Gospodarstwo na Równinie
-
//Jak Maks odpisze to śmiało możesz ruszać w drogę.//
-
//Leciiim!
Już samo “posłuchaj mnie” sprawiły że ta zaczęła się obawiać następnych słów. Jak się przekonała, słusznie. Świadomość, że ma zostać sama z tymi oprychami nie była zbyt optymistyczna. Do tego jeszcze możliwe zaginięcie lub śmierć Jannet i prośba i niepodejmowanie kroków ku odnalezieniu jej. Tyle dobrego, że nie chce w to wciągać tej dwójki, więc będzie sama może parę godzin… Ale wizja, że musiałaby wziąć broń, też nie była zbyt optymistyczna… Jej samej zaś jedynie kiwnęła głową. -
Jannet poklepała ją po ramieniu i uśmiechnęła się lekko.
– Trzymaj się. —
Poszła do wiaty na konie i zaprzęgła wóz. Odjechała w stronę samotnej ruiny na wielkich preriach. -
//Zmiana tematu. Zacznę Ci, gdy będziesz na miejscu. A Max może wrócić do swojego wątku, jeśli chce.//
-
Patrzyła się jeszcze chwilę w horyzont, jakby upewniając się, że na pewno nie wróci. W końcu jednak pobiegła do ich gościa, sprawdzić jego stan.
-
O dziwo, był już przytomny, i w miarę sprawnie podniósł się na ramionach ze swojego posłania, rozglądając się wokół mętnym wzrokiem.
-
Usiadła na łóżku jeśli mogła, w rogu, a jak nie to przysunęła krzesło.
- Jak się czujesz? Jesteś w stanie odpowiedzieć na parę pytań? -
Pokiwał głową, sama widziałaś, że czuł się o wiele lepiej, niż wczoraj, choć pewnie wciąż było mu daleko do silnego osobnika swojej rasy w tym wieku. Mimo to był to jednak zauważalny postęp, który na pewno oddalił od niego widmo śmierci.
-
-Więc… Skąd pochodzisz? Jak daleko jesteś od swojego poprzedniego domu? Będą cię szukać? Co to za znak? Nie byłam w stanie go uleczyć magią.
-
Pokręcił głową i westchnął, widocznie zbierając siły, jakby odpowiadanie na Twoje pytania rzeczywiście stanowiło dla niego jakiś wysiłek.
- Daleko… Lasy i gwiazdy. Tam się wychowałem. Stamtąd zabrali mnie ludzie. Mnie i wielu innych, wszystkich, którzy nie zginęli i nadawali się do pracy. Potem inni też ginęli, gdy żar lał się z nieba, gdy trzeba było pracować, gdy trzaskał bat, gdy huknęła ognista broń… -
Hm. Teraz zdała sobie sprawę, że “skąd pochodzisz” ma tak wiele znaczeń, zależnie od sentymentu… Ale skoro już to wie, to orientuje się przynajmniej co to może być za miejsce?
- A miejsce do którego Cię zabrali? Jak daleko stąd? - Chyba lepiej będzie pytać się pojedynczo. Fakt, mówił, był sprawny, ale fizycznie. Do tego zawsze to jakieś traumatyczne przeżycia… -
Słyszałaś kiedyś o czymś takim, daleko stąd. Tubylcy i ci ludzie, którzy znali ich język, mówili na nie Gwieździsta Puszcza. Czy jakoś tak.
- Uciekałem dzień i dwie noce… Ale nie jestem pewien, może po drodze spałem? Ale to daleko, pośród niczego, z daleka od puszcz i lasów. -
Daleko… ciekawe jak było naprawdę, bo konno pewnie ten dystans można pokonać szybciej. Do tego to “pośród niczego” ją niepokoiło. Co to znaczy? Majaczył? Miał ograniczony widok?
- Co to za znamię? Nie mogłam go wyleczyć… - spytała się, wskazując na owe znamię. -
Lub po prostu wychował się w Gwieździstej Puszczy, pełnej drzew, a potem trafił tu, w okolice Wielkich Równin, gdzie były rzadkim widokiem. To mógł mieć na myśli, gdy mówił o tym, że żył “pośród niczego, z daleka od puszcz i lasów”.
W odpowiedzi jedynie pokręcił głową, widocznie obawiając się odpowiedzieć na Twoje pytanie. -
- Spokojnie, nic ci nie zrobię. Mi możesz powiedzieć - mówiła cicho i łagodnie, chcąc go zachęcić.
-
- Gorące żelazo… - mruknął, przełykając ślinę. - I coś jeszcze… Plugawe zło… Magia.
-
Magia? Znała jakąś magię zdolną do czegoś takiego?
- A wiesz co to robi? Mogą Cię przez to namierzyć? Ranić cię na odległość? - Może pierwsze pytanie nie było zbyt rozsądne, ale trudno. -
Właściwie wydawało Ci się, że każda szeroko rozumiana Zła Magia jest do tego zdolna, ale nie miałaś pewności.
Tubylec jedynie pokręcił głową i skulił się, odwracając do Ciebie plecami z widocznym znamieniem, choć chyba bardziej chodziło mu o to, żeby skończyć rozmowę z Tobą niż je bardziej eksponować. -
- Dobrze, dziękuję za odpowiedzi. Zagrać Ci coś? - spytała się niespodziewanie. Chciała być przy nim jak najdłużej, aby jak najrzadziej móc widywać tych zbirów…
-
Popatrzył na Ciebie zdziwiony, ale w końcu pokiwał głową na tak.