Dodge City
-
— Oczywiście, stawię się, o ile Pan Wellington wyliże się i zajdzie taka potrzeba. Czy to wszystko?
-
- Zostaw tu coś, co będzie gwarancją tego, że wrócisz. Nie jest to konieczne, ale żadnemu z nas nie chce bawić się w listy gończe, pościgi, ucieczki czy strzelaniny, prawda?
-
— Zdecydowanie. — Sięgnął do kieszeni, po czym wyjął z niej niewielki nóż, którego zwykle używał do oddzielania skór od ciał zwierząt. — Czy to się nada? — Położył go na biurku.
-
- Ludzie zwykle składają z takiej okazji broń palną, konie i pieniądze, więc niezbyt, chyba że to tylko wygląda jak nóż, a tak naprawdę ma niezwykłe właściwości.
-
— Cóż… Nie ma, ale… — Seymour wziął ostrze w dłoń, po czym zaczął je obracać. — Jest dla mnie niezbędne. Poluję na zwierzęta, a też nóż nie ma sobie równych w ich skórowaniu.
-
- No dobra… Powiedzmy. Zostaw to i zmiataj, ja muszę jeszcze iść do grabarza i konowała.
-
— Oczywiście. — Podniósł się z krzesła. — Jeszcze raz przepraszam za ten incydent i… życzę miłego dnia. — Uchylił szeryfowi kapelusza, po czym wrócił pod bar. W końcu nie dopalił fajki, a ten swoisty “rytuał” Seymour traktował bardzo poważnie. Była to dla niego swego rodzaju ceremonia.
-
Trup leżał, tam gdzie leżał, podobnie jak drugi mężczyzna, wciąż żywy, bo zmarli mają to do siebie, że są cicho, a ten wciąż jeszcze jęczał z bólu.
- Sprawna robota. - pochwalił Oswald, gdy wróciłeś na swoje miejsce, a on skończył palić. - Może jednak przydałby mi się ktoś taki w ekipie? - dodał po chwili namysłu. -
Sey uśmiechnął się, zsypując stary tytoń z fajki.
— Decyzja należy do Ciebie. — Odpowiedział. — Ale konia już kupiłem, więc dobrze byłoby wiedzieć, że pieniądze nie poszły w piach, jak tamci dwaj. -
- Niech będzie. - odparł w końcu, wyciągając dłoń, aby ubić interes. - Ale nie licz, że o szczegółach opowiem zbyt szybko, póki się da, to im mniej wiesz, tym lepiej.
-
Seymour spokojnie, ale żywo potrząsnął dłonią Oswalda. Cieszył się, że koniec końców zdołał znaleźć sobie jakąś fuchę.
-- Oczywiście, możesz liczyć, że nie będę zadawał zbędnych pytań. Więc kiedy wyjazd? -
- Najpóźniej za godzinę, nie mam chęci marnować tu czasu, jeśli na tym nie zarobię.
-
— Mhm. —Seymour skinął głową w odpowiedzi. Nie za późno, nie za wcześnie, pasował mu ten czas. Gwizdnął na psa, by ten stawił się u jego nogi. Wolał, by teraz Ogryzek obwąchał się z kucem, żeby zwierzęta nie psztykały się podczas drogi.
-
Oswald zaś wrócił do saloonu, zostawiając Cię sam na sam ze zwierzętami i swoimi sprawami.
//Jak nie chcesz robić już nic konkretnego to daj znać, przewinę.// -
// Daję znać. //
-
//To napisz cokolwiek, co pozwoli nawiązać ciągłość w fabule. Czytaj: Coś poza ukośnikami.//
-
Po tym jak Seymour zdołał się wdrapać na świeżo kupionego, niewysokiego rumaka (ochrzcił go imieniem “Gigant”), cmoknął na swojego psa, by ten ułożył się za nim. W końcu już ruszają w drogę, czas się zbierać.
-
Oswald również przybył, wraz ze swoim koniem, byli też górnicy, z czego każdy z nich siedział na koźle wozu zaprzężonego w dwa osły. Zawartość była zakryta, ale zapewne były to jakieś zapasy lub sprzęt górniczy. Tak czy siak, dość szybko opuściliście miasto, udając się w nieznane.
//Zmieniamy temat na Strzaskaną Skałę. Nie mam w sumie zbytnio interesu w dłuższych przestojach czasowych, także pewnie zacznę Ci przy okazji następnych odpisów.// -
Eliash siedział w jakiejś obskurnej spelunie pijąc rozwodnioną łychę ze szklanki brudnej tak jak morda barmana, który mu ją nalał. Miał “wolne”. Ta kurwa, gdyby można było odpocząć w miejscu, gdzie wszyscy patrzą na ciebie jak na potencjalną ofiarę, albo agresora. Nie żeby różniło się to od jego roboty, ale tam przynajmniej wszyscy strzelali do siebie szczerze. W sumie to siedział tu właśnie z powodu swojej profesji…
-
Dla kogoś, kto nie szukał tłumów, ten lokal był lepszy niż osławiona w całej kolonii Alhambra, bo choć nie było pianina, stolika do pokera i ładniutkich kelnerek, to było tu o wiele mniej osób, poza Tobą i barmanem byli to jacyś lokalni pijaczkowie, których albo nie było stać na zakup normalnego alkoholu w saloonie, albo z jakichś powodów nie mają tam już wstępu.