Karczma Złotojad
-
Darra
-- Miło poznać, ja jestem Darra – powiedziała szczerze. Przycupnęła koło stołu swoich nowych rozmówców, po czym spojrzała na Minotaura. – Wiesz… Moja rasa już po prostu tak ma. Czymże byłby Centaur, gdyby nie podróżował po świecie? A co sprowadza tu waszą trójkę? -
Hans Grish
Hans wziął poddany mu klucz i skinął głową do Karczmarki - Bardzo dziękuję droga pani. Niechaj Morran panią i pani rodzinę chroni.
Tak oto odpowiedziawszy karczmarce, Rycerz ruszył w stronę schodów na górne piętro. Następnie podążył za kierunkami poddanymi mu przez panią która stała za oberżą. -
Klaus
Klaus wrócił do karczmy, gdzie też jego uwagę zwróciła postać mrocznego rycerza odzianego w niecodzienną zbroję, stał obok Jurko Sawicza i rozmawiał z karczmarką. Chwilę potem ruszył w kierunku schodów, które prowadziły na górę. No właśnie, Jurko, młody mężczyzna dalej stał i prowadził dialog z karczmarką.Jurko Sawicz
- Za to wszystko będzie dwadzieścia srebrników. - oznajmiła karczmarka. Wzięła kubek i otworzyła butelkę, z której nalała soku prosto w naczynie. Pachniał całkiem ładnie, bowiem jego woń dotarła do nosa Jurko zanim jeszcze zdążył położyć dłoń na kubku. Ciekawe jaki smak, no cóż, wystarczy spróbować. Kobieta nalała kubka do pełna i położyła przed tobą.
- Jeden sok z mandragory i liści heufiu dla przystojnego kawalera. - rzekła, puszczając oczko.Darra
Minotaur zamyślił się przez chwilę, a wtedy wtrąciła się Lilit, satyrka o niezwykle czarnych włosach i pachnąca różami.
- Uciekamy od pogromu w Miderbergu. Wybuchła tam zaraza, a banda chłopów zaraz oskarżyła o wszystko nieludzi. - mówiła z widocznym gniewem, którym emanowała ściskając mocno obgryzione skrzydełko z kurczaka.
- Skurwysyny… Było nas siedmiu, a teraz ledwie trzech. - powiedział Asghrak i uderzył pięścią w stół, że aż coś skrzypnęło w podłodze.Hans Grish
Podróż przebiegła bez najmniejszych problemów i po przekręceniu klucza mroczny rycerz zastał skromny pokój z oknem rysującym widok na port. Na lewo stało łóżku, pod oknem stolik z dwoma krzesłami, a na prawo od łóżka kufer na rzeczy. Nic szczególnego. -
Darra
Zaniemówiła. Wiedziała, że nie wszyscy lubią rasy nieludzkie, jednak żeby w wyniku zarazy posunąć się do mordowania nieludzi? Już lepiej przecież oskarżyć o to czarownice! Przecież proste chłopy zawsze mają jakieś problemy do każdego, kto potrafi czynić czary.
-- Przykro mi… Naprawdę mi przykro… Nie wiem, co mam powiedzieć… – rzekła z wyraźnym smutkiem w głosie. Przecież ona też była przedstawicielką nieludzi. Czy ją też ma kiedyś spotkać taki los za błahy powód? Czy to ma ją spotkać ze względu na nienawiść prostego umysłu do wszystkiego, co jest inne? – Gdzie mieszkacie teraz? Tutaj? -
Hans Grish
Hans człowiekiem wybrednym nie był, potrzebował jedynie chwili odpoczynku zanim zajdzie zajrzeć do lokalnej świątyni Morrana tak jak kazali mu przełożeni z zakonu. Jednak podróż jego była długa i męcząca, nie tylko dla niego ale także dla Schwarz. Jednak nim nadejdzie czas na odpoczynek, trzeba będzie się pomodlić. Zatem rycerz w ciemnej zbroi zaczął od odpięcia miecza od pasa i oparcie go o łóżko. Następnie ściągnął rękawice i hełm, kładąc je na stoliku. Ostatnimi elementami przygotowań było ponownie założenia kaptura, który musiał ściągnąć przed hełmem, oraz wyciągnięcie swojego talizmanu. W końcu ukląkł przed oknem i zaczął się modlić do Morrana, Pana Zmarłych.
- O Morranie, Panie Zmarłych, Strażniku Dusz, Obrońco Snów i Pochówku. Cześć niech będzie ci oddana, tak na ziemi jak i w zaświatach. Ode złego nas ustrzeż i duszom zmarłych bądź przewodnikiem, tak by przez mrok i mgłę, mógłbyś doprowadzić je do twej krainy Cienia i Światła, gdzie wieczny spokój na nie czeka. Tak niech i twoi służący na ziemi, za twoim przykładem podążają i zmarłych przed profanacją chronią. Memento Mori. -
Jurko
Na komentarz karczmarki Jurko zareagował lekkim śmiechem oraz machnięciem ręki. Może miał trochę młodzieńczej urody, ale na pewno nie tyle, by się określić jako przystojny. Kiedy karczmarka podała cenę, jaką trzeba było zapłacić za trunki, Jurko wyciągnął z sakiewki dwa złotniki i postawił je na blacie.
-- Proszę, to za napoje, o które poprosiłem. Reszta jest mi niepotrzebna. - odrzekł, szukając wzrokiem swojego kompana.
-
Jurko Sawicz
Karczmarka wzięła ustaloną kwotę, co się zaś tyczy twojego zamówienie miałeś już piwo i sok. Co z Klausem? Dostrzegłeś, że dopiero co ponownie wszedł do karczmy.Darra
Nieznane są ścieżki losu nie wiadomo jaki los spotka centaurzyce. W Złotej Dolinie sytuacja ostatnimi czasy jest napięta z powodu nowego komendanta, który nie ukrywa swojej niechęci do nieludzi, jednak wciąż do pogromu daleko. Minotaur ponownie zabrał głos kiwając tylko niechętnie głową.
- Mamy taką klitkę w porcie. Tam… Nie jest zbyt przyjemnie, ale mamy pracę. Dorabiamy jako poławiacze Pożeraczy Rzecznych. Dobra fucha tylko niebezpieczna za to dobrze płatna i biorą każdego nie patrząc na rasę. - oznajmił optymistycznie, choć satyry nie wyglądali jakby mieli się z tym zgodzić, aczkolwiek zamilkli w tej sytuacji racząc się żywnością karczmy.HANS
Modlitwa dawała ci ukojenie, a kiedy wypowiadałeś kolejne słowa czułeś się znacząco lepiej. Niestety w połowie modlitwy zaczęło się dziać coś podejrzanego, zanim się obejrzałeś stojący obok Hansa kufer dostał oczu, paszczyz a także został owinięty łańcuchami, zaś na jego tyłach znalazł się cep doczepiony łańcuchem. Cholera, kiedy to wszystko się stało. Wygląda na to, że rycerz ma do czynienia z uśpionym mrocznym mimikiem, który właśnie w tej chwili zrobił zamach cepem prosto na głowę Ojca Grisha. -
Hans Grish
Hans szybko rzucił się na łóżko by spróbować uniknąć ciosu bestii. Przy okazji spróbował także sięgnąć po miecz który oparł na łóżku, próbując szybko go wyciągnąć z pochwy. Mimik? Tutaj w karczmie? Co się dzieję w tym mieście że takie bestie się gnieżdżą w tak publicznych miejscach…tak czy siak jeżeli unik się udał to Hans wtem by rzucił się z swym ostrzem na potwora, próbując bestię przebić na wylot. -
Klaus Il Spazzio
Machnąłem towarzyszowi, widząc że już stoi z zamówionymi trunkami i podszedłem do niego.
— Znalazłem to, po co to tutaj przyszliśmy. — Oznajmiłem Jurko, rozglądając się po karczmie za wolnymi stolikami. — Chcesz usiąść?
//Piechur, nie masz nic przeciwko temu, bym jednak przerzucił się z narracji pierwszoosobowej na trzecioosobową?//
-
Jurko Sawicz
-- Wybacz, chętnie bym został jeszcze przez chwilę i pogadał, ale robota mnie wzywa. - oznajmił karczmarce, podchodząc do swojego kompana. Kiedy był już koło niego, Jurko wręczył mu kufel z piwem, kiwając głową w odpowiedzi na pytanie Klausa. Tak jak poprzednio, Jurkowi towarzyszył lekki uśmiech na jego twarzy.
-- Jasne. Co tam znalazłeś? - zapytał, będąc zaciekawionym wynikiem poszukiwań swojego towarzysza.
-
Klaus Il Spazzio
—Jest zlecenie na 700 złotników. — Odparł, kiwnięciem głowy dziękując Jurko za trunek i siadając przy najbliższym wolnym stole, jednocześnie gestem ręki zapraszając towarzysza do tego samego. — Tutejszy komendant chce pozbyć się trolla jaskiniowego i my mamy go w tym wyręczyć. Możemy się do tego nająć w koszarach, które powinny być w pobliżu. — Wyjaśnił i upił ostrożny łyk piwa, chcąc przekonać się co do jego smaku.
-
Jurko Sawicz
Jurko również miał spróbować sok, który zakupił przy oberży, lecz gdy Klaus wspomniał o zleceniu na trolla, młodzieniec zaniechał tego, a dotychczasowy uśmiech na jego twarzy został zastąpiony uniesionymi brwiami i szeroko otwartymi oczyma, sygnalizując w pewnym sensie niepokój.
-- Troll? Jesteś pewien? - zaczął, biorąc łyk soku z mandragory i liści heufiu. - Klaus, może tacy ludzie jak Ty zapewniliby ciężką walkę trollowi, ale ja? On by mnie rozgromił bez problemu!
Z jednej strony, Jurko nie chciał iść walczyć z trollem. Był młodzieńcem, który może i miał kilka lat doświadczenia w walce, ale nie uważał siebie za aż tak przygotowanego do walki z trollem, gdzie służba w straży miejskiej mogłaby mu zapewnić łatwiejszych przeciwników. Z drugiej jednak strony, 350 złotników na głowę było dobrą zapłatą za zabicie takiej bestii, a pozbycie się problemu dodatkowo zapewni im wdzięczność miejscowych. Mało tego, zdobyta w walce chwała przysłużyłaby reputacji obydwu najemników, tworząc ich legendę w okolicy. No i może to zaimponuje tej karczmarce, z którą Jurko rozmawiał przed chwilą…
Młodzik przez chwilę spojrzał na swoją dłoń, którą następnie zacisnął w pięść. Był już zdecydowany co do tego, żeby zapolować na trolla. Jak ma zginąć, to w słusznej sprawie, walcząc u boku swojego towarzysza.
-- Może i nie jestem talk dobrym wojownikiem, jak Ty, ale jestem gotów podjąć się tego ryzyka. Za tyle złotników moglibyśmy pożyć nieco lepiej przez kilka dni, a tak przecież chcą żyć szlachcice, nie? Załatwmy tego trolla, Klaus, nawet jeśli miałbym zginąć lub nigdy więcej nie móc podjąć się fachu wojownika.
-
Darra
-- Mogę wam jakoś pomóc? – zapytała. -
Klaus Il Spazzio
Książę Spazetty z spokojem wysłuchiwał coraz to bardziej napompowanych emocjami słów Jurko, obserwując jak zmieniają się emocje na jego twarzy. Nawet go to bawiło, choć nie w szyderczym sensie. W swoim młodym towarzyszu widział nieco siebie samego, sprzed wielu lat. Też się bał, idąc po raz pierwszy do walki u boku swojego ojca, który prowadził wtedy księstwo ku wygranej podczas wojny. Jak dawno temu to było… Ale wtedy miał przy sobie rodzica, który dodał mu otuchy. Klausowi daleko było do choćby opiekuna chłopaka, który towarzyszył mu podczas podroży, ale nikt nie mógł zabronić mu wybicia głupich myśli z jego głowy.
— Jurko. — Odetchnął, stawiając butelkę na stół. — Nikt nie zginie, ani nikt nie będzie musiał rezygnować z roli wojownika. Wiem, żeś młody wiekiem i możesz tego nie wiedzieć, ale nie ma co truchleć. Troll, słuchaj mnie, to kreatura jak każda inna; dzik, człowiek czy centaur, tylko inna jest, gdy chodzi o kilka spraw. I usiec ją można, tak samo jak każdą inną. A nawet jeżeli twoje zręczności by nie starczały, to odsuniesz się w tył, a mnie zostawisz walkę. — Odpowiedzialności, po czym po chwili namysłu dodał. — Ale przyrzecz, że będziesz pilnie obserwował.
-
Valentin Elias Huve
Po tygodniach podróży, Valentin wszedł do karczmy, stukając rapierem o drzwi. Ściągając sakiewkę z pasa, podszedł prosto do karczmarki
- Piękny dzisiaj dzień, a upiękniłoby mi go dobre Ayerbskie wino. Jest takie w karczmie?
Zapromieniał uśmiechem, nachylając się nad ladę i opierając o nią skrzyżowanymi ramionami, z czego w jednym trzymał cicho brzęczącą sakwę. Jego pozłacana zbroja odbijała światło pochodni na wiele stron, a rapier groźnie zwisał z boku Valentina, jakoby grożąc ludziom którzy chcieliby okraść ewidentnie bogatego szlachcica, co ich spotka jeśli tego spróbują
-
Darra
- No cóż… - zaczął niepewnie minotaur, po czym spojrzał po swoich towarzyszach, a oni ośmielili się dokończyć wypowiedź.
- Mogłabyś nam postawić po piwie i kupić coś do jedzenia. - oznajmiła Lilit, jakby ta cała praca poławiaczy Rzecznych Pożeraczy wcale nie była aż tak dochodowa.Hans
Ledwo uniknąłeś przed uderzeniem cepa na czym ucierpiała twoja warga, która została rozbita w tej całej batalii. Z dobrych wiadomości należy nadmienić, że udało się Ojcowi Grishowi sięgnąć za miecz i cisnąć nim w bestię, co skutecznie ją unieruchomiło przybijając do ściany, lecz nie zraniło dotkliwie. Mroczny rycerz ma teraz niewiele czasu, żeby zaplanować co dalej i wcielić to w życie, gdyż monstrum szamocze się tak mocno, że wkrótce się wydostanie. Przy okazji pluje, wierzga i uderza cepem w ściany na oślep w nieskoordynowanym szale.Valentin Elias Huve
Karczmarka spojrzała na Valentina i odpowiedziała po chwili namysłu.
- Niestety nie mamy tutaj Ayerbskiego wina. - powiedziała nieco przejęta brakiem w asortymencie trunku, który klient uważał za dość ważny. Było widać z jej strony zaangażowanie w wykonywaną pracę.
- Mogę polecić za to Smocze Wino wywodzące się z Księstwa Smoka, cenione na całym świecie zarówno przez biednych jak i bogatych! - oznajmiła rzeczowo i wyciągnęła spod lady butelkę. - To jak? Nalewamy tego wspaniałego trunku? - zapytała z uśmiechem na ustach. -
Darra
Zrobiło jej się strasznie przykro, gdy usłyszała o pieniądzach. Sama chciała szukać pracy, aby zarobić jakoś na utrzymanie. Rękoma powędrowała do sakiewki, zwisającej po lewej stronie ludzkiego brzucha, aby sprawdzić, czy może jednak coś się ostało. Nie może teraz ich zostawić. -
Hans Grish
Hans wiedział że ma nie wiele czasu więc szybko wyciągnął swoją ręczną kuszę którą nosił z tyłu pasa. Trzymał ją naciągniętą specjalnie na takie okazję. Wystarczyło więc załadować bełt i wystrzelić w potwora. -
Hans
Mimik oberwał strzałem wystrzelonym z kuszy Hansa, który przebił go na wylot. Mroczny rycerz zakończył żywot pokraki, co to pragnęła odebrać mu życie. Martwy stwór przemienił się na powrót w starą skrzynie, która przebita mieczem i bełtem wbita została w ściane. Najważniejsze, że coś z tej pokraki wypadło. Ze skrzyni wysunął się amulet w kształcie kwadratowej czaszki i koperta listowna z dziwaczną pieczecią, jednak nie to przyciągnęło uwagę Hansa. Prędko rozległo się pukanie do drzwi.
- Przyniosłem strawę, mości panie. - uslyszałeś ton głosu nalężący do mężczyzny, prawdopodobnie w kwiecie wieku. Brzmiał jak głos typowego krasnoluda, o ile Hans miał okazję takiego słyszeć. Rasa ta nie cieszyła się własnym państwem od czasów wielkiego Króla Hadarotu, który zapragnął zlikwidować przestępczość wprowadzając karę śmierci za najmniejsze przewinienie np. karczmenna bójka.Darra
Centaurzyca miała przy sobie sto złotników. To zdecydowanie starczy na sytą strawe, o ile zostanie zagospodarowane mądrze, i z rozwagą. -
Hans Grish
- Proszę poczekać - Powiedział patrząc na stwora, po czym wziął hełm z stolika i go założył na głowę. Po czym, poszedł pod drzwi i je otworzył by odebrać jego jedzenie.
_ Wielce dziękuję mości panie za strawę.