Nowy Jork
-
-
-
Kuba1001
Antek:
‐ Pamiętasz, co nam powiedzieli, gdy nas tu przysłali? ‐ zagadnął jeden z żołnierzy swojego kompana.
‐ Że alkohol na lewo, a panienki na prawo? ‐ zapytał tamten z przekąsem.
‐ Nie. Że będziemy siedzieć w gównie po zęby trzonowe. Ku*wa, mieli rację.
‐ Pie**olę, będę tym śmierdzieć bity tydzień, jak nie lepiej… Dobra, szefie. Prowadź, zanim się rozmyślimy.
Ray:
‐ No to daj nam chociaż jeden powód, żeby puścić Cię wolno, a nie zastrzelić i zabrać ekwipunek. -
-
-
Kuba1001
Antek:
‐ Masz szczęście, że jesteśmy profesjonalistami, bo jeszcze byśmy wzięli to na serio.
‐ Profesjonalistami od czego? Babrania się w gównie?
‐ Och, zamknij w końcu mordę.
W kanałach, jak to kanałach, śmierdzi na potęgę, jest ciemno i wilgotno. Aktualnie stoicie po kolana w wodzie, kale, moczu i innych tego typu przyjemnościach. Pozostaje wyjść stąd jak najszybciej i modlić się o to, żeby te bajki o aligatorach mieszkających w kanałach rzeczywiście były tylko bajkami.
Ray:
‐ Mamy noże i pięści, możemy zatłuc Cię albo zadźgać bez zmarnowania choćby jednego naboju. -
antekk5
Zaczął w takim razie prowadzić swoich kompanów przez kanały do momentu, kiedy znajdą następną studzienkę kanalizacyjną. Wtedy mógłby sprawdzić, gdzie oni do jasnej cholery poszli i zdecydować, czy tam ma się dokonać zwiad, czy też trzeba będzie dalej babrać się w gównie.
‐ Żeby tylko nie mieli racji o tych zasranych aligatorach. ‐ pomyślał. -
-
Kuba1001
Antek:
Około dwudziestu śmierdzących i obsranych po kolana minut później mogliście wreszcie wyjść na powierzchnię. Teoretycznie moglibyście zrobić to nawet pięć minut wcześniej, ale jednak wszyscy raźno wybrali dalszą podróż kanałami niż zmierzenie się z hordą przynajmniej kilkudziesięciu Zombie różnych rodzajów, które wypatrzyłeś wokół studzienki.
Ray:
‐ Dobra, młody. Spi***alaj, póki mamy dobry humor, ale żebym Cię tu więcej nie widział. I ciesz się, że to nasz rewir, bo jakbyś trafił na Bandytów, to już dawno byłbyś martwy. W najlepszym przypadku. Jesteśmy Legionem, a więc nie tak źle. ‐ powiedział żołnierz i poprowadził grupę dalej, choć wszyscy zerkali na Ciebie od czasu do czasu, chcąc mieć pewność, że nie spróbujesz wbić im noża w plecy ani nic w tym guście. -
-
-
Kuba1001
Antek:
Szpital było widać gołym okiem kilkadziesiąt metrów stąd. Twoja wola, czy chcecie przeszukiwać okoliczne budynki, to głównie bloki mieszkalne, które gwarantują żmudną pracę, ale nie ma pewności co do łupów, jakie są w środku. O ile są.
Ray:
Zabiłeś kilku, ale na dłuższą metę takie chodzenie w kółko i zabijanie pojedynczych Zombie nie ma sensu, a jedynie Cię męczy. Przydałby się jakiś bardziej długofalowy cel czy cokolwiek w tym guście. -
-
-
Kuba1001
Antek:
Pozostałym plan na pewno pasował, więc ruszyli, po drodze dla zabawy rozbijając przegniłe czaszki kilku napotkanych Zombie kamieniami i fragmentami gruzu, które dość celnie ciskali, robiąc przy tym zakłady. Przed budynkiem szpitala nie widzieliście nikogo ani nic ciekawego.
Ray:
Cóż, było ich tu w bród, gorzej że większość to były już wraki, a z pozostałych wykręcono większość wartościowych części oraz spuszczono ostatnią kroplę paliwa. Czego się spodziewałeś, skoro apokalipsa, bezprawie i masowy szaber trwa od tak dawna? -
-
-
Kuba1001
Antek:
A i owszem, liczne Zombie, często w dawnych uniformach lekarzy, pielęgniarek i ratowników medycznych, ale też zwykłych ubraniach. Co ciekawe, każdy z nich był Świeży, co oznaczało też, że musieliście działać szybko i instynktownie, marnując amunicję, ale zabijając wszystkich.
Ray:
Te również były w większości rozkradzione, ale po jakimś czasie udało Ci znaleźć jakiś, który nadawał się do podróży. -
-
antekk5
// Tu zakładam, że Świeże jeszcze żyją. //
Przełączył ogień na automatyczny i wycelował w nadciągające truposze.
‐ Jeden z was niech pilnuje tyłów ‐ nie wiemy, czy nie będą nas atakowały z jednej strony. ‐ rozkazał, a potem strzelił dziesięć razy w kierunku Świeżych, licząc na to, że zginie ich co najmniej połowa.