Gospodarstwo na Równinie
-
Jannet, widząc Lilieth, zbira, a do tego zupełnie nieznajomą jej osobę na łóżku, podniosła brew w pytającym geście. Jednak wytłumaczenia wolała usłyszeć od mivvotki, dlatego też spojrzała na trapera, chcąc się dowiedzieć czy ma zamiar pozostać w tym pokoju. Dała mu wzrokiem do zrozumienia, że wolałaby go poza nim.
-
Nie mogłaś liczyć na to, że Ci się podporządkuje w zupełności, więc nie masz co cieszyć się z tego, że po chwili rzeczywiście wyszedł, przy okazji obdarzając Cię pogardliwym spojrzeniem… Nawet nie, nie pogardliwym. Wprost wrogim, jakbyś zrobiła wobec niego coś okrutnego, złego czy bezlitosnego.
-
Niespecjalnie się tym przejęła. Wiedziała, że dwójka zbirów, a w szczególności mięśniak, raczej za nią nie przepadają, zresztą z wzajemnością. A jak podniosą na nią rękę, to ona nie pozostanie dłużna. Gorzej z Lilieth i “tajemniczym nieznajomym” zalegającym na łóżku, oni mogli mieć problem.
— Co to za jeden? — Stanęła obok mivvotki, przyglądając się osobie na posłaniu. -
//Liczę, że później zapytasz go, o co mu chodziło, żeby otworzyć sobie furtkę do przyszłej fabuły, gdy wyczerpię bieżące wątki.//
-
// Dobrze, zapytam. Możesz częściej dawać takie meta-gamingowe propozycje, bo jak już pewnie wiesz z doświadczenia, nie jestem do końca rozgarniętym graczem i mogę często nie zauważać takich “furtek” fabularnych. Tymczasem czekajmy na naszą drogą Lilith - Maxa. //
-
Jeszcze przez chwilę po wyjściu nic nie mówiła, ciężko oddychając. Nie zareagowała również natychmiastowo na pytanie Jannet. W końcu jednak się opanowała.
- Nie wiem… zbiegły niewolnik. Ma jakieś dziwne znamię, na które nie działa magia. - Jej również pokazała. - Nie wiem nic ponadto… -
– Hmm… – Mruknęła beznacznie, nachyliła i przyjrzała się znamieniu, jak i jego nosicielowi. Widziała albo słyszała kiedykolwiek o czymś takim?
-
Zdecydowanie nie, ale może ktoś inni, bardziej obyty ze światem przestępczym, do jakiego należał poniekąd handel niewolnikami, mógłby Ci coś o tym opowiedzieć. Samo znamię było średniej wielkości, dopiero po jakimś czasie zdałaś sobie sprawę, że nie jest czymś naturalnym, zostało wypalone rozżarzonym żelazem, podobnie jak znakuje się bydło. Przedstawiło okrąg, który przecinały cztery linie pod kątem prostym.
-
— Jest mu coś poza tym znamieniem? Potrzebuje czegoś? — Dopytała Lilieth.
-
- Nie… Sama się nim zajmę. Chyba… - szepnęła.
-
— Mów, jeżeli potrzebowałbyś pomocy. Wiesz w ogóle jak on ma na imię? —
-
Pokręciła przecząco głową, zdając sobie sprawę, że zapomniała o tak podstawowej rzeczy…
-
W tak razie Jannet zapytała, nachylając się nad Mivvotem.
— Ej, słyszysz mnie? Jak Ci na imię? — Nie mówiła zbyt głośno, w razie gdyby ranny rzeczywiście spał. -
Albo spał snem kamiennym, co nie byłoby dziwne, skoro musiał wiele przeżyć, a ucieczka musiała zaabsorbować większość jego sił, albo dość dobrze udawał, nie mając ochoty na rozmowę z Wami.
-
Westchnęła.
— No dobra, zostawię Cię z nim, ale powiadom mnie, gdy dojdzie do siebie, dobra? Będę miała do niego pytanie. — -
//Ekhem.//
-
Kiwnęła jej głową.
-
Ale w międzyczasie może poszukać odpowiedzi gdzie indziej, prawda?
Opuściła Lilith i wróciła na dół, w ślad za traperem. -
Max:
I tak ponownie zostałaś sama ze zbiegłym niewolnikiem.
Radio:
Odnalazłaś go w kuchni, samego, gdy siedział przy stole, bębniąc palcami w stół. Znów zmierzył Cię wrogim spojrzeniem, a później odwrócił wzrok. -
Oparła się o framugę, krzyżując dłonie na piersi.
— Jeżeli chcesz mnie zabić, to zrób to rewolwerem; wzrokiem Ci się nie uda, ale doceniam starania. — Powiedziała beznamiętnie.