Begin
-
Zamrugała oczami mocno zdziwiona całą sytuacją. Aż podświadomie krzyknęła z zaskoczenia, gdy podniosła głowę. Po prostu się tego wcale nie spodziewała. I pewnie dalej rozważałaby co się właśnie stało, gdyby całej jej uwagi nie zaprzątnęła nieznajoma osoba. Miała ładne włosy. Bardzo ładne. Białe fryzury są zawsze ładne. Zwłaszcza kucyki. Przekrzywiła główkę na jedno z ramion przyglądając się dalej dziewczynie, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że ta coś do niej powiedziała. Zasmuciło ją, że przecież i tak nie może jej odpowiedzieć. Chociaż… Skoro z ruchem się udało to… co zaszkodzi…
- Dzień dobry… Chyba dzień… Prawda? -
Radio
Kobieta nazwana przez Adahy ladacznicą wyglądała za tą wilczycą, jakby czekała na jej powrót. Jedzenie było dobre i nasza droga szajbuska szybko się najadła.Fafcio lubi mleczko
— Prawda, królewno. Mam nadzieję, że dobrze ci się spało.
Przysunęła się bliżej i zachichotała.
— Podobno jesteś bardzo wyjątkową dziewczynką. -
Spojrzała na nią uważnie przekrzywiając nieco główkę, chociaż poczuła jak przez jej ciało przechodzi dreszcz. Dreszcz ekscytacji oraz radości wywołany faktem, że nie tylko może się teraz poruszać, ale i mówić. Zdawało się to tak cudownym, wręcz nierealnym scenariuszem, że zaczęła podejrzewać jego iluzoryczność.
- Czy ja… śpię?
Spytała dziewczynę patrząc na nią wzrokiem wręcz błagającym o przeczącą odpowiedź. Bo mimo przeczącego logice stanowi swego ciała wolała zdecydowanie bardziej aktualną sytuację niż tamto łóżko i wiecznie brudny sufit. -
— Przecież właśnie się obudziłaś, nie? Chyba potrzebujesz czegoś do jedzenia, w końcu mało kto ogarnia tuż po przebudzeniu.
Dziewczyna odłożyła pióro.
— Wstajesz? Nie jestem w nastroju do przynoszenia śniadań do łóżka. -
// Ale czemu zaraz szajbuska
//
Odsunęła od siebie brudne talerze.
— U Ciebie trzeba płacić czy też jesteś komuchem? — Spojrzała na barową. -
//nie muszę się tłumaczyć//
— Powiedzmy, że to drugie. Ostatnimi czasy coraz więcej osób określa to w ten sposób.
-
// Bruh. //
— No coś ty. — Skrzyżowała ramiona. — Czyli ogólnie nie często witacie tutaj “nowych”?
-
— Wręcz przeciwnie. Czasem nawet kilka osób dziennie, zależy od danego dnia. Czemu pytasz?
-
— Z ciekawości. A co? To dziwne pytanie? — Spojrzała na nią.
-
— Z ciekawości pytam — odpowiedziała niewinnie. — Co dziś planujesz?
-
— Pogadać z Kizuką. — Odpowiedziała z marszu.
-
Pokiwała głową i życzyła Adahy powodzenia.
-
— Wiesz, gdzie ją znaleźć? — Zapytała bez ogródek.
-
— W zasadzie wszędzie i nigdzie. Pojawić może się tam, gdzie ma ochotę, ale żeby jej szukać? Najprościej pewnie byłoby odwiedzić ją w Kotrii.
-
Zmarszczyła brwi.
— To daleko? Brzmi daleko. -
— Dziś byś dojechała. Kilka godzin drogi wozem. Marszem niewiele więcej. Kwestia uporu.
-
— Spoko. — Pokiwała głową, obmyślając czy chce już dzisiaj tam wyruszyć. — W którą to stronę? Potrzebuję mapy czy droga jest prosta?
-
— Najprościej będzie złapać wóz do Rebel, a z Rebel na pewno będzie ktoś jechał do Kotrii.
-
“Rebel, Kotria, tam znaleźć Kizukę. I mam szansę jeszcze dzisiaj dojechać… Nie ma na co czekać.” Stwierdziła milcząco, w myślach opracowując plan drogi.
— Świetnie. — Przeciągnęła ramiona, podnosząc się z taboretu. — I dzięki.
Od razu opuściła bar i skierowała się wprost do hotelu, by stamtąd zebrać swoje pozostałe rzeczy i udać się w drogę. -
Pan Hejter
Dimitry obudził się nagle. Czuł ból pulsujący mu w skroniach. Przez dłuższą chwilę był nim przytłoczony, jednak gdy się otrząsnął i wyszedł z otępienia, zorientował się, że coś jest nie tak. Słyszał w pobliżu konia, jednak przeczuwał, że to nie jego wierzchowiec. Było mu ciepło, pachniało sianem, a gdzieś w oddali słyszał dziecięce śmiechy. Gdy się rozejrzał, zorientował się, że siedzi w kącie stajni.