Gospodarstwo na Równinie
-
//Zmiana tematu. Zacznę Ci w Imperium, gdy będziesz na miejscu.//
-
Jannet odczekała, aż Rose wyjdzie z pomieszczenia, po czym westchnęła z czymś, co mogłoby być ulgą, gdyby nie cały psychiczny ciężar jaki przygniatał ją w ostatnim czasie. Nie, Jannet była bardzo daleka od ulgi, szczególnie, że była świadoma tego, jak bardzo bolesne dla niej mogą być konsekwencje starcia z Mięśniakiem. Musiała jakoś odgonić myśli na ten temat albo przynajmniej dowiedzieć się co właściwie tutaj zaszło, że Liwiusz postanowił scalić ich szajkę z Krwawą Dłonią. Dlatego poszła do Lilith, z nadzieją, że bez towarzystwa zbirów będzie ona nieco bardziej otwarta i opowie prawdziwą wersję wydarzeń.
-
//To ja czekam, bawcie się dobrze.//
-
// Kiedy nawet nie wiem czy znalazłem, a jak już to w jakich okolicznościach znalazłem Lilith. //
-
//No to piszę, że czekam. Na Maksa konkretniej.//
-
//Toć ja za nic nie wiem jak ma tam zareagować…
-
//Spróbuj chociaż zareagować na mój poprzedni odpis czy coś?//
-
- On jest zmęczony. Potrzebuje pomocy… - szepnęła niemrawo.
-
Max:
- Znamię? - powtórzył, unosząc lekko brew. - Jakie znamię?
Radio:
Po postawnym bandziorze nie było śladu, ale słyszałaś jakieś głosy na górze, które na pewno nie należały do niego. -
Czyli musiał to być ten drugi.
Westchnęła.
Czas trochę odciążyć Lily.
Udała się na górę, tam gdzie słyszała rozmowę. -
//To teraz niech mu Maks odpisze i wtedy Radio może dołączyć.//
-
Pokazała mu. Oczywiście nie jakoś szybko i od razu, w końcu cały czas się bała.
-
Dostrzegłaś, jak na ułamek sekundy na twarzy mężczyzny pojawiło się zrozumienie, a później coś jakby lęk… Jednak minęło to równie szybko, jak się pojawiło, a on znów przybrał kamienny wyraz twarzy.
- Faktycznie, zbiegły niewolnik. - powiedział tylko, może chcąc dodać coś więcej, ale dostrzegł nadchodzącą Jannet i najwidoczniej nie miał zamiaru kontynuować. -
Jannet, widząc Lilieth, zbira, a do tego zupełnie nieznajomą jej osobę na łóżku, podniosła brew w pytającym geście. Jednak wytłumaczenia wolała usłyszeć od mivvotki, dlatego też spojrzała na trapera, chcąc się dowiedzieć czy ma zamiar pozostać w tym pokoju. Dała mu wzrokiem do zrozumienia, że wolałaby go poza nim.
-
Nie mogłaś liczyć na to, że Ci się podporządkuje w zupełności, więc nie masz co cieszyć się z tego, że po chwili rzeczywiście wyszedł, przy okazji obdarzając Cię pogardliwym spojrzeniem… Nawet nie, nie pogardliwym. Wprost wrogim, jakbyś zrobiła wobec niego coś okrutnego, złego czy bezlitosnego.
-
Niespecjalnie się tym przejęła. Wiedziała, że dwójka zbirów, a w szczególności mięśniak, raczej za nią nie przepadają, zresztą z wzajemnością. A jak podniosą na nią rękę, to ona nie pozostanie dłużna. Gorzej z Lilieth i “tajemniczym nieznajomym” zalegającym na łóżku, oni mogli mieć problem.
— Co to za jeden? — Stanęła obok mivvotki, przyglądając się osobie na posłaniu. -
//Liczę, że później zapytasz go, o co mu chodziło, żeby otworzyć sobie furtkę do przyszłej fabuły, gdy wyczerpię bieżące wątki.//
-
// Dobrze, zapytam. Możesz częściej dawać takie meta-gamingowe propozycje, bo jak już pewnie wiesz z doświadczenia, nie jestem do końca rozgarniętym graczem i mogę często nie zauważać takich “furtek” fabularnych. Tymczasem czekajmy na naszą drogą Lilith - Maxa. //
-
Jeszcze przez chwilę po wyjściu nic nie mówiła, ciężko oddychając. Nie zareagowała również natychmiastowo na pytanie Jannet. W końcu jednak się opanowała.
- Nie wiem… zbiegły niewolnik. Ma jakieś dziwne znamię, na które nie działa magia. - Jej również pokazała. - Nie wiem nic ponadto… -
– Hmm… – Mruknęła beznacznie, nachyliła i przyjrzała się znamieniu, jak i jego nosicielowi. Widziała albo słyszała kiedykolwiek o czymś takim?