Begin
-
Nagle się przebudziła. Było bardzo wcześnie i jeszcze dość ciemno. Słyszała głównie tykanie zegarów i ciche mruczenie.
-
Ciężko oddychała, wciąż dochodząc do siebie po tym dziwnym koszmarze. Po uspokojeniu się, postanowiła zrobić najbardziej stereotypową rzecz, jaką robią osoby w filmach po koszmarach - pójść po szklankę wody! Wstała z łóżka i po cichu ruszyła do kuchni.
-
Nic jest nie przeszkodziło i moment później była w kuchni ze szklanką wody. Usłyszała lekkie tąpnięcie i ciche kroki.
— Wszystko okej? — wyszeptał Sho. -
Upiła łyk.
- Tak, zwyczajnie miałam zły sen - odparła. - Zaraz wrócę, może dam radę jeszcze chwilę pospać… -
Otarł się raz czy dwa razy o jej nogi, jakby dla pewności, po czym wrócił na miejsce, gdzie wcześniej odpoczywał.
-
To było dla niej… dziwne. Coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że już trochę pod tą postacią siedzi. No ale nic, postanowiła wrócić do łóżka i ponownie zasnąć.
-
I usnęła. Gdy obudziła się rano, swoje dalsze sny pamiętała jak przez mgłę. Poczuła lekki ciężar na stopach. Czyżby Sho zdążył się tam przenieść? Angelika pomimo wszystko czuła się wypoczęta.
-
W sumie nie chciała obudzić Sho podczas wstawania, więc spojrzała co takiego ciąży jej na nogach.
-
Sho leżał na kołdrze zwinięty w kłębek dokładnie tam, gdzie wyczuła jego obecność. Chyba jeszcze spał.
-
Postanowiła powoli zabrać spod niego swoje nogi, tak by go nie wybudzić. A zresztą próbowała…
-
Nawet jej się udało. Co teraz?
-
Da mu jeszcze trochę pospać. Udała się do toalety by załatwić poranną rutynę.
-
Minęła się z Hannah, która cicho ją powitała i poszła do kuchni.
-
Również cicho się przywitała i ruszyła do toalety. Chyba nie trzeba opisywać tego co tam robiła, prawda?
-
Chyba nie. Gdy wyszła, usłyszała rozmowę Hannah z Sho. Mówili głównie o pogodzie.
-
Dobrze słyszeć, że Sho w końcu się odezwał do Hannah, martwiła się że to nigdy nie nastąpi. Skierowała się więc w ich stronę.
-
— Wydaje mi się, że żadnych sztormów w najbliższym czasie nie powinno być. Ostatnio jest dość pogodnie. Zresztą, w najbliższym czasie nie wybieramy się na morze.
-
Radioś
Adahy obudziła się i poczuła, że ma mokre stopy. Wokół panował lekki półmrok, słyszała szum wody. Gdy tylko otworzyła oczy, zobaczyła, że siedzi na brzegu morza, a woda obmywa jej stopy. Czemu nie miała butów? Dziwna sprawa. Była też przekonana, że jeszcze przed chwilą była całkiem spory kawałek od morza. -
Przejechała dłonią po czole.
— Co… Co jest? — Zapytała samą siebie, rozglądając się dookoła. — Przecież…
Wtedy ją to trafiło. Przez jej kark przeszedł zimny dreszcz. Wstrzymała oddech i z wahaniem dotknęła ręką dołu swojej szczęki. -
Wyczuła wyraźny ślad, który w dotyku jednak bardziej przypominał bliznę. Osobliwą pamiątkę. Usłyszała, że coś koło niej przemknęło.