Chiron
-
Skinął głową.
- W takim razie dziękujemy za pomoc i gościnność.
Na tym skończył swoją rozmowę z lokalsami i poszedł na czele grupy do miasta. -
Szło się dość dziwnie przez to całe opuszczone lądowisko, a potem do tuneli bez widocznych strażników. Sama architektura była jak najbardziej normalna - może z nieco szerszymi przestrzeniami niż większość miejsc które Zavir odwiedził - ale jej zagospodarowanie budziło nieprzyjemne odczucia.
“To ten,” Thraug przerwał w pewnym momencie ciszę. “Myślicie że jest tutaj jak się pobawić? Ich formy to jedna rzecz, dziwniejsze się widziało, ale wyglądają mi na niezłych nudziarzy.”
-
- Są niecodzienni. - przyznał. - Ale chyba każda kultura potrzebuje rozrywki, nie? Nie mamy co liczyć na wiele i raczej nie powinniśmy tu długo zabawić, więc sugeruję jednego czy dwa głębsze i na statek.
-
“Obyś miał racje,” Odburknął Thraug. “To jak, rozdzielamy się szukając tego ich baru?”
“Lepiej nie,” Od razu odpowiedział Młody. “Znaczy nie żebym nie chciał się napić… po prostu lepiej się nie rozdzielać w takich miejscach, prawda Zavir?”
-
- Przypomnę, że mamy misję do wykonania, nie chcę stracić wypłaty tylko dlatego, że będzie trzeba szukać jednego z was, bo skończył pobity albo zachlany w rynsztoku. - odparł, bo choć nie chciał przyznać tego przed resztą załogi, również miał ciarki i nie uśmiechała mu się wizja rozdzielenia w tym miejscu.
-
Wspólnie więc wyszli z korytarza i na otwartą przestrzeń, w tym znaczeniu że kamienny sufit był parędziesiąt metrów nad nimi i pomalowany na błękitny kolor, aby przypominał niebo dawno utraconej Ziemi. Przy ścianach były porozstawiane różne stoiska, zarówno prowadzone jak i uczęszczane przez centaury, z braku lepszego słowa na te formy, a po przeciwnej stronie hali był jakiś budynek przypominający kaplicę.
-
Rozglądając się za czymś, co może spełniać funkcję baru, przyjrzał się również towarom, które oferowali miejscowi.
-
Towary były… mało imponujące. Żadnej broni, żadnego alkoholu, tylko przedmioty codziennego użytku i jakieś ozdoby które może sprzedałyby się poza tym miejscem, może nie. Niemniej było stoisko przy którym parę centaurów piło coś z kubków, co chyba było najbliższym odpowiednikiem baru.
-
Wskazał na nie swoim kompanom ruchem głowy i sam również się doń skierował.
- Można wiedzieć, co to? - zagadnął miejscowych, wskazując na ich kubki. -
“Przybysze, widzę,” Odparł jeden z ów miejscowych, podnosząc kubek i pokazując go Zavirowi. Obecnie był on pusty, poza jakimiś fusami na dnie. “Jesteśmy w procesie wróżenia z napojów gorących. Możecie się przyłączyć, jeśli pragniecie.”
-
- Wróżenia? - powtórzył. - Masz na myśli, że czytacie z tych fusów przyszłość albo coś w tym guście?
-
“Można tak to ująć,” Odparł centaur, wzruszając ramionami. “Aczkolwiek fusy służą jedynie ułatwiając Widzącemu połączenie się z matrycą losu. Nie są absolutnie niezbędnym elementem.”
“Ale mamy w ten sposób dodatkowy powód na wypicie czegoś energetycznego,” Wtrącił się inny. “Dwie pieczenie upieczone na jednym ogniu, jak by to ujął mięsożerca.”
-
- Zainteresowani? - zagadnął swoich kompanów, bo jemu było wszystko jedno, zwłaszcza, jeśli to miejsce nie oferowało żadnych rozrywek.
-
“Nie wiem czy chcę znać swoją przyszłość…” Odpowiedział Młody po chwili namysłu. “Ale jeśli chcecie znać swoją, chętnie się przysłucham.”
“Miałeś ukryte w statku jakieś piwo? Bo reszta z nas piła tylko wodę.” Thraug podszedł do lady, mimo że była dla niego niemal komicznie za wysoka. “Dajcie co tam macie do pica, potem możecie sobie wróżyć.”
-
Zaśmiał się, właśnie na taką reakcję swojego kompana licząc. Również zamówił lokalny trunek, decyzję o tym, czy wróżyć, czy nie odkładając na później.
-
“Zazwyczaj pobieram opłatę zarówno za napoje jak i przepowiednie,” Powiedział barman, napełniając dwa kubki za pomocą maszyny. “Ale dla nowych klientów zadowolę się obietnicą modlitwy za moje zdrowie. W wypadku złamania obietnicy możecie się spodziewać umiarkowanej zemsty niebios.” Z całkowicie poważną miną położył jeden kubek przed Thraugiem, drugi przed Zavirem.
Zawartość naczyń zdecydowanie nie była kawą czy herbatą, ale też żadnym alkoholem jaki Zavir by kojarzył. Płyn był jaskrawo pomarańczowy i lekko musujący, jakby ktoś zmieszał sok pomarańczowy z wodą gazowaną. I podgrzał mieszankę lekko, jak można było się przekonać podnosząc kubek.
-
- Za owocną przeszłość w fusach. - mruknął z lekkim uśmiechem na ustach i pociągnął łyk napoju, ciekaw jego smaku.
-
Napój był… słodko-kwaśny? Zavir nie miał za bardzo porównania gdyż nie pił niczego podobnego od kiedy pamiętał. Najbliżej temu było do drinka energetycznego, ale z jakiegoś powodu ten napój uderzył go jako bardziej naturalny od puszkowanych cieczy sprzedawanych na Plutonie.
“Eh, zawsze to jakaś odmiana od filtrowanej wody,” Skomentował Thraug kiedy jednym łykiem wypił swój kubek. Na jego dnie faktycznie zostały fusy, rozprowadzone dość równomiernie. “Nie widzę tam nic, a ty Szczęściarz?”
-
Dopił resztę napoju, aby również móc zajrzeć.
- Fusy. To na pewno. Jeśli coś znaczą, to nie mam pojęcia co. -
“Trzeba mieć do tego oko,” Powiedział barman, po czym odebrał krasnalowi kubek i uważnie się w ów naczynie wpatrzył. “Tak… widzę światło w twojej przyszłości, przyjacielu. Dni tułaczki po kosmosie dobiegają końca. Dopełnij ostatniej obietnicy jaką złożyłeś, a dostaniesz to czego szukasz.”
Thraug przewrócił oczami. “Takie przepowiednie to mogę dostać wszędzie. Ta pasuje do każdego kto dużo podróżuje, a raczej wiesz że to robię skoro jestem tu. Ale dobra, dostaniesz swoją modlitwę kiedy wrócę na statek. Dopijasz, Zavir?”