Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Tknął kleks.
Wypalił mu łapę. AŁA.
Odsunął gwałtownie rękę. -Kuwakuwaku*waAŁA! //Znając życie, pewnie dasz jakiś twór z tego kleksa.
Kleks wypalił “podłogę” wymiaru i zniknął.
Spojrzał w dziurę po kleksie.
Biegnie aż do jądra wymiaru. Cokolwiek w nim jest…
O mamunio… Spuścił się na niciach na dół.
Im głębiej, tym mniej widzi. Coraz głębiej w tkaniny rzeczywiści…
Spuszcza się dalej. Po lince. Ty je*any zboczeńcu.
// to zdanie, wyjęte z kontekstu brzmi bardzo źle
Daaaaaalej na dół, daaaalej…
Dół, dół, dół…
Aż na coś trafi…
Trafił na coś twardego.
Puknął w to coś.
Uniosło się do góry i wyrzuciło go na powierzchnię.
-OH, NO ODPUŚĆ SOBIE GNOJU! -ponownie spróbował go pochlastać nićmi.
Teraz nici znikają po zbliżeniu się do niego.
Spróbował się rozbujać na linach, kręcić się w oś a po osiągnięciu morderczej prędkości puścił się by polecieć na słonia. Pęd powinien go przebić na wylot.