Farklands
-
Ogromny łańcuch górski zasnuty ciemnymi chmurami. Wśród skał i nielicznych lasów mieszkają niedźwiedzie i wilcze watahy. Trudno tam poruszać się bez mapy, a nawet z nią zdarza się zgubić. Pogoda bywa tu zmienna jak kobieta, a nawet gorzej.
-
Gulasz
Cóż, nie chciał wypaść przy nich źle, dlatego też spróbował wyglądać bardziej postawnie i ochoczo.
Brnęliście przez śnieg.
- Myślisz, że smoki żyją w takim miejscu? - zapytał nagle Likho. -
- Ze wszystkich miejsc jakie miałem okazję do tej zobaczyć…- rozejrzał się po górskim krajobrazie - …żadne nie wyglądało na zamieszkane przez tak bardzo jak to.
-
- Dobra, może masz rację. Widziałem wiele, ale smoków definitywnie nigdy.
Szli pomału przez zbocza. Po godzinie czy dwóch zaczął padać śnieg. -
Pozwolił kilku płatkom śniegu spaść na jego otwartą dłoń. To pozwoliło mu zdać sobie sprawę, że poza grubym płaszczem był średnio przygotowany na łażenie po górach.
-
Pruliście do przodu, aż w pewnym momencie Cindy i Claire zaczęły się sprzeczać nad mapą.
-
Spróbował podsłuchać ową kłótnię, co raczej nie powinno być szczególnie trudne.
-
— Na pewno zeszłyśmy już z tego pieprzonego szlaku! Mówiłam, żeby ten śnieg przeczekać, bo gówno widać!
— Nie zeszłyśmy, patrz! On taki po prostu jest, jak wstążka między zboczami. Przestaniesz mnie w końcu krytykować?
— Przestanę, jak już tu umrzemy! -
- Ekhem - wtrącił się nieśmiało - Może ja mógłbym spróbować ocenić? Wiecie, zawsze warto jest zasięgnąć trzeciej opinii…
-
Popatrzyły na ciebie, Cindy wkurzona, Claire wyraźnie rozbawiona. Podały ci mapę.
//napisz co konkretnie robisz i rzuć na kognicję -
Jako że przez ostatnie kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt, minut studiował krajobraz, spróbował co tejże podstawie ocenić która siostra ma racje. Jednakże, przede wszystkim starał się nie wyjść na debila.
-
W czasie gdy ty dochodziłeś do wniosku, że definitywnie zeszliście ze szlaku ze względu na to, że padał śnieg. dziewczyny darły się na siebie. W pewnym momencie Likho zaczął je uciszać, ale niewiele to dawało.
-
- Ekhem. - odkaszlnął i wskazał na mapę. - Zdaje się że jednak zobaczyliśmy ze szlaku. Powinniśmy skręcić tu, ale przez śnieg nie było widać ścieżki. Musimy się trochę cofnąć.
-
Cóż, najwyraźniej niewiele to pomogło, a nawet pogorszyło sprawę.
— Naprawdę dziewczyny, nie żeby coś, ale…
LJ zorientował się, że ziemia lekko drży. -
Spojrzał najpierw dół by ocenić czy serio wydaje mu się to co mu się wydaje, po czym z przerażeniem spojrzał na Likho.
-
I wtedy spostrzegł, że śnieg porwał Likho i Cindy. Jakimś cudem LJ z Claire pozostali na powierzchni. Ominęło ich.
-
- Wow! - krzyknął raczej z przerażeniem, niż z ekscytacją. Zaraz spojrzał w doł żeby zobaczyć gdzie polecieli i jak im pomóc.
-
//no to kognicja
-
//No to kognicja
-
//No to kognicja
-
Zauważył, że mogło ich znieść do którejś z pobliskich grot, jednak nie bardzo miał jak tam zejść.
— I co teraz zrobimy? Jak tak będziemy stać, to i nas zasypie. -
- Wpadli do którejś z grot. - stwierdził i pokazał palcem - Powinniśmy poszukać gdzieś wejścia do jednej z nich i to szybko.
-
— Boję się. Jak chcesz tam zejść?
-
- Dobre pytanie… - Rozejrzał się za jakimś możliwym wejściem lub zejściem.
//Za wczasu rzut na kognicję -
— Ej! Uważajcie! Jak tam spadniecie, to mało z was zostanie!
-
- Dlatego nie mamy zamiaru spadać! - odpowiedział i westchnął, zastanawiając się co z tym fantem zrobić.
//Rzut nie wszedł, jak rozumiem? -
Claire zaczęła się rozglądać.
— Do kogo ty to mówiłeś?
Po dłuższej chwili usłyszeli kroki za sobą. -
- Ja… umm… - W sumie sam nie wiedział do kogo mówił. Ktoś mu coś powiedział, a on kulturalnie odpowiedział. Odwrócił się, mając nadzieję że znajdzie swojego rozmówcę, a nie więcej halucynacji.
-
— Nie powinniście tam schodzić. Mój mąż już szuka waszych towarzyszy. Wywołaliście już jedną lawinę, gdyby przysypała was kolejna, wasze szanse na przeżycie by znacznie spadły.
Przed nimi stała niska, choć masywna kobieta. Spod grubej czapki wystawały jej blond pukle włosów.
— Chodźcie ze mną, ogrzejecie się. -
Spojrzał się na Claire pytająco. W sumie nie mieli lepszych możliwości. Wzruszył ramionami i ruszył tam gdzie prowadziła ich kobieta kojarząca mu się z krasnoludami.
-
Kobieta uśmiechnęła się i poprowadziła ich do chaty skrytej między zboczami, tak że śniegu nie spadało tam zbyt dużo.
— Kawy czy herbaty? Zakładam, że szliście do Fallen… -
- W rzeczy samej. Ja i mój towarzysz polujemy na karty, a Claire i jej siostra celują raczej w smoki.
-
— Ja poproszę kawy.
Po dłuższym czasie LJ, popijając ciepły napój usłyszał stłumioną rozmowę, dochodzącą z głębi domu. -
Uznał że to byłoby niegrzeczne tak wywierać nacisk na gospodarzy lub innych gości by się pokazali, dlatego bez słowa zatopił usta w gorącym napitku.
-
Po niedługim czasie do pokoju weszli Likho z Cindy, zawinięci w koce. Za nimi szedł… kruk? No, co do konkretnego gatunku LJ nie był pewien, wiedział za to że stoi przed nim humanoidalny ptak, ciepło ubrany, podobnie do gospodyni.
— Te góry bywają nieprzewidywalne — rzucił niedbale.
Kobieta podała im napoje. -
Otworzył szeroko oczy, mimo wszystko zdziwiony widokiem takiej osobistości.
- Dziękuje że pomógł pan moim przyjaciołom. -
— Och, to żaden problem. Choć nie ukrywam, odkąd ostatni przewodnik po górach odszedł z pracy, skłonność turystów do wpadania w kłopoty zaczyna mnie irytować.
-
- Gdyby jakiś przewodnik by się znalazł z chęcią skorzystalibyśmy z jego usług. - uśmiechnął się - Nazywam się L.J. miło mi pana poznać.
-
— Zenon. W sumie możemy pomóc, skończyliśmy już pracę na dziś, a nawet trochę więcej. Kad, skarbie, chyba niedługo będziemy się zbierać do drogi.
-
- Och, bardzo dziękujemy, ale nie chcemy sprawiać większego kłopotu niż do tej pory… - powiedział raczej przez grzeczność
-
— Większego chyba już nie zrobicie — rzuciła kobieta i sięgnęła po mapę. — Chodźmy.
-
Wypił ile napoju mu zostało coby się nagrzać na drogę i wstał, poprawiając płaszcz.
-
Zenon i jego towarzyszka poprowadzili waszą czwórę ścieżkami w głąb gór. Kad wskazywała na różne formacje skalne. Cindy z uwagą ją słuchała. Likho opatulał się szczelniej. Claire szła tuż tuż obok LJa.
— Ten kruk mnie trochę przeraża. -
- Czemu? Zdaje się być całkiem miłym gościem. W końcu pomógł Likho i Cindy.
-
— Po prostu nie przepadam za krukami, okej? Ale może masz rację.
Szli dalej, aż pomału warstwy śniegu zaczęły maleć i maleć, by w końcu zniknąć. Odnieśli wrażenie, że od ziemi w tamtym momencie zaczęło bić lekkie ciepło. -
- W sumie to czemu nie lubisz kruków? - zapytał po chwili.
-
— Zawsze mam wrażenie, że mnie obserwują.
-
- To ptaki, one generalnie lubią się gapić na ludzi bo mają dość mało rozrywek w swoim ptasim życiu.
-
— Nie kłopocz się tym, każdy ma jakieś dziwne lęki. Ej, widziałeś to?
Zmiana tematu