Begin
-
— Och, Rebel jest magiczne. Tylko w mniej chlubnym tego słowa znaczeniu. Zresztą, zobaczysz jak dojedziemy.
-
-- …No dobra. – Odpowiedziała z wahaniem. – W takim razie wezmę te kluczyki. Na jedną noc.
-
– Życzę miłego pobytu.
Dała mu kluczyk, po czym rozsiadła się i wróciła do śpiewu. -
Adahy spojrzała na numer na kluczyku.
-
Był to numer 2. Kluczyk wyglądał zwyczajnie, raczej nie był magiczny.
-
Odetchnęła z ulgą. Podrzuciła klucz i złapała, zamykając w dłoni. Przynajmniej miała miejsce, w którym mogła spędzić pierwszą noc w tym miejscu? Świecie? W każdym razie przeszła przez drzwi frontowe hotelu i rozejrzała się za pokojami.
-
Najwyraźniej musiała się udać po schodach na górę.
-
Więc udała się na górę.
-
Dotarła dość łatwo do swojego pokoju, który był całkiem przestronny. Ładnie w nim pachniało. Wyglądał trochę nijako, ale i tak dość dobrze. A już na pewno to obiecująco wyglądające łóżko.
-
“Nie wygląda źle… Jakim cudem on to utrzymuje bez pieniędzy?” Przebiegło jej przez myśl. Usiadła na łóżku i zdjęła z nóg buty oraz skarpety. Czy w pokoju znajdował się kaloryfer lub suszarka do ubrań?
-
Znalazł się jeden kaloryfer. Był jednak zimny.
-
“Ciekawe czy kotły działają…” Przekręciła gałkę, ustawiając średnie grzanie.
-
Na razie nic się nie wydarzyło. Na parapecie wylądował gołąbek.
-
Widząc brak reakcji z strony kaloryfera, po prostu uwiązała buty za sznurówki na żebrowaniach i położyła na nim skarpety. Powinny szybko wyschnąć.
Kiedy już to zrobiła, odeszła w stronę łóżka i położyła się na nim na wznak. Jeszcze raz sięgnęła dłonią do blizny pod szczęką.
“Czyli wpadłam w któryś z tych portali, o których on mówił?” Przymknęła oczy. Palcem przejechała po krawędzi nierównej skóry. "Więc nie mogłam się zabić, ale… Dlaczego nie pamiętam nic z tego, co było później? Może to przez szok? Albo przeniosło mnie tu zanim zginęłam? Cholera… Przynajmniej nie siedzę w kiciu. Dzięki, psorze… "
Dłonią przejechała po burzy swych jasnych włosów. To wszystko nie kleiło jej się. Żałowała, że nie miała przy sobie swojego zeszytu. Pomagał jej w takich chwilach.
— Eeeeeeeeh… — Zatopiła głowę w poduszce, nie wiedząc co o tym myśleć.
“Najlepiej będzie się z tym po prostu przespać.” Pomyślała i odpowiadając samej sobie, pokiwała głową, nie wyciągając jej z miękkich objęć pościeli.
Niechętnie podniosła się i poczłapała do drzwi, zamykając je. W drodze powrotnej zrzuciła z siebie kurtkę oraz spodnie, po czym padła w łóżko jak rzucony worek kartofli i zakopała się pod kołdrą. -
Usnęła dość szybko. Nie śniło jej się nic ciekawego. Rano była wypoczęta i czuła się nawet nieźle.
-
Z łóżka wstawała powoli, nie mając na to zupełnie chęci. W końcu jednak poddała się swojej wewnętrznej dyscyplinie. Podniosła się i przeciągle ziewając, rozciągnęła. Po tym wygrzebała się z materaca i sprawdziła stan jej butów i skarpet. Suche?
-
Suche i cieplutkie. Kaloryfer najwyraźniej potrzebował czasu, żeby się rozgrzać.
-
Uśmiechnęła się lekko. Ten dzień zaczynał się nawet dobrze, pomimo wszystkiego, co ją spotkało. Odstawiła je pod ścianę, a kaloryfer zakręciła. Po tym rozejrzała się w poszukiwaniu łazienki. Wczoraj nawet tego nie sprawdziła, a nie miała pojęcia czy w jej pokoju znajdowała się jakakolwiek. Równie dobrze łazienki mogły być wspólne, na korytarzu.
-
Jednak miała swoją łazienkę, z której raczej bez problemu mogła skorzystać.
-
I tak też zrobiła, choć na razie wyłącznie przepłukała usta i przemyła twarz. Po tym wciągnęła na siebie swoje ubrania oraz wysuszone obuwie. Opuściła pokój bez zamykania go, w końcu nie miała tam żadnych cennych przedmiotów. Za to wybrała się na spacer po hotelu, chcąc sprawdzić co poza zwykłymi pokojami znajduje się tu. Jadalnia? Po głowie chodziła jej siłownia lub chociażby sala gimnastyczna, Adahy nie miała zamiaru przerywać swojego reżimu treningowego, choć bez tych udogodnień też sobie poradzi.