Begin
- 
— W Donii nie bywam. Wien tylko, że są tam elfy. A w Mitrze jest kasyno, ale jak masz ochotę zwrócić obiad to jest też kolejka górska.
 - 
-Czekaj czekaj, macie tutaj elfy? Kurwa, okej, wiem już o elfach i o wampirach. I o Suśle, choć nie jestem do końca pewna, czym on jest. Czy są tutaj jeszcze jakieś inne magiczne rasy, o których powinnam wiedzieć?
 - 
— No są zmiennokształtni. Elfy, wampiry, inne rasy są mniej pospolite to wszystkich nie pamiętam. Chyba są wróżki, ale nie jestem przekonany.
 - 
-Hmmmm… Okej, chyba skończyły mi się na razie nudne Jokerowe pytania - odchyliła się w krześle zastanawiając się nad czymś - Oi, chyba zapomniałam spytać się o twoje imię. Sorki, zdarza mi się dość często, zwłaszcza teraz, gdy jestem zbyt skupiona na tym całym magicznym gównie, które mnie otacza.
 - 
— Ja? Jestem Kaspian.
 - 
Wypoczęty i czysty od złego dotyku Susła otworzył drzwi Hotelu, szukając wzrokiem Eveline. - Hejo.
 - 
//najs
Eveline tym razem dla odmiany piła kawę.
— Och, czyli jednak przeżyłeś. Długo cię nie było. - 
- Udało mi się uniknąć stosunku z Susłem, ale niesmak pozostał i musiałem się umyć. Ale zgarnąłem kartę i sporo informacji. - Wyszczerzył się i usiadł na przeciw niej. - Też mogę prosić?
 - 
— O stosunek? — zapytała dziewczyna, unosząc brwi.
 - 
- Kawy, zboczuszku.
 - 
-Kaspian, ładne imię - skomentowała Natasha, a ponieważ skończyły się jej pytania i nie miała pojęcia, co teraz powiedzieć, wzięła kolejny łyk piwa z swojego kufla i rozejrzała się po barze.
 - 
— Ja nie jestem zboczuszkiem. Zboczuszka już poznałeś.
Wzięła czysty kubek i nalała kawy z dzbanka. - 
- Suseł bezpośrednio nie zaproponował rżnięcia się, a ty jednak niebezpiecznie się do tego zbliżyłaś? Może sami zboczeńcy prowadzą hotele w tym świecie…
 - 
bulba
— Nie zaproponował? Rzadko mówi to na głos, ale jak się już bierze do rzeczy…
Machnęła ręką.
— Sam zacząłeś ze stosunkami. Mam wątpliwości, żebyś był całkiem nietknięty.Wikuś
W końcu piwo się jej skończyło, a i czas minął. Marynarze zaczęli się zbierać. - 
- Każdy niesie swój krzyż. - Odebrał kawę, dziękując skinieniem głowy. - Jak minął dzień?
 - 
Znów upiła łyk z kubka.
— Pomalutku. Jedynie ktoś mi podrzucił ciuchy, przez które capiło tu jak w kanałach. Nie wiesz, kto to mógł być? - 
- Jakiś urodziwy i niezwykle inteligentny dżentelmen? -
 - 
— Urodziwy? W sumie trochę tak. Inteligentny? Chyba tylko w swojej głowie.
Pukła go w czoło m - 
- Ranisz moje serce, Eveline. - Złapał się za serce i upił trochę z kubka. - Masz jakieś plany na wieczór?
 - 
Także wstała więc od stołu i ruszyła za marynarzami.