[Powierzchnia] Osiedle Piastów
-
Biorąc pod uwagę fakt, ilu mieli rannych i jak długo zajmie im ucieczka, liczyła się jednak szybkość, dlatego zastawił wejście czymś, co miałoby pełnić rolę kamuflażu i utrudnić wejście intruzom, ale nie łudził się, że zatrzyma absolutnie wszystko. Liczył się z tym, że większość nocy spędzi na smętnej warcie, ale trudno. Gdy już zabezpieczył wejście, ruszył na dół, do swoich kompanów.
-
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -9 (Wydarzenie)]
— Z Sę-sędzią Bo-bożym przyjmą nas z otwa-otwartymi ramionami! — Popiel rozpromienił się szeroko.
// Proponuję, byś teraz położył się spać, bo w ciągu nocy nie przewiduję dla Ciebie żadnych przygód, a tak od razu będziesz mógł ruszać. //
Dzieciożerca [T-2(Dzień 0)]
Ci zaś już zaczęli zadomawiać się w mieszkaniu. Grot, na przykład, uważnie przyglądał się kuszy, którą najpewniej wydobył z któregoś z schowków w mieszkaniu. Widać było, że jest przejęty znaleziskiem, bo z wielką delikatnością obracał broń w dłoniach, przypatrując się każdemu elementowi i ich działaniu.
Gladiator z Chłystkiem siedzieli w kuchni. Podczas gdy Wojownik w spokoju żuł paski suszonego mięsa, obserwował przeciwległą ścianę i tylko raz po raz zaglądał na towarzysza, młody z smakiem wyjadał jeden z największych rarytasów tego świata: kandyzowane brzoskwinie. Gdy ujrzał herszta zastygł, niemo gapiąc się na niego z ustami pełnymi słodkich owoców. -
Sam nie przepadał za tego typu jedzeniem, więc skinął mu głową, aby jadł dalej w spokoju. Sam też wybrał się do kuchni, aby znaleźć coś do jedzenia, a po zaspokojeniu głodu ponownie przejrzał broń, ekwipunek, wyposażenie, zapasy i wszystko inne, co znalazł w tej żyle złota.
-
Misjonarz ziewnął ze zmęczenia.
- Popielu, weź wartę czy coś, bo teraz chciałbym pójść spać. - odparł i zamknął oczy.
// W tym poście uznajmy, że poszedłem spać, bo też nic nie planuję. // -
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -3 (Wydarzenie)]
Misjonarz zasnął niemalże od razu, rana musiała go silnie osłabić. Na całe szczęście tym razem nic nie zakłócało jego snu, żadne wizje nie mąciły jego umysłu.
Obudził go charczący pisk orła. Zmutowany ptak zapewne krążył gdzieś ponad morzem ruin w poszukiwaniu przyszłej ofiary. Misjonarz był wypoczęty, czuł się o wiele lepiej, niż jeszcze kilka godzin wcześniej. Ból nie był już tak paraliżujący. Musiał zasnąć na przynajmniej kilka godzin, bo wnętrze pomieszczenia rozświetlała wątła i szara jasność martwego dnia powierzchni.
Zauważył, że okrywała go tunika, którą wcześniej miał na sobie Popiel. Jego kompan musiał go nakryć. Gdy zajrzał pod nią spostrzegł, że bandaże zostały wymienione na świeże. Krwawienie ustało, przynajmniej na razie.
Rozejrzał się po pokoju jeszcze raz. Był tutaj sam. Na podłodze pozostały jedynie ustawione w niewielki stosik drewka i zeschłe gałęzie. Bo Popielu nie było ni widu, nie słychu.
Dzieciożerca [T-1(Dzień 0)]
Oprócz wszystkiego, co znalazł wcześniej, udało mu się dotrzeć do jeszcze kilku opakowań sucharów i przedwojennych konserw. Znalazł także parę prostych włóczni, będących zwyczajnymi, naostrzonymi patykami i niewielką ryzę papieru, wciąż tkwiącą w nadgryzionym zębem czasu opakowaniu, wraz z pałętającymi się wokół ołówkami i długopisami. Na samym końcu udało mu się odnaleźć dosyć oryginalny przyrząd, zawierający w sobie kilka termometrów oraz dziwny wiatraczek, zespawany z kilku łyżek. Wszystko to było przytwierdzone do zewnętrznego parapetu, dlatego Dzieciożerca nie zauważył tego od razu.
Po “inspekcji” dóbr jego ciało wreszcie dało mu odczuć, że chciałoby już choć trochę odpocząć. Ziewnął, w końcu miał za sobą długi dzień.
-
Skoro nie potrzebował opieki medycznej, był najedzony i w miarę bezpieczny to najchętniej położyłby się spać. Problem był taki, że nie mógł, więc usiadł w miarę wygodnie naprzeciw drzwi, sięgnął po kuszę i nastawił się na długie czuwanie.
- Obudzę cię za kilka godzin. - przestrzegł jeszcze Chłystka, bo tylko młody nie był ranny na tyle, aby nie tylko pełnić wartę, ale przede wszystkim być w stanie ostrzec resztę przed niebezpieczeństwem i jakoś mu przeciwdziałać. -
- To w sumie logiczne, że Popiela tu nie ma. Musiał udać się na jakieś zwiady czy coś w tym stylu. - pomyślał Misjonarz, drapiąc się po włosach. Sprawdził, czy jest w stanie wstać z podłogi, a jeśli tak, to przeszedł się po pokoju w celu znalezienia swoich rzeczy. Co prawda nie zamierza jeszcze wychodzić, ale lepiej być pewnym, że Popiel w żaden sposób go nie zdradził, przykładowo zabierając rzeczy Misjonarza.
-
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -3 (Wydarzenie)]
Choć przyszło mu to z lekkim trudem, podsyconym bólem w klatce piersiowej, to Misjonarz zdołał wstać. Zrobił kilka kroków, nieznacznie przyzwyczajając się do kłucia.
Jego rzeczy były schowane za jednym z starych mebli, a raczej zwyczajnie tam położone. Popiel musiał uprzednio złożyć ubrania w schludne kostki, zaś wszystkie bibeloty mężczyzny ułożył zaraz obok, w równie nienagannym porządku.Dzieciożerca [T-0(Dzień 0)]
— Szefie, mogę objąć wartę. — Sprzeciwił się Chłystek, stając nad Dzieciożercą. — Nie jestem zmęczony.
-
- Dlatego mówię, że cię obudzę, gdy będziesz mnie zmieniać. - burknął takim tonem, który powinien uciąć dyskusję. Nie żeby sam nie był zmęczony czy coś, ale zwyczajnie wolał mieć rękę na pulsie, jeśli nie przez całą noc, to chociaż jej część.
-
Dzieciożerca [T-0(Dzień 0)]
Chłystek przez chwilę milczał, jakby zastanawiając się i chcąc coś powiedzieć. Najwyraźniej zależało mu na tej warcie, ale finalnie odpuścił.
— To do później, szefie. — I odszedł wgłąb mieszkania. -
Skoro to miał już z głowy, to pozostało mu czekać z naładowaną kuszą wycelowaną prosto w wejście, co też zrobił. Pozwolił myślom swobodnie płynąć, a głosom w głowie się sprzeczać, gdy sam pozostawał czujny, uważnie nasłuchując i obserwując, aby jakiś Łazik czy inny Rdzawy nie wpadł tu przypadkiem i nie poderżnął wszystkim gardeł we śnie.
-
Anatol zdjął tunikę, którą otrzymał od Popiela, i założył swoje normalne ubrania, oprócz maski, której na ten moment nie potrzebował. Wyjrzał przez okno (bądź cokolwiek, co pozwalało mu wyjrzeć na zewnątrz), aby sprawdzić, co się dzieje na zewnątrz.
-
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -3 (Wydarzenie)]
Był wysoko. Na tyle wysoko, by od krótkiego spojrzenia za okno poczuć, jak nogi miękną i wiotczeją pod nim. Znajdował się w mieszkaniu na samym szczycie kilkunastopoziomowego budynku. Jeszcze z czasów kariery Łazika pamiętał, jak złą sławą cieszyły się wysoko położone piętra: Gniazda uskrzydlonych mutantów, zarywające się podłogi, głosy i halucynacje…
Jednak tym krótkim zerknięciem zdążył zauważyć, że na zewnątrz siąpił niemrawy deszcz i dął lekki wiatr.
Gdy ogłuszające wrażenie wysokości wciąż nie chciało opuścić jego głowy, usłyszał dobiegające z korytarza, ledwo słyszalne kroki, ni to ludzkie, ni to zwierzęce, ni to zmutowane. Ciche pacnięcia na spękanym betonie jednak na pewno musiały do kogoś (lub czegoś) należeć.
Dzieciożerca [T-9(Wydarzenie)]
// Rzucałem kostką, wyrzuciła przyspanie Dzieciożercy. Uważam, że to uczciwe rozwiązanie, szczególnie biorąc pod uwagę kompanów gotowych do uratowania dupy szefa. //
Choć Dzieciożerca pozostawał w pełnym skupieniu przez pierwszy kwadrans, tak z czasem osłabione ciało zaczynało brać nad nim górę. Jego głowa opadła, przytulając się do ściany, zaś mięśnie, zmęczone całym dniem na chodzie, wreszcie odetchnęły z ulgą i mimowolnie rozluźniły się. Nawet nie zauważył, gdy wraz z głosami plotkującymi w głębi jego czaszki, osunął się w kajdany snu.
— Szefie?
Wśród szeptów i półsłów powierzchniowej nocy Dzieciożerca rozpoznał głos Chłystka, przebijający zasłonę niemalże zupełnego, smolistego mroku.
-
- Kurwa, co to może być? - pomyślał zdenerwowany i rozpoczął poszukiwania swojego rewolweru. Cokolwiek (bądź ktokolwiek) szło w jego stronę, może nie być przyjazne, przez co Misjonarz chciał być na to przygotowany. Niemalże natychmiastowo przeszły go ciarki.
- Czy to jest kolejna próba, na którą wystawia mnie Bóg? -
//Jakbyś mi go zabił to też bym nie płakał, to postać, co do której zdaję się na ciebie, nie mam wielkich planów na jej rozwój, jak w przypadku Szczurołapa, ma po prostu odwalać bandycki szajs i dobrze się przy tym bawić, więc spoko.//
Pierwszym odruchem było zignorowanie go i przerzucenie się na drugi bok, aby spać dalej. Bandyci nie pracowali jak górnicy w Metrze, nie musieli wstawać o określonej porze na swoją zmianę. Ale nim do końca ta myśl wybrzmiała w jego czaszce, inny głos wydarł się donośnie, że nie jest przecież w swoim wygodnym, jak na realia, łóżku w kryjówce, ale w dopiero co zajętej bazie łazików. Bazie, którą ci mogli chcieć odzyskać. Której miał pilnować. A zamiast tego zasnął. Dlatego zamiast odpowiadać poderwał się na równe nogi i uniósł broń, gotowy do walki z wchodzącymi do środka napastnikami. -
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -3 (Wydarzenie)]
Szybko odnalazł rewolwer. Popiel musiał wyciągnąć z bębna wszystkie pociski, bo te leżały obok w kilku schludnych, równych rzędach. Przez to zdążył załadować tylko trzy, ale już to znacznie wyrównywało jego szanse w starciu z tym, co zbliżało się do pomieszczenia, czymkolwiek było. Pac, pac, pac. Kroki zbliżały się, już tylko chwila, jedna sekunda, a ich właściciel wychynie zza framugi.
Dzieciożerca [T-9(Wydarzenie)]
// Zanotuję to sobie. //
— Spokój wodza szefie, nic się nie dzieje. — Chłystek szepnął, dłonią wskazując przywódcy, by poruszał się nieco mniej gwałtownie. — Tutaj go nie ma, ale nie chcę go spłoszyć. Chodzi o to, że kolesia widziałem na dole. Chyba Łazik, próbował uruchomić latarkę, wydaje się zupełnie zgubiony. Musiał zabłądzić, jest sam. I nie wiem jak dla szefa… Ale wydaje mi się, że jest to całkiem przyjemna okazja na uroczy wypad w dwójkę, tam i z powrotem na górę. Co szef na to?
-
- Albo okazja na wpierdolenie się w uroczą pułapkę. - odparł, mniej entuzjastycznie nastawiony do tego wszystkiego. - Powiedz dokładnie, co widziałeś.
-
Im bliżej Misjonarz słyszał kroki, tym bardziej nerwowy się stawał. Fakt, że mógł załadować jedynie trzy pociski nie pomagał. Zdesperowany Anatol oddalił się jak najdalej mógł od drzwi, a gdy to już zrobił, wycelował w drzwi.
Nieważne, czy osoba otwierająca drzwi miałaby być przyjacielem czy wrogiem, Misjonarz w momencie, gdy drzwi się otworzą wystrzeli z rewolweru. Wolał jak najszybciej pozbyć się potencjalnego zagrożenia aniżeli zaryzykować zgon. Przynajmniej tak uważał, będąc pod wpływem stresu.
Pomiot Szatana zginie od moich kul aniżeli ja z jego plugawych łap.
-
Dzieciożerca [T-9 (Wydarzenie)
— No mówię. — Chłystek przysiadł obok szefa, układając się w wygodniejszej pozycji. — Na dole kręci się jakiś ziomek. Obchodzi blok dookoła, słyszałem, jak klnął pod nosem. Nie potrafi znaleźć wejścia, dlatego chodzi jak głupi. Musiała wysiąść mu latareczka. — Dzieciożerca dostrzegł w mroku, jak usta najmłodszego członka bandy wykrzywiają się w złowróżbnym uśmiechu, odsłaniając żółte zęby. — Kręci i kręci korbką, ale co najwyżej raz na jakiś czas pierdnie światełkiem takim, że palce mu oświeci. No, to też lepiej dla nas, bo widziałem, że ma puste ręce, ale spory plecak. Pewnie ten ziomek to jakiś zbieg, co pierwszy raz na powierzchni jest albo szafarz z Kościelnej, który zgubił obstawę. Za takiego byśmy zgarnęli od Proboszcza krocie, szefie. — Jego oczy błysnęły zajadle. — Zejdziemy, poczekamy aż podejdzie do tej dziury, którą Glizdek wyniuchał, tam go powalimy i zaciągniemy do środka, żeby zobaczyć czy jest coś warty. Szybka akcja, szefie, a chłopaki rano będą mieli niespodziankę. No i nie spieprzą nam tego, bo pewnie Księciunio też się obudzi z łaski swojej i zacznie wrzeszczeć o wybawieniu, jeszcze go nam odgoni.
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T-3 (Wydarzenie)]
Drzwi otworzyły się, a zza ich powierzchni wychynęła ręka. Misjonarz pociągnął za spust, strzał huknął. Drzazgi wraz z kurzem rozniosły się po pomieszczeniu, na ścianę chlapnęła krew.
— …S-sę-sędzio Boży? — Z framugi dobiegł słaby, przerażony, a przede wszystkim znajomy głos.
-
Dobrą wiadomością dla Misjonarza było to, że udało mu się trafić, co potwierdzała krew, która została rozbryzgana na ścianie. Tylko zasadniczym pytaniem jest to, co trafiła kula? Chyba, że…
Kurwa.
Taka w zasadzie myśl przemknęła Anatolowi, gdy usłyszał głos Popiela. Co prawda wiedział, jakie podejmuje ryzyko swoją taktyką, lecz nie spodziewał się tego, że istota, a raczej w tym przypadku osoba, którą postrzelił, jeszcze niedawno uratowała go od prawdopodobnie pewnej śmierci. Wciąż nie opuścił rewolweru, a przynajmniej nie do momentu, kiedy dotarł do drzwi. Po chwili spojrzał na swojego wybawcę, którego najprawdopodobniej trafił.
- Popiel, cholera, mogłeś zostawić jakąś informację, że wychodzisz z budynku. - odparł nerwowo. - Przy okazji wybacz mi za to, że Cię postrzeliłem, ale nie chciałem ryzykować tego, że coś bądź ktoś tu wejdzie i zabije mnie pierwszego. Liczę na to, że rozumiesz moje rozumowanie w kwestii tego incydentu.