Bismarck
-
Zauważyłeś ślady opon motocykli, a to, że żadne inne za nimi nie podążały można wziąć za dobrą monetę.
-
– Tylko czemu te chuje za nimi nie pojechali? Przecież nawet ja widzę te ślady. – pomyślał.
– Dobra, chłopie, za mną. – rzucił słowami, nie zwracając uwagi na jego kompana ani na to, czy będzie protestować, i ruszył po śladach opon motocykli.
-
Tamten dopiero po chwili ruszył razem z tobą, widocznie wahając się, czy to dobry pomysł, ale ostatecznie wątpliwości zachował dla siebie. Jechaliście tak niemal dwie godziny i dopiero po tym czasie udało się wam dostrzec chmurę pyłu na horyzoncie, którą mogli być wasi kompani. Mogli, bo przecież wcale nie musieli i równie dobrze mogło czaić się w niej jakieś zagrożenie.
-
Jest tylko jeden sposób, aby się dowiedzieć… a właściwie dwa, ale jeżeli przez krótkofalówkę się nikt nie odezwie, to będzie musiał podjechać na tyle blisko, aby się dowiedzieć, kto tam jedzie. Zwolnił i wyjął krótkofalówkę, do której po chwili przemówił:
– Tu Samuel, odbiór. -
Nic się nie działo przez dłuższą chwilę, ale nagle z chmury pyłu wydobyło się kilka wystrzałów. Szczęśliwie nie w ciebie albo twojego kompana, ale w powietrze, jakby na wiwat.
- Po pierwsze, jesteś pedał. - usłyszałeś znajomy głos, bo należący do herszta waszej szajki. - A poza tym dobrze wiedzieć, że żyjesz. Grzej tu, to pogadamy. -
– Mój pies cię jebał. – dodał uradowany, a następnie dał gazu i ruszył przed siebie.
-
Na miejscu znalazłeś wszystkich twoich kompanów, nie licząc tylko tego, który miał ci towarzyszyć, a którego odesłałeś do miasta. Nie było widać po nich śladów walki, ale na pewno byli zmęczeni, widziałeś to po nich. Nic dziwnego, każdy zabrał na swoim motocyklu tyle sprzętu z bazy, ile mógł, dobrze wiedząc, że nie będzie już zbytnio powrotu.
-
Z motocyklistami pogada za chwilę, teraz musi nawiązać kontakt z tamtym, który miał zostać w mieście. Jeżeli znowu się nie odezwie albo ktoś inny odpowie, to nasz Samy się wkurwi.
– Mordo, żyjesz tam? – odezwał się przez krótkofalówkę. -
- No, ale co to za życie? Akurat dojechałem, chcesz tego gangusa?
-
— Dawaj.
-
- Co się odpierdala? - usłyszałeś po chwili dość krótkie i konkretne pytanie lidera bandytów, z którym wcześniej rozmawiałeś.
-
— Nie obrazisz się, gdy wpadniemy teraz? Nadzwyczajna sytuacja.
-
- Jeśli nie przeszkadza wam, że alkohol się jeszcze nie schłodził, a dziewczyny dopiero ćwiczą nowe układy taneczne, to jasne. Ilu was będzie i co to za sytuacja?
-
— Sytuacja nadzwyczajna. Daj mi chwilę. — puścił przycisk od krótkofalówki i zapytał szefa: — Co się tak właściwie odjebało? Tamte chujki się pojawiły?
-
- Nasze czujki zauważyły kolumnę ciężarówek, HUMVEE, transporterów opancerzonych i buldożerów, które jechały w naszą stronę, więc zwinęliśmy się od razu, gdy nam o tym powiedzieli. Zdążyliśmy, ale czego nie zabraliśmy ze sobą, to tamci zabrali, rozpirzyli i zwiali do siebie.
-
Ten post został usunięty!
-
//Dobre pytanie. Odpowiedziałbym, ale nie mogę nigdzie znaleźć jego karty, więc podrzucić mi ją gdzieś, jeśli możesz.//
-
//Stwierdziłem, że usunę poprzedni post. Raczej się nie obrazisz, cnie?//
— Znalazłem nam miejscówę, ale coś za łatwo poszło, a nie wiem czy oddziałowi spodoba się pożyć chwilę z innymi ludźmi. Obcymi ludźmi.
-
//Skoro uzgodniliśmy to na PW, to nie, nie mam z tym żadnego problemu.//
- A chcą napuścić na nas Mutanty, rozstrzelać albo rozjechać buldożerami? Bo jak nie, to ja w to wchodzę, przynajmniej na razie. I reszta pewnie ma podobne odczucia. -
Pokiwał głową i teraz zaczął gadać do krótkofalówki:
— Pięćdziesięciu. — odpowiedział kolesiowi z radia. — Sytuacja nadzwyczajna, ale nie ma czasu na wyjaśnienia. To jak?