[Powierzchnia] Osiedle Piastów
-
Dzieciożerca [T-3(Dzień 0)]
— No to ej, najwyższy czas się wprowadzić! — Skwitował to gromko Chłystek, od razu ruszając do wnętrza mieszkania. Za nim, z wiadomych powodów już z nieco mniejszym entuzjazmem, poszedł Gladiator podtrzymujący Grota.
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -10 (Wydarzenie)]
— D-do Arki. Po-powracasz z mi-misji, prawda? — Nieznajomy zbliżył się na czworakach, wchodząc w snop księżycowego światła. Był to kościsty człowieczek o żółtej cerze i mysiej aparycji, odziany w obszerne, nieumiejętnie zszyte futro. Przez jego plecy był przewieszony prosty łuk, wykonany z pojedynczej, długiej łodygi i napiętej na nią cięciwy. U boku, w płóciennej torbie przyszytej do futra, najpewniej trzymał strzały.
-
Jeśli mógł, to skrzyżował swoje ramiona. Nic nie wie o jakiejkolwiek misji, ale faktycznie zmierza do Arki. Kłamanie nie ma sensu w takiej sytuacji, więc Misjonarz zdecydował się na powiedzenie prawdy.
- Nie. Nie wracam z misji, ponieważ nie jestem Arkowcem. Za to miałem udać się do Arki, ale moje plany tymczasowo pokrzyżował tamten potwór, którego spotkaliśmy. Zakładam, że mam razem z Tobą udać się do Arki, czyż nie? -
A on sam wrócił na górę, gdzie został Księciunio, o którym Chłystek najwidoczniej zapomniał, a głupio by było, gdyby klechę jednak coś zeżarło.
-
Dzieciożerca [T-3(Dzień 0)]
Rzeczywiście, nie byłby to najlepszy finał historii pijanego księdza. Po krótkiej wspinaczce zawaloną gruzem klatką schodową Herszt dotarł na szczyt bloku i to w samą porę, by zastać niecodzienną scenę; spity jak bela Księciunio klęczał nad krawędzią wielopiętrowego bloku, unosząc dłonie i bełkocząc niezrozumiałe słowa do chmur, zaś w jego szatę gorączkowo wczepiał się Glizdek, z całych sił szarpiąc mężczyznę z powrotem na dach, tylko po to, by ten znowu czołgał się do samego krańca dachu.
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -10 (Wydarzenie)]
- Jezus dał im taką odpowiedź; <Zburzcie tę świątynię, a ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo> Mówił zaś o świątyni swego ciała.
- J 2, 19. 20.
— A-ale jak to nie je-jesteś je-jednym z nas? Prze-przecież masz krzy-krzyż i Pi-pismo… — Mężczyzna musiał z zdziwienia zupełnie zignorować pytanie Misjonarza, patrząc na niego wzrokiem pełnym zaskoczenia.
-
- Prawda, posiadam krzyż i Pismo, ale nie jestem Łazikiem służącym proboszczowi… - odparł, drapiąc się po brodzie, gdyż chciał przypomnieć sobie nazwisko proboszcza, będącego jednocześnie przywódcą Arkowców. - …Czarnko? Zresztą, posiadam Pismo Święte, gdyż jestem Sędzią Bożym, a sam Bóg nakazał mi się udać na Stację Kościelną.
-
- Pierdolone objawienie, kurwa jego mać. - mruknął pod nosem i zaczął stawiać jak najdłuższe kroki, aby w porę dojść do Księciunia i złapać go za fraki, odciągając od krawędzi.
- A Tobie co? Męczeństwa się zachciało? - zapytał, choć nie spodziewał się odpowiedzi, zamiast tego rozejrzał się czujnie po okolicy, wypatrując ewentualnych niebezpieczeństw oraz oceniając porę dnia. -
Dzieciożerca [T-3(Dzień 0)]
Trwał późny wieczór, dookoła zapadała granatowa ciemność. Temperatura także spadała, a ciemne niebo nie dawało nadziei na ciepłą noc. Wiatr przybierał na sile, miotając sobą drobiny kurzu, a gdzie w oddali żałośnie zawył mutant.
— Szchefie… — Wybełkotał Księciunio, wymachując dłonią. — Tam to w ogóle… Niebo jest i w ogóle…Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -10 (Wydarzenie)]
- Chrystus bowiem również raz umarł za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych. aby was do Boga przyprowadzić.
- 1P 3, 18a
— S-s-se-sędzią Bo-bożym? — Zaskoczone oczy mężczyzny rozszerzyły się jeszcze bardziej, błyszcząc w ciemności. — Ja-jam niegodny, a-ale… Po-pozwól mi to-towarzyszyć Ci w po-podróży! Te-też zmierzam do A-arki!
-
- Zazwyczaj podróżuję sam, aczkolwiek nigdy nie gardziłem towarzystwem. Zgoda. Możemy pójść razem do Arki, choć wolałbym poczekać na polepszenie mojego stanu. - odparł nieco zadowolony.
- Jak się nazywasz? - zapytał nieznajomego. -
- Niebo. - powtórzył z namysłem. - I to jakie? - dodał, ale nie czekał już na ewentualną odpowiedź i jedynie pomógł mu zejść na dół. Następnie zastanowił się da czy radę zamaskować jakoś wejście do środka, gdy będzie tam jednocześnie wchodzić, lub czy może zrobić to teraz, aby też nie uniemożliwić sobie wejścia. Nie chciał spędzić tu więcej czasu, niż absolutnie musiał, a nie miał też ochoty obudzić się z poderżniętym gardłem. A właściwie to nie obudzić się wcale, gdyby ktoś znalazł wejście do jego kryjówki, człowiek czy mutant.
-
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -10 (Wydarzenie)]
Nad wszystkim masz litość, bo wszystko w Twej mocy, i oczy zamykasz na grzechy ludzi, by się nawrócili.
~Mdr 11, 23
Nieznajomy usiadł przed Misjonarzem po turecku.
— Po-Popiel. Mówią na mnie Po-Popiel.Dzieciożerca [T-2(Dzień 0)]
Po odprowadzeniu najważniejszego członka bandy do zdobytego w mieszkania, w którym przywitał go gromki śmiech towarzyszy, herszt mógł w spokoju zastanowić się nad tym jak tego dokonać. Właściwie, oryginalny pomysł, czyli zastawienie wejścia łatwym do przesunięcia, ale nie rzucającym się w oczy przedmiotem nie wydawał się zły, jednak będzie stanowił wątpliwą ochronę przed czujnym węchem wielu mutantów. Mógłby także zataszczyć do wylotu rury pobliski kawał gruzu, który lepiej sprawdzi się w powstrzymywaniu ewentualnych intruzów, ale także spowolni ewentualną ucieczkę.
-
- Tak więc, Popielu, przestań się jąkać. Nie jestem tutaj, aby Cię zabić, a jąkanie jest jednym z elementów strachu. Strach zaś zabija racjonalne myślenie. - odparł spokojnie, a następnie podrapał się po brodzie.
- Mówiłem, że wolałbym wrócić do zdrowia, aczkolwiek teoretycznie powinienem być zdolny do walki i do czegoś tak prostego, jak chodzenie. Powiedz mi, Popielu, kiedy chciałbyś wyruszyć? -
Tak więc zastanowił się, czy może dodać do tego też jakieś opcjonalne pułapki, czyli z grubsza znów zastawić to, co o mało nie zabiło jego i reszty bandy, bo żadna z opcji, na które teraz wpadł, nie odpowiadała mu w zupełności.
-
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -10 (Wydarzenie)]
Popiel odpowiedział dopiero po chwili, zafrapowany wcześniejszymi słowami Misjonarza:
— Prze-przestań się jąkać… Prze-przestań. Od tej chwi-chwili ża-żadnego ją-jąkania. Ża-żadnego! — Mężczyzna uparcie manewrował językiem i ustami, najwidoczniej próbując pozbyć się swojej przypadłości. Widocznie mu to nie wychodziło, tym bardziej, że Misjonarz oderwał go od usilnych prób. — Wy-wyruszę wtedy, gdy Sę-sędzia tego zachce.Dzieciożerca [T-2(Dzień 0)]
By to uczynić, musiałby odszukać w gruzowisku miejsca, gdzie mieszkańcy apartamentu umieścili broń, mającą zastrzelić intruzów wchodzących na piętro rurą. Dokonanie tego w pojedynkę byłoby dosyć karkołomne.
-
- W porządku. Wyruszymy jutro. Jestem pewien, że dzień odpoczynku dobrze mi zrobi w kwestii gojenia ran, a Twoi znajomi w Arce najprawdopodobniej na Ciebie czekają, więc raczej nie powinniśmy czekać zbyt długo.
-
Biorąc pod uwagę fakt, ilu mieli rannych i jak długo zajmie im ucieczka, liczyła się jednak szybkość, dlatego zastawił wejście czymś, co miałoby pełnić rolę kamuflażu i utrudnić wejście intruzom, ale nie łudził się, że zatrzyma absolutnie wszystko. Liczył się z tym, że większość nocy spędzi na smętnej warcie, ale trudno. Gdy już zabezpieczył wejście, ruszył na dół, do swoich kompanów.
-
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -9 (Wydarzenie)]
— Z Sę-sędzią Bo-bożym przyjmą nas z otwa-otwartymi ramionami! — Popiel rozpromienił się szeroko.
// Proponuję, byś teraz położył się spać, bo w ciągu nocy nie przewiduję dla Ciebie żadnych przygód, a tak od razu będziesz mógł ruszać. //
Dzieciożerca [T-2(Dzień 0)]
Ci zaś już zaczęli zadomawiać się w mieszkaniu. Grot, na przykład, uważnie przyglądał się kuszy, którą najpewniej wydobył z któregoś z schowków w mieszkaniu. Widać było, że jest przejęty znaleziskiem, bo z wielką delikatnością obracał broń w dłoniach, przypatrując się każdemu elementowi i ich działaniu.
Gladiator z Chłystkiem siedzieli w kuchni. Podczas gdy Wojownik w spokoju żuł paski suszonego mięsa, obserwował przeciwległą ścianę i tylko raz po raz zaglądał na towarzysza, młody z smakiem wyjadał jeden z największych rarytasów tego świata: kandyzowane brzoskwinie. Gdy ujrzał herszta zastygł, niemo gapiąc się na niego z ustami pełnymi słodkich owoców. -
Sam nie przepadał za tego typu jedzeniem, więc skinął mu głową, aby jadł dalej w spokoju. Sam też wybrał się do kuchni, aby znaleźć coś do jedzenia, a po zaspokojeniu głodu ponownie przejrzał broń, ekwipunek, wyposażenie, zapasy i wszystko inne, co znalazł w tej żyle złota.
-
Misjonarz ziewnął ze zmęczenia.
- Popielu, weź wartę czy coś, bo teraz chciałbym pójść spać. - odparł i zamknął oczy.
// W tym poście uznajmy, że poszedłem spać, bo też nic nie planuję. // -
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -3 (Wydarzenie)]
Misjonarz zasnął niemalże od razu, rana musiała go silnie osłabić. Na całe szczęście tym razem nic nie zakłócało jego snu, żadne wizje nie mąciły jego umysłu.
Obudził go charczący pisk orła. Zmutowany ptak zapewne krążył gdzieś ponad morzem ruin w poszukiwaniu przyszłej ofiary. Misjonarz był wypoczęty, czuł się o wiele lepiej, niż jeszcze kilka godzin wcześniej. Ból nie był już tak paraliżujący. Musiał zasnąć na przynajmniej kilka godzin, bo wnętrze pomieszczenia rozświetlała wątła i szara jasność martwego dnia powierzchni.
Zauważył, że okrywała go tunika, którą wcześniej miał na sobie Popiel. Jego kompan musiał go nakryć. Gdy zajrzał pod nią spostrzegł, że bandaże zostały wymienione na świeże. Krwawienie ustało, przynajmniej na razie.
Rozejrzał się po pokoju jeszcze raz. Był tutaj sam. Na podłodze pozostały jedynie ustawione w niewielki stosik drewka i zeschłe gałęzie. Bo Popielu nie było ni widu, nie słychu.
Dzieciożerca [T-1(Dzień 0)]
Oprócz wszystkiego, co znalazł wcześniej, udało mu się dotrzeć do jeszcze kilku opakowań sucharów i przedwojennych konserw. Znalazł także parę prostych włóczni, będących zwyczajnymi, naostrzonymi patykami i niewielką ryzę papieru, wciąż tkwiącą w nadgryzionym zębem czasu opakowaniu, wraz z pałętającymi się wokół ołówkami i długopisami. Na samym końcu udało mu się odnaleźć dosyć oryginalny przyrząd, zawierający w sobie kilka termometrów oraz dziwny wiatraczek, zespawany z kilku łyżek. Wszystko to było przytwierdzone do zewnętrznego parapetu, dlatego Dzieciożerca nie zauważył tego od razu.
Po “inspekcji” dóbr jego ciało wreszcie dało mu odczuć, że chciałoby już choć trochę odpocząć. Ziewnął, w końcu miał za sobą długi dzień.
-
Skoro nie potrzebował opieki medycznej, był najedzony i w miarę bezpieczny to najchętniej położyłby się spać. Problem był taki, że nie mógł, więc usiadł w miarę wygodnie naprzeciw drzwi, sięgnął po kuszę i nastawił się na długie czuwanie.
- Obudzę cię za kilka godzin. - przestrzegł jeszcze Chłystka, bo tylko młody nie był ranny na tyle, aby nie tylko pełnić wartę, ale przede wszystkim być w stanie ostrzec resztę przed niebezpieczeństwem i jakoś mu przeciwdziałać.