Begin
- 
Spojrzała do góry i nawet zastanowiła się nad tym, czy nie warto byłoby wypytać osoby z okna. Jednak finalnie machnęła ręką i udała się dalej, nie mając zamiaru wrzeszczeć do kogoś siedzącego kilka pięter wyżej. 
- 
Wiewiur 
 — Co tak milczysz, gwiazdo?Radio 
 Momentalnie po schodach zbiegł mężczyzna i stanął w recepcji. Ziewnął.
 — Dzień dobry…
- 
Przystanęła, odwracając się do niego. 
 — Dobry. — Dygnęła lekko, odpowiadając na powitanie. Przyjrzała się mu i od razu przeszła do sedna, chowając lewą dłoń do kieszeni. — Umiesz mi powiedzieć co to za miasto?
- 
- Och, zwyczajnie wybiło mnie to, że nie musiałeś nic mówić do woźnicy… 
- 
Radioś 
 Wyglądał na nieco rozespanego. Miał lekki zarost i łagodną minę. Ziewnął raz jeszcze.
 — Miasto? Miasto nazywa się Begin.Wiewiur 
 — A, bo gadałem z nim wcześniej, a on nie przepada za dłuższymi rozmowami. Wybiera się do Kotrii, więc może nas podrzucić do Rebel.
 Pomału wyjeżdżali z miasteczka.
- 
— I jest położone w stanie…? — Dopytała, unosząc lekko otwartą dłoń. 
- 
— Co najwyżej wojennym. — Zaśmiał się cicho. — Nie jesteśmy w Stanach. 
- 
“— Jak to nie w Stanach? —” Pomyślała, myślami szukając logicznego rozwiązania tej zagadki. “— Jeżeli nie w Stanach, to ktoś zadał sobie mnóstwo trudu, żeby przetransportować mnie poza granicę… Cholera, może wycięli mi nerkę i zostawili gdzieś na zadupiu?” Kilkoma, szybkimi krokami zbliżyła się do recepcjonisty, stając przed nim. 
 — Jeżeli nie w Stanach, to gdzie? Bez obrazy,ale nie brzmisz na Meksykanina. — Spojrzała na niego sceptycznie.
- 
— Masz rację. Nie brzmiałbym na niego nawet gdybym chciał. Widzisz… słyszałaś kiedyś o równoległych światach? 
- 
-- Nie… – Odpowiedziała, po krótkim namyśle. 
- 
Oh, to jednak najpierw zwiedzi Rebel, a potem Sybil… 
 - Powiem Ci, że nie spodziewałam się, że wybierzesz Rebel. Liczyłam na coś w lesie, na łąkach albo innych urodziwych miejscach.
- 
Radioś 
 — No to może być trudno to racjonalnie wyjaśnić. A o magii słyszałaś?Wiewiur 
 — Cóż, przez łąki będziemy jechać. A lasy możesz odwiedzić potem. Wszystko przed tobą, nie?
- 
Zmarszczyła brwi. 
 “-- Magia? Kolejny chce mi wciskać kita? --” Pomyślała, patrząc na faceta. “-- Ale na razie nikogo lepszego nie spotkała. Niech dokończy, zobaczę.”Kiwnęła głową. 
 -- Słyszałam.
- 
— Widzisz, wielu, którzy trafili tu jak ty, wybiera którąś z tych teorii. Istnieją portale, w które wielu zagubionych po prostu wpadło i pojawiło się w tym mieście. Ale! Zanim nazwiesz mnie szaleńcem, mogę ci udowodnić, że dzieją się tu dziwne rzeczy. 
 Mężczyzna uśmiechnął się słodko i skrzyżował ramiona na piersi, czekając na odpowiedź Adahy.
- 
Adahy przebiegło przez myśl, by po prostu zostawić gościa sam na sam z jego dziwactwem, ale słowa o dowodzie odciągnęły ją od tego. Przymknęła oczy, westchnęła i wsunęła drugą dłoń w kieszeń. 
 -- No to dawaj. Chętnie zobaczę te “dziwne rzeczy”. – Odpowiedziała w końcu.
- 
— No to patrz na mnie. 
 Facet nagle zaczął się zmieniać. Wygładziła mu się twarz, nieco zmieniły usta, stanowczo wydłużyły włosy, a i w okolicy biustu trochę mu przybyło… Wyglądał podobnie do… do siebie, a jednak jakoś bliżej mu było teraz do kobiety.
- 
Adahy opadła szczęka. Wychodziło na to, że recepcjonista (recepcjonistka?) nie wprowadzał(a) jej w błąd, bo jeżeli coś mogła nazwać dziwną rzeczą, to na pewno taką akcję. Wciąż trudno jej było uwierzyć w tą paplaninę o portalach, ale przecież sama widziała, co się właśnie stało. Czyli barmanka też nie kłamała? Może i nie… Ale wszystko wyjaśniała zawile. 
 Gdy już przyswoiła sobie do wiadomości to, co właśnie zobaczyła, przymknęła usta i cofnęła się o pół kroku.
 — Rany… Nieźle. — Powiedziała w końcu, z lekkim podziwem w głosie.
- 
— Całkiem przyjemna umiejętność. Która forma ci bardziej odpowiada? Mogę się dostosować. — Zachichotała. — Mogę też ci dać kluczyk do jakiegoś pokoju, wyglądasz na przemęczoną. 
- 
— Nie jestem. Poza tym sorry, ale nie mam Ci z czego zapłacić. — Wywinęła kieszenie. — Ani centa. 
- 
— Nic nie szkodzi. Tu i tak nie ma waluty. 
 


