Begin
- 
- Co znaczy wystarczającą? 
- 
— Wystarczająco dużą, żeby nikt się tobą nie przejmował, młody. 
- 
- Nie o to mi chodzi. Chodzi mi o to, co znaczy w skali krainy. 
- 
- Mogę się jakoś stąd wydostać? Widzisz, mam bal do ukończenia… - Chociaż, jak się tak zastanowić, to czy faktycznie chciała wracać od razu? Może by spróbowała nieco życia tutaj, bez rodziców, którzy ciągle dyszeli jej w kark i obserwowali każdy ruch… 
- 
buba 
 Barmanka przechyliła się w jego stronę.
 — A to by się całą Krainą przejmował? Większość z nas i tak stąd się nie rusza, ze statków nie schodzi do innych portów. W niektórych miejscach to pewno go nawe4t nie znają.Wiewiur 
 — A, wyjście jest trochę ciężkie. Ale nie martw się, pojawisz się w tym samym momencie co wcześniej.
- 
- Nie rozumiesz. Miałby szansę ze smokiem albo posiada jakąś tajemną wiedzę? - 
- 
— Sam nie rozumiesz. Mamy w dupie całą magię, więc gówno nas to obchodzi. Nie jestem twoim interfejsem, żeby ci mówić kto ma cenne informacje. Nie mam pojęcia. 
- 
- Dobra, dobra. Nie ma potrzeby być takim niemiłym. To miejsce tak reaguje na ludzi czy ki czort? 
- 
To wszystko zaczęło brzmieć coraz bardziej kusząco… 
 - A co ze mną? Nie zestarzeję się?
- 
bulba 
 — Nie. Po prostu ty mnie zdenerwowałeś. Tyle.Wiewiur 
 — Z tego co słyszałam, to nie. Ale musiałabyś zapytać kogoś, kto rzeczywiście tyle tu baluje, żeby to miało znaczenie.
- 
- Wiesz może czy ktoś z Talii poza Susłem aktualnie rezyduje w mieście? Powiesz mi i mnie więcej na oczy nie zobaczysz. 
- 
— Z tego co mi wiadomo, to tylko ty. 
- 
Wykonał parodię salutu i wyszedł z knajpy. Obszedł miasto, szwendając się i szukając czegoś ciekawego. 
- 
Usłyszał wrzaski dochodzące z jakiegoś domu. 
- 
Podszedł do niego i przez okno spróbował znaleźć ich źródło 
- 
Spostrzegł jedynie dziecko leżące nieruchomo na podłodze. 
- 
Klatka piersiowa się unosiła, widział jakieś rany? 
- 
- Dobra, a co z tym powrotem? 
- 
Buba 
 Ledwo, ale się unosiła. Ran nie widział, dzieciak był jedynie dość blady.Wiewur 
 — Oj, tu może być trudniej. Ktoś kiedyś sobie wymyślił, że żeby ludzie trochę zobaczyli tego świata, muszą zebrać Talię kart. Gdy ją zbiorą, będą mogli wyjść albo dostać coś fajnego.
- 
Zapukał do wejścia do tego domu. Dość głośno i stanowczo. 
 


