Dwór Srebrnej Maski
-
— Dzięki, przyjacielu. — Kiwnął głową Samsonowi i usiadł na łóżku, czekając aż ten wyjdzie.
Kwatera, którą otrzymał, w pełni go zadowalała. Ba, czasem na takie luksusy nie wystarczały mu własne pieniądze, szczególnie gdy jego triki nie wystarczały do wygranej w karty. Na jedzenie też nie mógł narzekać. -
Cóż, mogło być tylko lepiej, jeśli się postarasz, ale w takiej sytuacji, niezależnie od tego jak bardzo zmęczony, śpiący czy głodny byłeś, to jednak ciężko nie myśleć ci o tym, kim jest ten cały Srebrna Maska, ani o tym, w co teraz się znowu wpakowałeś.
-
James znał swoje szczęście. Jeżeli wpakował się w cokolwiek, to istniała tylko jedna opcja - nie było to nic dobrego. W końcu skończy jednego dnia sztywny, z czerwoną dziurką z tyłu głowy. Ale dzisiaj? Dzisiaj nie był ten dzień.
Wygodnie wyłożył się na łóżku, biorąc w dłonie talerz z posiłkiem, za którego przeżuwanie się zabrał.
A Srebrna Maska? Gość na pewno był ciekawy. W końcu nie codziennie ktoś zasłania swoją twarz kawałkiem solidnego metalu. Co go do tego skłoniło? Brzydota, blizny? Może pochodzenie? James kiedyś słyszał taką historię. Potężny władca miał sobowtóra, brata bliźniaka. Nie cierpiąc bycia mylonym i obawiając się o zapędy tamtego co do władzy, oszpecił go, zasłonił stalową maską i zamknął w celi. Być może tu chodziło o coś podobnego?
-
Jedynym sposobem, aby odkryć prawdę, jest zapytać. Albo Srebrną Maskę we własnej osobie, albo kogoś z jego świty, chociaż ciekawskie węszenie może się źle skończyć, zwłaszcza teraz, gdy nie mają do ciebie zbyt wiele zaufania. Na to zapewne przyjdzie pora, a może jeśli wystarczająco się zasłużysz dla jego sprawy to sam zdradzi ci wszelkie szczegóły i nawet ukaże prawdziwe oblicze?
-
Na razie Jamesowi nie spieszyło się ku temu. Jeżeli Maska postanowił zasłonić swoją twarz, to na pewno miał ku temu dobry powód.
Mężczyzna zadzwonił widelcem o talerz, wybierając z niego kolejny kawałek mięsa.
Bardzo prosta rzecz, nie różniąca się w niczym od tego, co sam czynił teraz. Miał potrzebę zaspokojenia głodu, więc jadł. Maska chciał ukryć swoją facjatę przed wszystkimi, więc nałożył na nią maskę. Prostota.
A jednak… Wiązało się z tym pewne pragnienie poznania tego, co się pod nią kryje.
James obrócił pieczyste na widelcu.
Tego, co jest po drugiej stronie.Ale to w swoim czasie, prawda? Na razie dokończył posiłek.
-
Nie było szczególnie smaczne, ale na pewno lepsze, niż podróżne żarcie, którym musiałeś się ostatnio zadowolić. Po skończonym posiłku, tak jak powiedział Maska, masz czas na sen i odpoczynek, nim ten zleci ci pierwsze zadanie.
-
Tak, zdaje się, że tak właśnie powiedział, ale James miał jeszcze nadzieję na szybkie odświeżenie się przed snem. Odłożył talerz wraz z sztućcami i opuścił swoją kwaterę, wyruszając na poszukiwanie czegoś w rodzaju łaźni lub pokoju waniennego.
//Zakładam, że w uniwersum Oskad łazienki nie są niesamowicie rozpowszechnionym wynalazkiem. //
-
//Zależy co masz na myśli przez łazienkę, bo wychodek możesz znaleźć wszędzie. Na coś więcej już ciężko liczyć. Przyspieszamy w ogóle akcję?//
-
// Wanna, woda even. Przyspieszamy. //
-
Dobrze było się umyć, zwłaszcza po tak długiej podróży i przebywaniu wśród tubylców. Nie miałeś jednak zbytnio okazji zwiedzić okolicy, wciąż odnoszono się do ciebie nieufnie, więc mogłeś tylko wrócić do swojej kwatery. Na szczęście po tych wszystkich przeżyciach zasnąłeś, nim zacząłeś się porządnie nudzić, budząc się krótko po świcie.
-
— Możesz się odczepić, słonko? — Burknął, odwracając się od wpadających do wnętrza oknem promieni światła. — Daj mi jeszcze pięć minut…
Naciągnął na siebie pierzynę i ponownie zatopił głowę w poduszkę. Nie musiał się martwić o to, że ktoś go najdzie w momencie gdy jest pozbawiony iluzji, nie musiał się martwić o brak miedziaków w kieszeni. Dajcie pół-człowiekowi spać… -
Nikt cię nie budził, widocznie każdy wiedział, co ma zrobić i ile ma na to czasu, więc wiedział, kiedy wstać, a kiedy dłużej pospać, więc teoretycznie wciąż możesz się wylegiwać, ale pytanie, czy na twoim nowym zwierzchniku wywoła to odpowiednie wrażenie.
-
Ta… Otworzył oczy i westchnął.
“Wyśpisz się po śmierci James, co?”
— Nie inaczej, kurde felek. — Odpowiedział samemu sobie, po czym zsunął się z łózka, by narzucić na siebie ubrania.
Ubrany i przypominający żywego pół-człowieka, opuścił swą kwaterę tak jak cień opuszcza miasteczko porankiem. -
Opuściłeś ją, ale pytanie, gdzie udasz się teraz, nie znając zbytnio topografii okolicy?
-
Choć James jej nie znał, to rezydenci z dłuższym stażem w tej okolicy powinni. Postanowił zapytać najbliższego “tubylca” o to, gdzie powinien się udać, więc rozejrzał się za nim.
-
//Z racji na wzmiankę o rzeczywistych tubylcach w opisie tematu zapytam dla pewności: Chodzi ci o jednego z rewolwerowców Srebrnej Maski?//
-
// Obojętne mi to, a raczej Jamesowi. Może być tubylec, może być rewolwerowiec.
-
Wielu ludzi Maski kręciło się po okolicy, patrolując zabudowę, rozmawiając lub będąc zajętymi innymi sprawami, jak naprawa płotu czy rąbanie drwa na opał.
-
Podszedł do najbliższego z patrolujących.
— Moje uszanowanie, czy wiecie może gdzie powinienem się zgłosić po, hmm, nazwijmy to przydział obowiązków? Jeżeli on istnieje, oczywiście. -
Dwaj zagadnięci rewolwerowcy popatrzyli po sobie niepewnie, albo nie wiedząc, o co ci chodzi, albo obawiając się odpowiadania nowemu, co do którego nie mieli zaufania. Jednak w końcu jeden z nich wskazał ci drogę, pokazując na odpowiedni budynek.