Luna
-
Księżyc Ziemi był drugim ciałem niebieskim na którym ludzie postawili nogę i drugim które skolonizowali. Po ponad tysiącu lat rozwoju Luna byłaby stolicą Układu gdyby nie regresja jakiej doświadczyła po Upadku. Strach przed wrogiem którego można dosłownie ujrzeć z powierzchni Księżyca wyhodował społeczeństwo feudalne, w którym władzę sprawują rody i zakony z dostępem do najlepszej broni.
-
HK-44 kroczył korytarzem pośrodku miasta Ina, jednego z najrzadziej uczęszczanych siedlisk na Lunie. Statek który zostawił na lądowisku był zapewne warty więcej niż połowa miasta. Ktokolwiek projektował tutejsze tunele musiał oszczędzać nawet na kamerach, gdyż androida obserwowali jedynie ciekawscy przechodnie którzy zapewne nie widzieli bardziej zaawansowanej technologii w swoim życiu.
Po drugiej stronie ulicy stała karczma która według bilbordu zwała się… Karczma. Najwyraźniej jedyna w okolicy. To tutaj poprosił o spotkanie przedstawiciel Wybranych, jeden z nielicznych na całym ciele niebieskim. Nie powiedział dokładnie o co chodzi, ale zapewne obejmowało to strzelanie do kogoś z większego dystansu. Albo kolejną próbę konwersji HK na wiarę w trzech bogów. Jedno z dwóch.
-
50% to wystarczająco, aby poświęcić cenny czas na tę rozmowę. Nie żeby HK miał coś lepszego do roboty, chwilowo inni klienci milczeli, informatorzy również, więc łowca wszedł do środka, omiatając wzrokiem wnętrze pomieszczenia, wypatrując tak Wybranego, jak i potencjalnych zagrożeń.
-
Pomieszczenie było dość obszerne; Musiało być, żeby zmieścić masę klientów siedzących przy stołach ze sztucznego drewna i popijających jakieś płyny alkoholowe. HK nie rozpoznawał nikogo z twarzy, choć rozpoznawał wyrazy tych twarzy; Większość obecnych była zaskoczona jego wejściem, z czego połowa była w dodatku wystraszona a druga połowa zniesmaczona jego widokiem. Tylko jakiś krasnal w kącie przyglądał się androidowi z neutralnym zainteresowaniem.
-
//Kurde, mogłem gdzieś w karcie napisać, że ten projektor hologramów ma domyślnie na sobie, gdy opuszcza statek, ale nie idzie na akcję.//
Zwrócił na siebie już wystarczająco dużo uwagi, więc po prostu zajął miejsce przy jednym z wolnych stolików, na uboczu, i czekał. O ile nie mógł zlokalizować Wybranego, tak ten na pewno prędzej czy później dosiądzie się do niego. -
“Um…” Ku rozczarowaniu androida podszedł do niego jedynie barman w ubrudzonym fartuchu. Ludzki barman, zamiast zautomatyzowanego systemu albo chociaż robota w ramach obsługi. To było coś rzadkiego. “Czy chce… pan coś zamówić? W czymś pomóc tak ogólnie?”
-
- Czekam na kogoś. - odparł, odprawiając go ręką. Wątpił, aby wiedział, na kogo dokładnie, więc nawet nie trudził się rozmową z tym worem mięcha. Uznał też, że odczeka tu tylko dwa miejscowe kwadranse i odejdzie, jego obecność i tak wywołała już za duże poruszenie.
-
Jego słowa rozeszły się po pomieszczeniu, wywołując widoczne poruszenie. Po chwili jeden z klientów wstał ze swojego krzesła i podszedł do HK. Stosunkowo wysoki na czystego i z zaciśniętymi pięściami, wyglądałby zapewne groźnie dla nieuzbrojonego worka mięsa. Dla androida bojowego nie był on wiele groźniejszy od komara.
“Jeśli czekasz żeby tu kogoś… zastrzelić swoimi pukawkami…” Czysty jąkał się, może ze strachu przed androidem a może bojąc się rozczarować swoich trzech kompanów, którzy patrzyli na scenę ze swojego stolika. “My jesteśmy społecznością. Nie chcemy tutaj zabójców, nie ważne kto ginie. Będziesz musiał przejść przez nas jeśli chcesz kogoś skrzywdzić.”
-
Również wstał, mierząc mężczyznę fotoreceptorami.
- Z tego co wiem, istnieje około 2% szans, że ty i reszta tych nędznych żyjątek po prostu szukacie problemów i powinienem was zabić. Ale na 98% tak nie jest, więc radzę ci nie kusić losu, worze mięcha, i zostawić mnie w spokoju, tak jak ja zostawiam was. Albo nie. Sprowokuj mnie. Zaatakuj. Wprost marzę o tym, żebyś to zrobił, worze mięcha. Ale byłaby zabawa… -
Chojrak cofnął się o krok z widocznie zmniejszoną wolą walki. Otworzył usta jakby chciał odpowiedzieć, ale żadne słowa z nich nie wyszły. Przez chwilę wyglądało na to, że ich dwójka będzie stać sobie niezręcznie aż komuś skończą się baterie, ale nagle krasnal z pobliskiego stołu wstał i podszedł do HK.
“Spokojnie panowie, mam wszystko pod kontrolą,” Powiedział, gestem przeganiając czystego. “Porozmawiam z groźnym androidem i dowiem się czego chce, może być?” Ostatnie pytanie było chyba skierowane zarówno do HK jak i do reszty baru.
-
- I tak wizytę tu mogę uznać za bezpowrotnie stracony, cenny czas. - orzekł i zajął z powrotem swoje miejsce, licząc na to, że to ten wór mięcha miał się z nim skontaktować, bo jeśli nie, to rzeczywiście wizyta tu generowała tylko straty: ułatwienie pościgu każdemu, kto polował na HK, roznoszenie się plotek i wspomnianą już utratę czasu.
-
“Przepraszam za to,” Odparł krasnal siadając, mówiąc znacznie ciszej niż przed chwilą. “Mogłem od razu do ciebie podejść, ale nie byłem pewien że to faktycznie… ty. Teraz większych wątpliwości nie mam. Jestem Antony, tak w ogóle, kontakt bractwa w tej dzielnicy. Formę noszę taką jaką nosze dla zmyłki.”
-
- Następnym razem użyję hologramu, żeby nie zwracać na siebie tyle uwagi. - odparł mu, choć wcale się nie usprawiedliwiał, jedynie informował go o swoich zamiarach. - Skoro mamy to już za sobą, przejdziemy do konkretów?
-
“Skoro tak uważasz,” Odparł Antony, po czym ściszył swój głos jeszcze bardziej. “Mamy dla ciebie misję. Misję ratunkową, można by powiedzieć, ale wciąż obejmującą trochę strzelania i solidną zapłatę. Jak to na razie brzmi?”
-
- Wedle moich norm? Akceptowalnie. Kontynuuj.
-
“W razie gdybyś się nie zorientował, tutejsze autorytety nie patrzą na naszą organizację zbyt przychylnie. Kościół ma dość wąskie ramy tego co jest religijnie akceptowalne, a rycerzyki połykają wszystkie kazania i polują na tych co nie łykają. Ostatnio dorwali kanonika Zephira, jednego z naszych najszlachetniejszych przywódców.” Antony wydawał się szczerze przygnębiony wymawiając te słowa. “Zamknęli go w Letronne, najlepszym więzieniu na całej Lunie, i chcą go zmusić do wyrzeczenia się wiary. Tak czy owak pewnie go kropną pod koniec, co byłoby wielką stratą dla ludzkości. Jak już na pewno się zorientowałeś, chcemy go uwolnić.”
-
Skinął lekko głową.
- Jest to możliwe. Czy macie plany więzienia lub informację, w której jego części przebywa cel? Jaki stopień zniszczeń i śmiertelności wśród innych osadzonych jest akceptowalny? Ile wyniesie moja nagroda? - zapytał ciągiem, jednocześnie mając już przynajmniej dwa plany, które mógłby wcielić w życie, aby wykonać tę misję. -
“Mamy pewne informacje dotyczące więzienia, w tym położenie bloku dla heretyków. Stamtąd lepiej żeby nikt nie ginął, bo to mogą być nasi sojusznicy, resztę kryminalistów możesz sobie zabijać ile chcesz. Możesz ewentualnie zaczekać aż Zephira wyprowadzą na publiczną egzekucję, wtedy im więcej przechodnich zabijesz tym lepiej, ale ryzyko takiego ataku byłoby dość ekstremalne. Jeśli zaś chodzi o zapłatę… mamy wciąż trochę kredytów na koncie, ale sugerowałbym alternatywę. Nie jest tajemnicą, że nie lubisz się z kupczykami z Rhei; Co byś powiedział na dysk pełen informacji które woleliby zachować w tajemnicy?”
-
- A jaką mam gwarancję, że informacje te są prawdziwe lub już ich nie posiadam?
-
“Widzisz, informacje zdobyliśmy niedawno w ataku na jedną z ich siedzib na Rhei,” Odparł Antony, z nutą dumy w głosie. “Możesz co najwyżej mieć starą wersje tych danych, ale i w to wątpię. Były cholernie ciężkie do zdobycia i na tyle ważne, że gdybyś je miał to zapewne nie kłopotałbyś się już z biednym mną a raczej sprzedawał je drogo i szykował się na polowanie na imiona tam zapisane. A co do prawdziwości… cóż, nigdy nie masz absolutnej pewności że nie jesteś oszukiwany, ale my akurat wiemy na co cię stać. Myślisz że składałbym tą ofertę, gdyby było ryzyko że nasz sojusz zakończy się gorzko gdy tylko zweryfikujesz dane?”
-
Zamyślił się na chwilę, a jego fotoreceptory przygasły.
- Zgoda. - odparł w końcu. - Podejmę się tego zadania. Daj mi dane na temat więzienia, a sprawę uznamy za zakończoną jeszcze dziś. Oraz ustalmy punkt, do którego dostarczę waszego kompana, a gdzie ty dasz mi te dane. -
“Bogowie ci wynagrodzą. My też zresztą, ale dopiero po wykonanym zadaniu.” Antony wygrzebał spod płaszcza standardowy dysk przenośny. “Tutaj masz plany, wprawdzie w formie dwuwymiarowej ale tylko takich się dogrzebaliśmy. A co do punktu wymiany, niedaleko więzienia jest osada o tej samej nazwie, istniejąca głównie na jego potrzeby. Spotkajmy się tam, powiedzmy skrzyżowanie na wschód od rynku. Upewnij się że zgubiłeś albo wybiłeś pościg, oczywiście. Będę czekał.”
-
- Nie spóźnij się. - powiedział tylko, wstając z miejsca. Schował dysk i opuścił lokal, najpierw kierując się do jakiejś bocznej uliczki, która jednak nie była ślepym zaułkiem. Tam aktywował projektor hologramów, przyjmując wygląd najodpowiedniejszej dla lokalnego otoczenia formy, czyli standardowego Czystego w niewyróżniającym się ubiorze. Potem opuścił uliczkę pod tą właśnie postacią i kluczył pół godziny uliczkami miasta, czasem zaglądając do karczm czy sklepów, aby udawać, że rzeczywiście załatwia w mieście jakieś sprawy. Dopiero wtedy skierował się na lądowisko, do swojej kanonierki, cały czas mając na uwadze, czy nie wiedzie za sobą ogona.
-
Nikt kogo uwagę zwrócił HK nie był dość odważny, aby za nim podążyć. Pół godziny zeszło na oglądaniu bardzo mało imponujących sklepów, ale kiedy android dotarł do swojego pojazdu, miał pewność że jest sam. Nie było nawet dookoła przypadkowych ludzi, gdyż chyba nikt tutaj nie miał statku na własność. Do innych części Luny podróżowali podziemnymi pociągami, co było też opcją dla HK, choć raczej nie uniknąłby wtedy jakiejś formy kontroli jeszcze przed dotarciem do osady.
-
Rozważyłby to, ale może nie teraz. Tak czy siak, upewnił się, że warty androidów są na miejscu, a później deaktywował hologram i udał się na statek, gdzie zaczął przeglądać plany więzienia.
-
Było to nieco irytujące, gdyż plan był kiepskiej jakości, pochodząc zapewne z jakiegoś zrobionego po kryjomu zdjęcia. Niemniej HK był w stanie wyczytać podstawowe informacje - więzienie mieściło się na dnie wielkiego krateru i ciągnęło się dość głęboko w Księżyc. Na planie zaznaczony był blok więzienny dla “heretyków” znajdujący się dość nisko i niedaleko kwater strażników. Dobra wiadomość była natomiast taka, że nie powinno być problemy ze zlokalizowaniem tego miejsca, gdyż wszystkie bloki były bezpośrednio połączone z głównym szybem wzdłuż którego kursowały windy.
-
Zastanawiając się nad pierwszym pomysłem na zrealizowanie tego zlecenia, usiłował wyczytać z planu czy możliwym byłoby wlecieć do krateru, tam działkami lub rakietami stworzyć sobie prowizoryczne wejście, dostać się do bloku z jego celem, wyciągnąć go i wrócić na statek, a następnie odlecieć.
-
Teoretycznie taki plan mógłby się powieść, jeśli tylko rakiety kanonierki byłyby w stanie przebić się przez poziome wrota więzienia. No i jeśli udałoby się zniszczyć szybko działa przeciwlotnicze. No i jeśli ochrona która z pewnością zostałaby zmobilizowana nie okazała się zbyt silna dla jednego androida. W zasadzie było całkiem sporo “jeśli” w tej kalkulacji.
-
Niestety, jego oprogramowanie wyżej ceniło skuteczność od efektywności, więc skreślił ten plan. Zaczął zamiast tego szukać miejsca, gdzie mógłby podlecieć niezauważanie, aby nie narażać się na te wszystkie nieprzyjemności i stamtąd ruszyć ku celi samemu.
-
Zawsze była opcja zaparkowania na skraju krateru i zejścia jego zboczem, co dla androida jak on było dość bezpieczne. Przy odrobinie szczęścia dałoby się podejść pod jedno z wejść dla personelu, choć te już na pewno były monitorowane. I szczelnie zamknięte, ale to był już pomniejszy problem.
-
A jak miała się sprawa ewentualnych zabezpieczeń i pułapek, które HK mógł spotkać na swojej drodze, gdyby zdecydował się na tę opcję?
-
Pułapek nie było na planie, ale też nie było powodów aby się ich spodziewać - te tunele były koniec końców regularnie uczęszczane, a żaden ze strażników pewnie nie chciał wpaść na ukrytą minę. Jeśli jego doświadczenie go nie myliło, HK miał przed sobą “tylko” walkę z ludzkimi strażnikami i przebijanie się przez parę metalowych drzwi. No, były wieże tesli zaprogramowane tak aby ogłuszać więźniów w razie rebelii, ale raczej nie powinny wyrządzić wielkiej szkody bojowemu androidowi.
-
Była to więc najlepsza możliwość, ale mimo to sprawdził inne, jeśli w ogóle były, dla pewności. Oraz od razu zastanowił się nad drogą ucieczki.
-
Nic innego mu nie przychodziło do głowy samo z siebie, poza opcją zaczekania na egzekucję zaoferowaną przez Antoniego. W kwestii drogi ucieczki musiałby tak czy owak wrócić na powierzchnię, tym samym szybem którym przyszedł albo innym. Było to chyba najlepsze zabezpieczenie więzienia - jedyna droga ucieczki prowadziła na pozbawioną atmosfery powierzchnię.
-
Nie był to żaden problem dla niego, bo przecież i tak nie oddychał, ale na chwilę odszedł od planu i poszukał na statku czegoś, co mogłoby ochronić przed brakiem atmosfery tego, którego miał wyciągnąć, bo wątpił, żeby mógł coś takiego kupić gdzieś na Lunie, a jeśli już, to raczej nie za szybko.
-
Znalazł się kombinezon próżniowy w bagażniku. HK zapomniał że kupił go kiedykolwiek, gdyż kosztował grosze na stacji portowej w Pasie Asteroid i zapewne coś podobnego można by było dostać nawet i tutaj. Założenie go nie powinno być niestety natychmiastowe.
-
Uznał, że zdoła do tego czasu opóźnić lub zatrzymać ewentualny napór strażników. Kontynuował przeglądanie planów i tym podobnych, aby upewnić się, że o niczym nie zapomniał i nic nie pozostawi przypadkowi.
-
Pewności nigdy nie było, a przypadek zawsze. Niemniej po paru minutach zapoznał się z planami na tyle dobrze, że w więzieniu powinien być w stanie poruszać się bez wahania.
-
Dla pewności włączył jeszcze kamery w oczach i nagrał plan, aby móc w razie potrzeby przywołać go w pamięci. Potem zabrał się za sprawdzenie ekwipunku i przygotowanie kanonierki do lotu.
-
Nie ukradli mu nic, więc zarówno sprzęt osobisty jak i statek były kompletne i gotowe do akcji. Gdyby podejmował się jakiejś łatwiejszej misji, HK miałby powód czuć się pewnie.
-
//Jaką mamy teraz porę dnia? Chociaż może to złe pytanie, więc jak jasno jest? Chodzi mi o to, że chciałbym podlecieć pod więzienie, gdy będzie już ciemno.//
-
//Jako że jesteś na księżycu, dzień trwa tyle ile obrót wokół Ziemi, czyli miesiąc. Dla uproszczenia powiedzmy, że obecnie jesteś po stronie odwróconej od słońca.//
-
//Wyobrażałem sobie, że jest tu jakiś system kontrolujący oświetlenie, ale biorąc pod uwagę jak przywitali mnie tu mieszkańcy to nie dziwię się, że nie ma.//
Skoro tak, załatwił wszelkie procedury przedstartowe z kontrolą lotów, aby nie zostawiać za sobą zbędnych śladów i poderwał kanonierkę do lotu. Kurs ustawił nie na samo więzienie, ale na jakieś miejsce w pobliżu, na tyle, aby ewentualne wieżyczki przeciwlotnicze nie mogły go dosięgnąć, ale i żeby dało się tam dobiec w jak najkrótszym tempie. Włączył przy tym wszystkie systemy maskowania i leciał dodatkowo jak najniżej, choć starając się nie przesadzić i nie doprowadzić do kolizji, aby utrudnić pracę skanerom. -
Bez problemu opuścił pustawe lądowisko i wzniósł się nad księżycową powierzchnię. Na tej części globu była ona surowa, naturalna, nawet urokliwa na swój sposób. HK był w stanie widzieć pobliski krajobraz dość dobrze ze wzgląd na swój doskonały wzrok i słabe oświetlenie jakie dawała wisząca w zenicie Ziemia, szara kula na czarnym niebie. Widok obudził w androidzie namiastkę ciężkich do zidentyfikowania emocji, być może z poprzedniego życia, jednak nie miał czasu nad nimi dumać - lot był krótki i statek już po chwili zbliżał się do zbocza krateru Letronne.
-
Przeskanował okolicę, szukając śladów form żywych, czyli strażników, jakichkolwiek zabezpieczeń czy pułapek i przede wszystkim najlepszego miejsca do lądowania.