Żerowisko
-
Położone niemalże w centrum Pustyni Śmierci, Żerowisko jest jednym z najbardziej odludnych miejsc w Ameryce Północnej. Nie bez powodu, to w końcu tu też spadło niemało bomb atomowych, które miały wytrzebić Zombie. Po części się udało, jednak wciąż zostało ich tu sporo, ale zwykli Nieumarli to jedno z najmniejszych zmartwień dla kogoś, kto odwiedzi Żerowisko. Stosunkowo duże promieniowanie może i nie doprowadza do natychmiastowej śmierci i powikłań wśród istot żywych, ale te, które tu mieszkały, przyjmowały je latami, stąd jest tu najwięcej mutantów na całym kontynencie, a może i na świecie. Rozmaite zmutowane bestie, rośliny, zwierzęta, ludzie i Zombie, znalazły tu schronienie i stworzyły niepowtarzalny ekosystem, na który składają się pustkowia, pustynie, wyludnione ruiny miast, a miejscami nawet rzeki, jeziora, bagna i lasy. Choć bomby zniszczyły wiele śladów dawnej cywilizacji, to przetrwało ich wystarczająco wiele, aby kolejne grupy szabrowników wyruszały na Żerowisko, przeważnie stając się łupem tych stworzeń, które tu mieszkają. Ponura sława tego miejsca odstrasza mniej doświadczonych ocalałych, ale nie oznacza to, że nikt już nie wybiera się na Żerowisko. Wciąż zapuszczają się tam łowcy skarbów i im podobni, zbierają się jednak w tym celu w większe grupy i karawany, które chronią oddziały zaprawionych w bojach najemników. Żyjący z zabijania, czyli właśnie najemnicy, ale też rozmaici łowcy bestii i im podobni, trenują tu swój fach, tak jak komandosi Z-Com. Ze względu na dziwy, których nie można spotkać nigdzie indziej, na Żerowisko wybierają się też ostatnio ludzie na usługach Kartelu, szukający zapewne nowych roślin do produkcji narkotyków, a także tajemniczy agenci Syndykatu.
-
Zohan:
- No, czym chciałbyś się zająć najpierw? - zagadnął cię twój kompan, gdy pozostali rozbijali obóz na skraju Żerowiska, nieopodal samochodu, którym tu przyjechaliście. - Mamy tu pełen zestaw cholernych mutantów: wszystkie, o których słyszałeś, i sporo takich, co jeszcze o nich nie słyszałeś. -
— A o jakich mogłem jeszcze nie słyszeć?
-
- Ciężko powiedzieć ile z tego, co się mówi, jest prawdą, a mówi się sporo. Historie o nowych mutantach opowiadają przede wszystkim doświadczeni łowcy potworów. Z jednej strony komu jak komu, ale im wypada wierzyć, a z drugiej mogą wymyślać to albo coś podkoloryzować, żeby postraszyć konkurencję. Niektóre historie są konkretnie odjechane, na przykład o jakiejś wielkiej krzyżowców rekina i skorpiona, która grasuje na Żerowisku, przez ludzi tak zdeformowanych, że nie poznasz w nich istoty ludzkiej, na jaszczurkach, które wróciły rozmiarami do dinozaurów skończywszy.
-
— Na jakiś pokurwionych mutantów wolę się nie rzucać, ale pewnie znajdą się tu draby albo sprinterzy, ta?
-
- Zombie się tu nie zapuszczają, można poszukać w ruinach miast, ale większość już dawno się stąd wyniosła, bo zwyczajnie nie miały co żreć, ludzi brakowało, a zwierzęta częściej polowały na Zombie niż oni na nie.
-
— Więc niewiele zostaje tu do upolowania poza jakimiś skurwysynami. — parsknął. — Na co najczęściej polujecie?
-
- Przerośnięte owady, chyba najłatwiej je dopaść, ale zdarzają się też inne potworki. Zdziwiłbyś się, jakie cuda tworzy natura, gdy wszystko inne się wali.
-
— Przerośnięte i grube stare pizdy widziałem, ale owadów jeszcze nie. Groźne są, co nie?
-
- Większość. - przyznał. - Zaczniemy od Wielkich Mrówek, te najłatwiej zabić, chociaż powinieneś uważać, bo przeważnie chodzą stadami i wtedy są jeszcze groźniejsze. Poza zwykłymi robotnicami są też dużo większe Mrówki-Żołnierze, te już w pojedynkę są zajebiście groźnie. Tak jak Wielkie Skorpiony, Modliszki i Ćmy.
-
— I jak wielkie te skurwiele ą? Do kostek, do pasa czy może jeszcze do głowy dorastają?
-
- Robotnice mniej więcej do pasa lub trochę więcej, żołnierze są o wiele większe i groźniejsze. Najważniejsze zasady podczas walki z nimi to utrzymywanie dystansu i bycie w ruchu, to utrudnia im walkę. Dobrze też atakować słabe punkty w ich pancerzu, takie jak stawy czy podbrzusze. Zranienie ich w czułki sprawia, że dostają konkretnego pierdolca, co czasem może pomóc albo uratować życie, ale czasem może też sprawić, że wleziesz w taką kabałę, że z niej nie wyjdziesz.
-
– No to chuj w dupę. – mruknął. – Łapiecie je do klatek czy inaczej się z nimi bawicie?
-
- Coś ty, to samobójstwo. - mruknął najemnik. - Najpierw trzeba znaleźć gniazdo. Jak robotnice pójdą szukać jedzenia i materiałów na budowę, część żołnierzy wychodzi razem z nimi. Gniazdo nie jest wtedy dobrze chronione, ale wciąż pełno tam cholernych mrów, dlatego wchodzi się szybko, nim zaalarmowani żołnierze wrócą. Jeśli wszystko idzie dobrze, ma się jajka, z których później wyklują się dorosłe robotnice i żołnierze, do walki na arenie.
-
–Czyli łupiemy dom, gdy mamy pewność, że rodzinka poszła na zakupy? Nie wydaję się to takie trudne.
-
- Chyba że któraś rozsieje feromony, wtedy pozostałe wrócą do gniazda w ekspresowym tempie, a przeważnie mają one tylko jedno wejście, które jest też wyjściem. Co oznacza, że jeśli nie zrobi się tego odpowiednio szybko, to jest się pokarmem dla kolejnego pokolenia larw.
-
– Czyli ktoś zadzwoni na gliny. Nie wydaję się to takie trudne. Ryzyko jest, ale chyba wolę się złapać za kradzież jajek niż napierdalać się z drabem.
-
- Możemy zacząć od czegoś innego, jeśli chcesz.
-
– Możesz jeszcze powiedzieć, na co tutaj wysyłacie żółtodziobów.
-
Podrapał się po głowie.
- Knury Mordercy. Zmutowany prosiak, coś jak krzyżówka świni i pająka. Mają zmienione kończyny i parę nowych, dobrze się wspinają, często czają się w zasadzce i skaczą z góry na ofiarę. Ale te trudniej znaleźć, prędzej one znajdują ciebie, więc to załatwimy przy okazji i lepiej weźmy się za Mrówy. -
– Knury co? Ja pierdole, to już te mrówki wydają się lepsze. Kiedy chcecie zaczynać?
-
- Nie przyjechaliśmy tu na wczasy, im szybciej nauczymy cię, co i jak, tym szybciej będziemy mogli się stąd zwijać. Zaraz któryś pójdzie szukać gniazda, ty pomóż rozbić obóz, nawet jak będziesz sobie zajebiście radzić, to zabawimy tu minimum tydzień.
-
— Tydzień? To w chuj długo, a szczególnie w takim miejscu.
-
- Rób postępy jak pojebany to może ogarniemy temat szybciej.
-
— Postaram się, ziomek. — odparł mu. — Dobra, rozbijamy ten obóz jak najszybciej.
-
I rzeczywiście, nie trwało to długo. Wraz z pozostałymi rozstawiliście namioty, przygotowaliście miejsce na ognisko, wypakowaliście broń, amunicję, pułapki, narzędzie i zapasy z samochodów. Jeden z towarzyszących ci ludzi zajął się wycinaniem okolicznych krzewów za pomocą maczety.
- Są trujące. - wyjaśnił ci Meksykanin, wskazując na rośliny. - Zjedzenie ich, napicie się naparu albo nawet wody, w której by się je namoczyło cię zabije. Ale zabija nawet dym, który powstaje, gdy się je spali, więc zawsze dla bezpieczeństwa je wycinamy. -
— I jeszcze nikomu nie przyszło do głowy wyrżnięcia Gniazda Tułaczy poprzez spalenie tych korzeni?
-
- Mało kto wie o Żerowisku. Jeszcze mniej wie o tych roślinach. A nawet gdyby ktoś z nas, którzy wiedzą o tym wszystkim, chciał w ten sposób zniszczyć Gniazdo, to po co? Robimy interesy ze wszystkimi, nikomu nie wadzimy. Jesteśmy niezbędni, nieważne czy karawanom kupców, łowcom niewolników, najemnikom, Z-Com czy lokalnym bandytom. Bez nas nie mieliby nic w promieniu kilkuset kilometrów co najmniej.
-
— No jak to po co? Wszyscy potruci i można łupić wszystko, co tam jest. Cała broń z Gniazda jest warta fortunę, a samochody, jedzenie i woda? Niejeden czarnuch by się ustawił do końca życia.
-
- Nie dasz rady łupić zbyt wielu frajerów, jeśli wcześniej wykończy cię pustynia. A gdyby ktoś był na tyle głupi, żeby spróbować, to inni, gdyby się o tym dowiedzieli, przyszliby nam z pomocą. Nie żebyśmy jej wybitnie potrzebowali.
-
— Wiesz, za czasów gdy ludzie żarli burgery, to w moim zawodzie potrzebny był zawsze plan B, a czasami nawet i C, więc jeżeli ktoś by szykował atak na Gniazdo i miał łeb na karku, to pewnie by coś wymyślił i może by mu się udało. Dobra, chuj z tym. Co teraz? Czekamy do jutra?
-
- O ile nic nie postanowi nas zeżreć w nocy to tak. Odpocznij, bierzesz drugą wartę.
-
— No to dobranoc.
Skoro ma brać kolejną wartę, to musi się zdrzemnąć w namiocie, aby przypadkiem nie kimnąć na warcie.
-
Gdyby się tak stało, ochrzan od wkurzonego Meksykańca byłby twoim najmniejszym problemem. Zwłaszcza przez to, że biorąc pod uwagę jego opowieści o tym, co tu żyje, najpewniej bylibyście martwi, nim nad Żerowiskiem wstałby świt. Tak czy siak, mężczyzna obudził cię w środku nocy, tak jak to ustaliliśmy.
- Ktoś później cię zmieni. - mruknął tylko i sam udał się na spoczynek. -
— Luz.
Przetarł oczy, ziewnął, rozciągnął się i stanął na warcie. Zajął miejsce przy ognisku, aby nie zmarzł. Hm… co tu robić podczas nudnej warty? Książki żadnej nie ma, Glocka nie będzie teraz czyścić, bo jak będzie musiał go nagle użyć to najwyżej sobie z palców postrzela, pogadać z nikim teraz nie ma. No chuj, posiedzi sobie i pomyśli trochę. Jak będzie go brało na spanie, to zrobi sobie z dziesięć, może piętnaście pompek, aby się rozbudzić.
-
//Czyli przewijamy do rana, tak?//
-
//Jaaa, dawaj. //
-
Warta, o dziwo, minęła ci spokojnie, choć kilka razy niemal zszedłeś na zawał, gdy dotarły do ciebie nocne odgłosy żyjących tu stworzeń. Ale przynajmniej pomogło ci to w utrzymaniu przytomności i dotrwałeś do momentu, w którym zmienił cię jeden z twoich kompanów. Zasnąłeś szybko, a nad ranem obudziło cię lekkie szturchanie butem.
-
— Co jest? — wyszeptał skołowany. — Pobudka?
-
- Jakbyś zgadł. - usłyszałeś znajomy głos lidera myśliwych. - Zbieramy się, trzeba zacząć łowy.
-
Wstał i pomógł przy złożeniu namiotów, jeżeli była taka potrzeba. Gdy już wszyscy byli gotowi i nie było już nic innego do roboty, wyruszył z chłopakami na łowy.