[Powierzchnia] Osiedle Piastów
-
Dzieciożerca
W takim razie przerwa była słuszna, bo badając zwierzę, Rdzawy Renegat przekonał się, że nie mogło zostać zabite więcej niż najwyżej dwie-trzy godziny temu, a może nawet później. Świadczyła o tym między innymi wciąż nie zaschnięta krew w ranie, a także sam fakt tego, że padlinożercy niemalże jeszcze nie tknęli truchła.
-
//“więcej niż najwyżej dwie-trzy godziny temu, a może nawet później.” To kiedy w końcu?//
-
//
“nie […] więcej niż najwyżej dwie-trzy godziny temu, a może nawet później.”Zwierzę zostało zabite maksymalnie dwie do trzech godzin temu albo jeszcze później, może nawet tylko godzinę temu.
// -
To już komplikowało sprawę, nawet bardzo, ale w końcu oni, bandyci z powierzchni, lepiej znali to miejsce niż banda frajerów z podziemi, więc nie ma sensu przerywać misji. Wzmógł jedynie swą czujność, polecił to samo reszcie, i ruszył dalej, ale tym razem okrężną drogą. Co prawda dłuższą, ale w tym wypadku bezpieczniejszą, bo mniejsze szanse, że ktoś ich tam dostrzeże.
-
Dzieciożerca
Ostrożności nigdy nie za wiele. Kwadrans później dotarli do rzeczonego bloku, w którym ostatnimi czasy często było widać pewnego Łazika, cały czas wchodzącego do budynku i wychodzącego w tylko sobie znanym kierunku. Dzięki obraniu okrężnej drogi zwyrodnialcy znaleźli się na jego tyłach i zauważyli nieduży otwór wybity w ścianie klatki schodowej. Ktoś ewidentnie chciał go zakamuflować i wyszło mu to nawet nieźle, wątpliwe czy grupa dostrzegłaby dziurę bez bystrego oka Chłystka. Można wykorzystać go do wejścia do wnętrza lub użyć frontowej framugi.
-
Na razie jednak polecił grupie się przyczaić i nasłuchiwać oraz wypatrywać, nie wiadomo w końcu, czy są akurat teraz sami.
-
Dzieciożerca
Przez pierwszy moment wysłuchiwania Dzieciożerca nie wyłapał niczego szczególnego. Lekki wiatr gwizdał na ruinach wielopiętrowych budynków jak na ponurej harmonijce, z dala dało się słychać zawodzenie i ryki bliżej nieokreślonych mutantów, spojony bimbrem Księciunio żałośnie pojękiwał. Dopiero gdy bezczynność zaczynała się z wolna dłużyć, kanibal usłyszał niewyraźne szepty i chichot. Dochodziły zza niego, tak jakby ktoś opowiadał kawały za jego plecami.
-
Odwrócił się powoli i ostrożnie, aby nie spłoszyć osób, które usłyszał, choć liczył się z tym, że to może być tylko wytwór jego chorej imaginacji.
-
Dzieciożerca
Za nim wyczekiwali jedynie jego wierni kompani, spoglądający pytającym wzrokiem na swojego herszta.
-
- Wchodzimy do środka wszyscy, ale potem młody zostaje z Księżulem, reszta idzie ze mną i sprawdza teren. Najpierw działać, potem myśleć, kogo właśnie próbujecie zabić, jasne? Jak są tam jakieś Łaziki, a pewnie są, to nie oddadzą nam swoich łupów po dobroci. A jak nie ma, to zabierzmy co się da, i może nawet zaczaimy się tam na nich. Pytania?
-
Dzieciożerca
Członkowie bandy zgodnie pokiwali głową na znak, że plan jest dla nich jasny i nie wymaga dalszych objaśnień. Jedynie zmroczony alkoholem Księżulek cicho wymamrotał:
— Zejdźmy z tej ścieżki, Słyszący nas oczekuje w swym domu… — Po czym zwiesił głowę i ponownie wpadł w otępiały sen. -
Przyzwyczaił się do jego opętańczych kazań i modlitw, więc zlał to ciepłym, rzęsistym moczem, rzecz jasna w przenośni. Potem zmienił broń z kuszy na siekierę, bardziej przydatną na krótki dystans, i ruszył na czele grupki do prowizorycznego wejścia do budynku, obawiając się, że framuga może być w rzeczywistości pułapką.
-
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -12(Dzień 0)]
Kiedy ranne wstają zorze
Tobie ziemia, tobie morze
Tobie śpiewa żywioł wszelki
Bądź pochwalon Boże wielkiBądź pochwalon Boże wielki! Misjonarz zatrzasnął za sobą drzwi i przywarł do nich plecami, z trudem łapiąc oddech. Żmija, która uparcie goniła go od ulicy Pokoju, walnęła łbem w stare drewno. Wściekłe bydlę! Nie dziwne, że to właśnie węża Szatan wybrał na swoje uosobienie. Anatol mógł wyłącznie Bogu dziękować, że uciekając przed nią znalazł mieszkanie, w którym się schronił. Teraz pozostawała kwestia tego czy wygłodzony po przespanej zimie mutant pogodzi się z przegraną czy dalej będzie próbował napełnić nim swój żołądek…
Na całe szczęście, po dłuższej chwili spędzonej z uchem przy drzwiach i ręką na sercu, Misjonarz mógł przysiąc, że jego zmora dała sobie spokój. Wreszcie! Jego podróż do Stacji Kościelnej prześladowała osobliwa mieszanina pechów i powodzeń. Musiał już uciekać przed niezbyt przyjaznymi Łazikami, sforą zdziczałych psów, a nawet raz zapadła się pod nim podłoga w jednym z budynków, w których nocował, skutkując dosyć bolesnym, choć niegroźnym upadkiem. Teraz sytuacja przedstawiała się zgoła lepiej, mógł złapać oddech.
Krótki rzut okiem na wnętrze mieszkania upewnił go w tym przekonaniu. Zdawało się być niezamieszkane przez zmutowaną faunę i florę, nie licząc zupełnie normalnej pleśni, która pożerała ściany w głębi, zostawiając przedsionek względnie czystym. Pan uśmiechnął się do Anatola Dzierżyńskiego!Dzieciożerca [T -10(Dzień 0)]
Nie było tu framugi, a raczej dziura wybita w ścianie. By przez nią przejść, Herszt musiał iść w kuckach, a wyższy od niego Gladiator musiał przeleźć na czworaka. Po chwili kłopotu cała grupa znalazła się po drugiej stronie. Wnętrze wyglądało na pozornie opuszczone. Zalegały tu szczątki starych sprzętów, mebli i inne śmieci. Zalegały w wręcz podręcznikowym układzie, tak jakby los, rozrzucając je, myślał:
“Przeżarta walizka nie może leżeć tak blisko bojlera, a te krzesło będzie wyglądało zbyt podejrzanie stojąc tak jak powinno.”
Tylko, że im dłużej Dzieciożerca oglądał to miejsce, tym bardziej wątpił, że jego wygląd jest przypadkowy. Upewnił się w swoich przekonaniach, gdy Grot wskazał łukiem kurz na klatce schodowej, w którym widniały wyraźnie odciśnięte ślady ludzkich stóp. Ktokolwiek operowała w tym bloku, definitywnie mógłby trochę pozamiatać. -
- Dzięki Ci, Boże, za twe hojne dary. - odparł Misjonarz cicho pod nosem i rozejrzał się przez okno, jeśli takowe było. Chciałby znać sytuację na zewnątrz, żeby wyznaczyć sobie idealny moment na wyjście z mieszkania, a dodatkowo żeby zorientować się, czy w pobliżu przypadkiem nie ma Stacji Kościelnej, o której powiedział mu Bóg.
-
//A te bajeranckie nawiasy kwadratowe co znaczą?//
Skoro tak, to polecił Chłystkowi zostać z ich walniętym księdzem, a resztę grupy poprowadził na zwiad, zanim zaczną szukać tu czegokolwiek przydatnego, powinni upewnić się, że nie ma tu nikogo, kto podczas szabrowania wbiłby im nóż czy inny bełt z kuszy w plecy. -
// O ile się nie mylę, to chodzi tutaj o czas, i u ciebie akcja trwa 2 godziny wcześniej niż u mnie. Czy jakoś tak. //
-
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -12(Dzień 0)]
Wołaj do Mnie, a odpowiem ci, oznajmię ci rzeczy wielkie i niezgłębione, jakich nie znasz.
~Jr 33, 3Mieszkanie znajdowało się na dosyć wysokim piętrze, więc widok z niego rzeczywiście mógłby być dobry. Jednak, gdy Misjonarz zagłębił się do wnętrza, wcześniej przeciętna pleśń okazała się być czymś zupełnie innym. Szaro-popielaty, cuchnący nalot pokrywał ściany, z wolna pożerając wyblakłe tapety i zgniłe dywany. Pod naciskiem podeszwy Anatola ciemna masa napęczniała dookoła niego i wypuściła z siebie półprzezroczysty śluz. Dziwne stworzenie, ale nie przeszkodziło mu w dotarciu do okna. Szyby nie było, zresztą tak samo jak framugi, ale nie było to szczególnie problematyczne. Na zewnątrz budynku roztaczał się raczej ponury widok. Ulica częściowo zapadła się, w dziurze powstało podłużne bajoro, a w pozbawionych asfaltu miejscach zaczęła krzewić się nieśmiało-zielona, skarłowaciała roślinność, ostrożnie ekspandując dookoła. Po jej obu stronach ciągnęły się raczej ponuro wyglądające rzędy zdewastowanych czasem bloków, z których wiele pozostało jedynie rumowiskiem. Z okien jednego z tych, które zachowały lepszy stan, rozchodziła się znajoma Misjonarzowi bura pleśń, tylko tym razem o znacznie grubszej warstwie i pulsującymi liniami na jej powierzchni. Atakowała niemalże całą ścianę budynku. Dalej, Anatol ujrzał dziwnie zarośnięte pole. Nie blokowisko, nie skwer, a pole, pokryte nieregularną i siwo-zieloną trawą. Może warto byłoby to sprawdzić? Dzięki obecności pomnika Powstańca, którego czerep Misjonarz mógł zobaczyć z dala, odzyskał orientację w terenie. Szedł w dobrym kierunku przez ostatni czas, jego cel musi być gdzieś tu, blisko.
Dzieciożerca
//Czy zwracacie uwagę na ludzkie odciski na schodach? Czy idziecie na klatkę schodową? Albo do piwnicy? Gdzie idziecie na ten zwiad?//
-
Tak więc wyszedł z mieszkania i udał się w kierunku przeciwnym do pomnika Powstańca, próbując jednocześnie wyminąć ekspandującą roślinność.
-
// Ale zaraz koło pomnika jest Perła, a nie Kościelna. Kościelna jest koło Urzędu Miasta i Gminy. //
-
// Dobra, pomyliło mi się. Zmieniłem. //