Begin
-
- Każdy niesie swój krzyż. - Odebrał kawę, dziękując skinieniem głowy. - Jak minął dzień?
-
Znów upiła łyk z kubka.
— Pomalutku. Jedynie ktoś mi podrzucił ciuchy, przez które capiło tu jak w kanałach. Nie wiesz, kto to mógł być? -
- Jakiś urodziwy i niezwykle inteligentny dżentelmen? -
-
— Urodziwy? W sumie trochę tak. Inteligentny? Chyba tylko w swojej głowie.
Pukła go w czoło m -
- Ranisz moje serce, Eveline. - Złapał się za serce i upił trochę z kubka. - Masz jakieś plany na wieczór?
-
Także wstała więc od stołu i ruszyła za marynarzami.
-
bulba
— Nieszczególnie. Co ci chodzi po głowie?Wikuś
Dotarła na jeden z większych statków. Kapitan spojrzał na nią, potem na listę, którą trzymał i w końcu zapytał o imię. -
- Może mały spacer?
-
-Natasha Tretiakowa. Jeden z marynarzy powiedział, że mogę zabrać się z wami do Seyo - przedstawiła się trzymając kciuki, by nie wyrzucono jej z statku.
-
bulba
Eveline uśmiechnęła się.
— To dopijmy kawę i możemy pójść. I tak na ten moment nie mam klientów.Wikuś
— Dobra. — Kapitan dopisał ją do listy. — Nie wychylaj się za bardzo i mów jak będzie ci niedobrze. -
-Tak jest kapitanie! - wykrzyknęła, a następnie zasalutowała w bardzo przerysowany sposób. Częściowo efekt wypitego przed chwilą piwa, częściowo fakt, że od dziecka chciało coś takiego zrobić.
Odeszła od kapitana i rozejrzała się po pokładzie szukając wzrokiem miejsca, w którym mogłaby spędzić podróż. -
Znalazła sobie ławeczkę pod masztem. Marynarze pomimo wypitego alkoholu wzięli się do pracy i po niedługim czasie mogli odpłynąć.
-
- O, nie sądziłem, że pójdzie tak łatwo. Bardzo chętnie. - Dalej popijał kawę. - To miejsce jest w cholerę inne od Korei
-
— Tak? Opowiesz mi o tym?
-
Zajęła miejsce na owej ławeczce. Czuła się trochę źle z tym, że nie pomagała marynarzom, ale z drugiej strony, była zbyt leniwa, by cokolwiek z tym zrobić, a jej brak umiejętności oraz wiedzy doprowadziłby pewnie do tego, że jej obecność tylko wkurzałaby marynarzy. Postanowiła spędzić więc swój czas na czymś bardziej przyjemnym i zapaliła papierosa obserwując pracujących mężczyzn oraz rozciągające się wokół statku morze (ocean? Nie była tego do końca pewna…)
-
- Nie zwracając nawet uwagi na brak pieniądza czy technologii, społeczeństwo jest tu zupełnie inne. W Korei, ludzie, nawet młodzi, są strasznie ortodoksyjni i patrzą wąsko na świat. Najlepszym przykładem tego jest to, że święta obchodzimy wedle kalendarza księżycowego. Do tego wszechobecny materializm i podejście do władzy, ludzie w Korei są z natury nastawieni na sukces i deptanie innych po drodze, to wielki minus naszej kultury. Do tego uwielbiamy eksploatować i wyciskać do ostatniej kropli wszystko wokół, bo jest “nasze i powinno nam służyć”, dlatego ciężko znaleźć osamotnione i puste miejsca. Do tego ludzie ubóstwiają u nas tyrać i pracować. U was wszystko jest… wolniejsze, lżejsze.
-
Kapitan przeszedł obok i postawił na ławce popielniczkę.
— Jeśli wyrzucisz peta za burtę, to do niego dołączysz.
No i poszedł dalej. -
///
-
bulba
— Brzmi przerażająco. I ty w takim świecie żyłeś z własnej woli? -
- Posłuchaj najlepszego, bo to jeszcze nie koniec. Ja… Nie byłem dobrym człowiekiem. Jak moje społeczeństwo było według ciebie złe, to ja nawet człowiekiem nie byłem. Lubiłem używki, potem uzależniłem się od hazardu. Przechlałem, przećpałem i przegrałem cały majątek. Nawet moja ukochana mnie zostawiła i z pożytkiem dla niej, nie powinna marnować czasu na śmiecia jakim byłem. No i nadeszły długi u niebezpiecznych ludzi. Nie miałem już rodziny i przyjaciół którzy mogli by mi pomóc, więc miałem wybór, albo zgon w jakiejś uliczce z nożem w plecach, praca dla mafii albo… wojsko. I wybrałem trzecią opcję. Okazało się, że mam jakiś talent, a raczej skłonność do ignorowania emocji i ogólnie dobre ciało, więc wysłali mnie do Afryki. Jakby ci to… Afryka to miejsce pełne pustyń, bez pożywienia, z głupimi i radykalnymi ludźmi gotowymi zabić cię za to, że jesteś biały, jesteś kobietą, jesteś żółty czy innej wiary, albo ruchasz się ze swoją płcią. No i z chciwymi chujami za sterami. Moje szefostwo nie było lepsze, ale i tak nie miałem sensu w życiu, więc wykonywałem rozkazy i cieszyłem się, że nie muszę podejmować decyzji. Przelałem sporo krwi, ale nigdy nie krzywdziłem ponad to co musiałem. Nie jestem jednym z tych degeneratów czerpiących przyjemność z gwałtów, tortur czy zabijania, albo tych, którym to nie przeszkadza. Po prostu potrafię odciąć swój umysł od tego co robię, taki swoisty talent, który pozwala mi się odrzeć z człowieczeństwa i godności. Później musisz to zapić i dręczy cię to przez kilka nocy, ale poza tym nie ma innych wad. Po długim czasie, wysłali mnie na przymusowy urlop i szkolenie oficerskie po nim. Ale coś poszło nie tak, zaatakowali naszą bazę, a ja dostałem od snajpera kulkę w łeb. - Pokazał bliznę po środku czoła. - No i obudziłem się tu.