daj mi chamie spokojnie żyć! -rzekł, po czym powrócił do dziury i kontynuował eksplorację.
A słoń strzela do dziury laserami i zrzuca napalm.
Kiego wała, zaszyta jest nićmi uwu Dalej zniża się.
To, że strzela i zrzuca napalm, nie znaczy, że mu się udaje. Całą drogę w dół, ponownie…
A kij tam, odczepił się od linki. ŁIIIIIIII
… I trze ryjem o ściankę.
To ustawił się tak, by leciał gładko, pionowo i wzdłuż dziury.
Im głębiej leci, tym jest zdecydowanie coraz chłodniej.
Za pomocą zmiennokształtności zmienił sobie jego aktualne ciuchy na zimowe i bardzo ciepłe. Szach mat uwu
No… Chyba… Legitnie?
Jak najbardziej. A teraz spada dalej.
Znowu walnął ryjem o ściankę.
I ponownie zrobił to samo co wcześniej.
Dobra, teraz Abomincja dosłownie zaczyna powoli zamarzać. Jego ciało powoli pokrywa twarda warstwa mrozu.
W górę zwrot! A przynajmniej na tyle by nie zamarzał.
Czyli, zawraca się do momentu, kiedy jeszcze nie zamarzał?
Ta.
To jakieś… 3000 metrów wyżej.
Idzie dalej w górę.