Diabelski Kanion
-
— Uważa Pan stawianie gościa bez amunicji jako prowadzącego za dobry pomysł czy za sposób na zapewnienie sobie żywej tarczy, która jako pierwsza zostanie zaatakowana przez Niebieskich? — Rzucił pół-sarkastycznie, wchodząc na konia.
-
- Mówiłem Ci już, że jesteś sprytny, co nie? - odparł tamten z uśmiechem i po chwili wrócił, tym razem na własnym rumaku.
-
Na to James parsknął śmiechem, choć w duszy bał się, że skończy właśnie jako cel dla maczug Amaksjan. Ruszył konno w kierunku wyjścia z Kanionu, w kierunku Dodge.
-
//Zmiana tematu. Zacznę, gdy będziesz na miejscu.//