Gospodarstwo na Równinie
-
Max:
A więc podsłuchiwałaś.
//Dopóki nie odejdziesz i nie przerwiesz tego, żeby zająć się czymś innym, to nie musisz nic pisać.//
- Obiecałem to już kilku kumplom. - odparł. - No, może nie do końca miałem kropnąć Ciebie, ale Twoi staruszkowie są poza moim zasięgiem… Jeszcze. -
— Jeszcze? — Uniosła rudą brew w zaciekawieniu. Jej głos nie przejawiał większych emocji.
-
- Kiedyś ich dorwę. - odparł, wzruszając ramionami. - I czuję, że raczej prędzej niż później. I kulka z rewolweru to będzie najlepsze, co może ich spotkać za brata i kumpla na szubienicy i trzech kolejnych, którzy do końca życia będą gnić w pierdlu. - dodał i opuścił pomieszczenie.
-
— Uważaj na co się porywasz. — Zawołała za nim, zupełnie poważnie. — Wielu przed tobą obiecywało im śmierć, ale żadnemu się nie udało. Łącznie ze mną.
-
Odpowiedział coś, ale nie słyszałaś. Mimo to miałaś niejasne przeczucie, że cokolwiek zrobi, będziesz miała w jego planach jakąś rolę, niezależnie od tego, czy Ci się to spodoba, czy nie. Jednakże te niewesołe rozmyślania przerwała Ci dziwna wizyta, bowiem na parapecie otwartego okna dostrzegłaś gołębia. Gołąb jak gołąb, ale ptaki te nie występowały lokalnie na kontynencie, nie słyszałaś też o jakiejś populacji, która uciekła z jakiejś hodowli, więc był to pewnie gołąb pocztowy. I, rzeczywiście, przy jego nóżce dostrzegłaś niewielki metalowy cylinder, gdzie najpewniej znajdowała się wiadomość.
-
“List w Gospodarstwie?” Zmarszczyła brwi. “Do kogo? I od kogo?”
Ostrożnie zbliżyła się do gołębia i ujęła go delikatnie w dłonie, nie chcąc go spłoszyć. Następnie odwiązała cylinder, wyciągnęła list i odczytała go.
-
Stęskniona?
Nie sądziłem, że będziemy musieli się jeszcze spotkać, a na dodatek tak szybko, ale wzywa obowiązek. Pamiętasz W. i Wąsatego Kalekę? Jak mieli zbierać swoją kapelę? No tak się składa, że ten pierwszy trafił w mało przyjemne miejsce, a ten drugi przyszedł do mnie i chce, żebym pomógł mu, razem z Sokolim Okiem i D. wyciągnąć stamtąd W. Pomyślałem, że też będziesz chętna, bo choć nie wierzę w powodzenie kapeli tamtych dwóch, to jednak ich polubiłem, D. też, a on chce im pomóc bardziej niż ja. A Sokole Oczko nie puści nas samych, też pójdzie. Odpisz krótko, czy się zgadzasz i poślij ptaka z powrotem, po kilku godzinach będziesz miała odpowiedź, a w niej instrukcje, gdzie masz przybyć, jak i z kim. Jeśli nie to też daj znać, ale mam nadzieję, że zgodzisz się, jeśli nie dla mnie, to dla reszty tych muzyków. I nie mów nikomu nic, dopóki nie odeślę Ci odpowiedzi, jeśli się zgodzisz, bo Kaleka i W. chcieli, żeby kapela była niespodzianką.
J.
Nie miałaś już wątpliwości, że list był do Ciebie, a jego autorem był nie kto inny, niż Jimmy Star, najbardziej zuchwały rewolwerowiec, z którym miałaś do tej pory do czynienia. Choć spotkanie z nim to najmniejsze, na co miałaś ochotę, chyba że mogłabyś przy okazji wpakować mu kilka kulek w twarz, to nie chodziło tu o niego, Ciebie czy Wasze zażyłości, ale kompanów z więziennej ucieczki. Z tego co zrozumiałaś z prostego szyfru (Jimmy najwidoczniej obawiał się, że list wpadnie w łapy stróżów prawa, więc zaszyfrował go na tyle, żeby nie był oczywisty, ale żebyś też zrozumiała wszystko bez problemu) to on, David i tamten snajper, który pomógł wtedy, na Wielkich Równinach, Jimmy’emu w walce z resztą jego dotychczasowej bandy najemników chcą odbić z więzienia Williama i Clyde’a. Ci najwidoczniej wpadli podczas próby werbowania kolejnych ludzi do swojej partyzantki przeciwko niegodziwym, jak twierdził Clyde, działaniom Magrudera na terenie Oskad. Z jednej strony było Ci ich żal, mogli zgnić w więzieniu za walkę o słuszną, przynajmniej dla nich, sprawę albo nawet zawisnąć za to, ale z drugiej strony co Cię to obchodziło? No i to był Jimmy Star, miałaś co do niego przecież mieszane uczucia, ale mógł przecież kłamać, wszystko to mogło być pułapką, aby Cię znów schwytać i ponownie wsadzić do więzienia, tym razem na dobre, i znów zainkasować nagrodę za Ciebie. -
Przeczytała list kilkakrotnie, jakby próbując znaleźć w nim jakiś podstęp. Tyle, że litery nie były mową, nie mogły zawierać w sobie kłamstwa czy prawdy. Litery po prostu były.
“William i Clyde w kiciu, tak?” Pomyślała. Wizja ich ciał na stryczku, bądź zapuszczających korzenie w więziennej celi nie była zbytnio pocieszająca. W końcu nie wiadomo czy bez nich Jannet byłaby dzisiaj na wolności. “Tak, trzeba ich stamtąd wyciągnąć… o ile naprawdę są w więzieniu.” Potarła dłonią policzek, rozmyślając czy na pewno powinna się tam udać.
“Z drugiej strony, gdyby Jimmy chciał znowu zbić na mnie fortunę, czy dawałby mi wybór?”
Spojrzała jeszcze raz na gołębia, po czym wyjęła z chlebaka jedną kromkę, rozkruszyła kawałek i rzuciła ptakowi pod dziób. Odszukała czystą kartkę i pióro, a także trochę tuszu, po czym napisała.J., serdecznie wal się na pysk.
Wchodzę w to, ale tylko ze względu na Kalekę i W. Czekam na twoją odpowiedź.
Ruda.“Nawet jeżeli to podstęp, będę dobrze przygotowana.” pomyślała Jannet, zwijając papier w rulon. Włożyła go w cylinder u nogi gołębia, cylinder zamknęła.
— Znasz drogę powrotną, nie? — Zapytała gołębia, raczej nie spodziewając się odpowiedzi. Czy zwierzę oczekiwało na jakąś komendę, a może od razu zrozumie, gdzie ma polecieć? -
Ptak poskubał nieco okruszyn, a później zerwał się do lotu, jakby i jemu zależało na życiu tamtych, spiesząc ku kryjówce Stara, z której ten wysłał swoją wiadomość.
-
“No i poleciał.” pomyślała Jannet, westchnąwszy. Nie była do końca pewna, czy właśnie dokonała właściwiej decyzji, ale jeszcze bardziej żałowałaby, gdyby słowa Jimmiego okazały się prawdą, a ona by je zignorowała.
Poszła do pokoju, który jeszcze niedawno należał do niej i Patricii. Zasiadła przy biurku, gdzie zwykle majstrowała przy broni. Rozłożyła pukawki, które zabrała z więzienia w Imperium i zabrała się za ich dokładne czyszczenie i oliwienie. Jeżeli pakowała się w pułapkę, to wolała być przygotowana. Pracując, nasłuchiwała także ptaka, który mógłby powrócić z wiadomością. -
I rzeczywiście powrócił, blisko kwadrans po tym, gdy skończyłaś majstrować przy broni i już niewiele brakowało, aż znalazłabyś sobie kolejne zajęcie lub zaczęła się zwyczajnie nudzić.
Dom pośrodku niczego. Bądź sama. Jeśli masz więcej instrumentów niż Twoje, weź kilka dla W. i Kaleki. Na miejscu zapakuję Cię tak, jak po ostatnim koncercie. Bez tego nie będzie dalszego grania. Jeśli masz kogoś, komu ufasz, możesz pozwolić mu, żeby Cię zapakował i dostarczył na miejsce. Bądź tam jutro, przed zachodem słońca. Szczegóły obgadamy u mnie. Wiem, że nie lubisz pakowania, ale zrób to dla mnie i P. Jeśli się dogadamy, to chyba najwyższa pora, żeby do Ciebie wróciła, choć nie miała z Tobą łatwo, to mówi, że tego chce.
Tym razem brakowało podpisu, ale było oczywistym, kto przysłał tą wiadomość. Reszta też była zrozumiała: Mieliście spotkać się w “domu pośrodku niczego”, czyli w tych starych ruinach na Wielkich Równinach. Jimmy pomyślał też o tym, że podczas ucieczki każda lufa się przyda, a sam najwidoczniej nie miał tyle broni na zbyciu, więc prosił Cię, żebyś zabrała coś dla Williama i Clyde’a, żeby i oni mieli czym się bronić i pruć do strażników. Termin też był jasny, a po spotkaniu Jimmy najwidoczniej planował zabrać Cię do swojej kryjówki czy też miejsca, gdzie chciał zacząć budowę swojego wymarzonego biznesu. O ile się na to zdecyduje, po tym jego buźka będzie wisiała na każdym liście gończym, więc chyba z jego planów nici. Poświęcił je dla dobra ludzi, których ledwie znał. Na swój sposób godne podziwu, o ile mówił prawdę. A reszta wiadomości kazała Ci w to wątpić, gdy wspomniał o pakowaniu. Domyśliłaś się, że chce Cię zastać na miejscu dokładnie związaną, zakneblowaną i z zasłoniętymi oczami, bo tak zostawił Cię po “ostatnim koncercie”, czyli ucieczce z Imperium. Najwidoczniej i on się Ciebie obawiał, może też nie chciał, żebyś poznała jego kryjówkę? Mogłabyś się nie zgodzić, ale czy wtedy Star przyjmie Twoją pomoc. No i ta wzmianka o Patricii… Może rzeczywiście pozwoli jej wrócić, jeśli spełnisz wszystkie te warunki? -
Oczywiście, że nienawidziła “pakowania”, ale gdy przeczytała o Patricii, jej serce zabiło mocniej. Białowłosa naprawdę mogła do niej wrócić? Czy to znaczy, że już lepiej z nią?
Jannet zacisnęła dłonie na papierze.
"Jeżeli znowu wsadzi mnie do więzienia… " pobladła “… raczej nie wyjdę tak łatwo. Jednak bez tego Patricia nie wróci. Muszę ją zobaczyć, upewnić się o nią… Co robić?”
Odsunęła krzesło i odchyliła się do tyłu. Odetchnęła głęboko.
Teraz już nie wycofa się z danego słowa, ale dopełni je na swoich zasadach.
Od razu udała się na poszukiwania Lilieth. Tutaj potrzebowała jej zdolności. -
//To czekam na Maksa.//
-
O? Więc rodzice jannet są poszukiwani? No, poszukiwani przez poszukiwanych dokładniej… Dość ciekawa ironia losu.
Kiedy rozmowa się skoczyła, doglądała chorego. Wtedy też po czasie przyszła jannet. Początkowo się wzdrygnęła, ale szybko się na nią popatrzyła, czekając. -
— Lilieth? — Zapytała, obserwując mivvotkę. — Potrzebuję twoich zdolności.
Odwróciła się tyłem do mivvotki, po czym zdjęła z twarzy skórzaną opaskę zasłaniającą jej pusty oczodół. Od razu zasłoniła to miejsce swoimi długimi, rudymi włosami. Odwróciła się z powrotem, wyciągając opaskę do ich “gospodyni”.
— Czy umiała byś przerobić ją tak, by dało się przez nią widzieć wszystko? Musiałaby z zewnątrz wyglądać normalnie. Rozumiesz o co mi chodzi? -
Kiedy się odwróciła i zdjęła opaskę, sama również to zrobiła. Nie przyjęła opaski, jedynie kiwnęła głową.
- Mogę spróbować, ale wolałabym zrobić nową… -Nie dopowiedziała jednak nic więcej licząc, że ta domyśli się o co chodzi. -
— Oh… jasne. — Jannet speszyła się nieco i założyła opaskę z powrotem. — Zdążysz do jutra? Do południa? —
-
- Mogę spróbować. Nigdy nie robiłam opasek. Już się za to biorę. - I natychmiast i ochoczo poszła do swojego kącika. W końcu będzie mieć coś, co oderwie ją od tego wszystkiego.
-
//Przyspieszyć ździebko, jak rozumiem?//
-
//Czekaj czekaj, ja jeszcze muszę zrobić gear-up na spotkanie z moim Starem! //