Begin
-
“Nie wygląda źle… Jakim cudem on to utrzymuje bez pieniędzy?” Przebiegło jej przez myśl. Usiadła na łóżku i zdjęła z nóg buty oraz skarpety. Czy w pokoju znajdował się kaloryfer lub suszarka do ubrań?
-
Znalazł się jeden kaloryfer. Był jednak zimny.
-
“Ciekawe czy kotły działają…” Przekręciła gałkę, ustawiając średnie grzanie.
-
Na razie nic się nie wydarzyło. Na parapecie wylądował gołąbek.
-
Widząc brak reakcji z strony kaloryfera, po prostu uwiązała buty za sznurówki na żebrowaniach i położyła na nim skarpety. Powinny szybko wyschnąć.
Kiedy już to zrobiła, odeszła w stronę łóżka i położyła się na nim na wznak. Jeszcze raz sięgnęła dłonią do blizny pod szczęką.
“Czyli wpadłam w któryś z tych portali, o których on mówił?” Przymknęła oczy. Palcem przejechała po krawędzi nierównej skóry. "Więc nie mogłam się zabić, ale… Dlaczego nie pamiętam nic z tego, co było później? Może to przez szok? Albo przeniosło mnie tu zanim zginęłam? Cholera… Przynajmniej nie siedzę w kiciu. Dzięki, psorze… "
Dłonią przejechała po burzy swych jasnych włosów. To wszystko nie kleiło jej się. Żałowała, że nie miała przy sobie swojego zeszytu. Pomagał jej w takich chwilach.
— Eeeeeeeeh… — Zatopiła głowę w poduszce, nie wiedząc co o tym myśleć.
“Najlepiej będzie się z tym po prostu przespać.” Pomyślała i odpowiadając samej sobie, pokiwała głową, nie wyciągając jej z miękkich objęć pościeli.
Niechętnie podniosła się i poczłapała do drzwi, zamykając je. W drodze powrotnej zrzuciła z siebie kurtkę oraz spodnie, po czym padła w łóżko jak rzucony worek kartofli i zakopała się pod kołdrą. -
Usnęła dość szybko. Nie śniło jej się nic ciekawego. Rano była wypoczęta i czuła się nawet nieźle.
-
Z łóżka wstawała powoli, nie mając na to zupełnie chęci. W końcu jednak poddała się swojej wewnętrznej dyscyplinie. Podniosła się i przeciągle ziewając, rozciągnęła. Po tym wygrzebała się z materaca i sprawdziła stan jej butów i skarpet. Suche?
-
Suche i cieplutkie. Kaloryfer najwyraźniej potrzebował czasu, żeby się rozgrzać.
-
Uśmiechnęła się lekko. Ten dzień zaczynał się nawet dobrze, pomimo wszystkiego, co ją spotkało. Odstawiła je pod ścianę, a kaloryfer zakręciła. Po tym rozejrzała się w poszukiwaniu łazienki. Wczoraj nawet tego nie sprawdziła, a nie miała pojęcia czy w jej pokoju znajdowała się jakakolwiek. Równie dobrze łazienki mogły być wspólne, na korytarzu.
-
Jednak miała swoją łazienkę, z której raczej bez problemu mogła skorzystać.
-
I tak też zrobiła, choć na razie wyłącznie przepłukała usta i przemyła twarz. Po tym wciągnęła na siebie swoje ubrania oraz wysuszone obuwie. Opuściła pokój bez zamykania go, w końcu nie miała tam żadnych cennych przedmiotów. Za to wybrała się na spacer po hotelu, chcąc sprawdzić co poza zwykłymi pokojami znajduje się tu. Jadalnia? Po głowie chodziła jej siłownia lub chociażby sala gimnastyczna, Adahy nie miała zamiaru przerywać swojego reżimu treningowego, choć bez tych udogodnień też sobie poradzi.
-
// Alone.
-
Znalazła coś co wyglądało na siłownię. Nie była jakoś bardzo wyposażona, ale Adahy mogła tu przynajmniej w spokoju ćwiczyć.
-
Hmm, to dobrze. Choć… Stojąc w przejściu do pomieszczenia, jej mina zrzedła. Mogła ćwiczyć, jasne, ale dla czego? Przecież skoro już znalazła się “tutaj” to nie było mowy o West Point. Ba, nawet gdyby istniał jakiś sposób na to, Adahy widniała już w policyjnych kartotekach, jej akta zostały spisane. Jednak tu… Tu jej nie znali. Nie wiedzieli niczego na jej temat.
“Komuchy w końcu też muszą mieć wojsko, nie?” Pomyślała sobie i zawróciła, tym razem szukając hotelowej jadalni czy stołówki. W pamięci zapisała sobie, by później zapytać hotelarzy o to. -
Stołówki nie było. W recepcji znów spotkała tego zmiennoksztsłtengo, którego wczoraj poznała. Wyglądał na nieco zasmuconego.
-
Przystanęła na sekundę, ale po tym podeszła do lady recepcji i oparła się o nią łokciami.
— Ej, słuchaj. — Zaczęła, starając się ignorować ich zasmucenie. — Właściwie to jak ja mam się do Ciebie zwracać, skoro jesteś więcej niż jedną osobą?// Adahy jest moim podejściem do nauczenia się gry postaciami nie do końca dobrymi moralnie, więc proszę wybacz mi, jeżeli niektóre dialogi będą wydawały się koślawe lub jej akcje nielogiczne lub też źle opisane. //
-
— Nazywam się Suseł. Jeśli obchodzą cię zaimki, wybierz sobie jaki ci się żywnie podoba. W czymś jeszcze mogę ci pomóc?
-
— Hmph. Powiedz mi, kto rządzi tą okolicą?
-
— Tą konkretnie? Właściwie to nikt. Jest wprawdzie Kizuka, ale ona niezbyt przykłada się do swoich obowiązków.
-
— Kizuka? — Dociekliwie podniosła brew.