Begin
- 
Wiewiur 
 — Ach, przepraszam. Czasem się zbytnio zamyśle i takie kwiatki wychodzą na światło dzienne. Rebel było kiedyś bliźniaczym miastem Sybil.Ksiu 
 — Nie walczyłam z żadnym, nie mam pojęcia.
- 
- Zgaduję, że jego nazwa też do czegoś nawiązuje, podobnie jak Begin? Daj mi zgadnąć! - Zakrzyknęła nieco entuzjastycznie i zaczęła udawać jakby się wysilała. - Chodzi o rebelię! - Pstryknęła palcami. 
- 
- To nie dobrze. Ale skoro nic nie możemy z tym zrobić, nie mówmy o tym. Jak interes idzie? 
- 
Wiewiur 
 — Jesteś całkiem dobra w te klocki. Rebel to rzeczywiście buntownicze miasto. Ale nikt nie pamięta, jak się nazywało wcześniej. Teraz tam jest dość niebezpiecznie.Ksiu 
 — Jak po Brygidzie. Żyć, nie umierać. A tobie jak? Widzę, że szybko za mną zatęskniłeś.
- 
- Po prostu nie znalazłem żadnych ciekawych informacji. Jutro rano ruszam w dalszą drogę i chciałem spędzić trochę czasu z tobą, bo nie wiem kiedy wrócę. 
- 
— Słuszny wybór. Masz na coś ochotę poza chodzeniem po piachu? 
- 
- Może ci coś ugotować jak wrócimy? - Zaproponował. 
- 
— Brzmi całkiem kusząco. 
 Morze szumiało, mewy ładowały i rwały się do ponownego lotu. Eveline wciąż trzymała jego rękę.
 — Podobasz mi się.
- 
- Ty mi też. - Spojrzał jej prosto w oczy. 
- 
Oblizała usta. 
 — I co z tym zrobisz?
- 
- Zaspokoję swoje żądze. - Objął ją i pocałował namiętnie. 
- 
Objęła go za szyję i odwzajemniła pocałunek. Smakowała z jakiegoś powodu szampanem. 
- 
- Piłaś zanim tu przyszliśmy? - 
- 
— A co ty, alkomat? Jeden kieliszek. 
- 
- To jak wrócimy możemy wypić resztę. - I wrócił do pocałunku. 
- 
Z ochotą wróciła do pocałunku. W pewnym momencie potknęła się. //dajesz średni na reakcję 
- 
Boże błogosław mój podbój 
- 
//Ty kurwo 
- 
//Ja, Bóg czy Eveline? Dziewczyna, potykając się, pociągnęła Dokję za sobą. Wylądowali na piasku, on na niej. Na szczęście nic im się nie stało. 
- 
//Bóg// 
 - Może skorzystamy z sytuacji i powstałej w ten sposób atmosfery? - Zaproponował robiąc jej malinkę na szyi.
 


